• Wiceministrowie w rządzie zarabiają mniej niż szefowie departamentów, a to o wiele za mało.
• Józefina Hrynkiewicz uważa, że bycie wiceministrem w Polsce to szczególna ofiara.
• Jerzy Żyżyński dodaje, że bardzo wiele zła poczyniła tzw. reguła wydatkowa.
Politycy po raz kolejny zwracają uwagę na rozkład wynagrodzeń w ministerstwach. Temat wywołała w ubiegłym roku była wicepremier Elżbieta Bieńkowska, która w rozmowie z szefem CBA Pawłem Wojtunikiem doszła do wniosku, że wiceminister w Polsce „to łachmyta”. Bieńkowska wspominała o Dorocie Pyć, ówczesnej podsekretarz stanu ds. gospodarki morskiej, która miała pensję w wysokości 6 tys. zł. - To musi być albo złodziej, albo idiota. Niemożliwe, by ktoś za tyle pracował – stwierdziła Bieńkowska.
Pensje wiceministrów są zbyt niskie także zdaniem posłanki PiS Józefiny Hrynkiewicz. Wystarczy przykład, że zarabiają oni mniej niż szefowie departamentów w tych ministerstwach.
- Rozmawiałam ostatnio z dwoma wiceministrami w różnych resortach i powiedzieli, że jeśli tak dalej ma być, będzie łapanka na wiceministrów – mówi Józefina Hrynkiewicz. – Do czego doprowadziliśmy? Może wobec tego nie płaćmy nic wiceministrom, oni sobie poradzą i nie zwracajmy uwagę na korupcję, która będzie szalała.
W opinii Józefiny Hrynkiewicz posłowie muszą „doprowadzić do tego, by ludzie sobie jakoś radzili pracując w Sejmie, instytucjach kontroli państwowej czy administracji rządowej”. - Musimy doprowadzić do sytuacji, kiedy bycie wiceministrem nie jest szczególną ofiarą, bycie kontrolerem państwowym nie jest szczególną ofiarą, tylko wynika z wysokich kwalifikacji i chęci służenia państwu – uważa posłanka PiS.
Czytaj też: Praca w Kancelarii Sejmu i biurze poselskim: Płace są marne? 1900 zł to norma
Józefina Hrynkiewicz rozumie, że „są różne potrzeby, ale by one były właściwie zaspakajane, państwo musi dobrze działać”.
- Musi być dobry, mądry wiceminister, bo na nim i podległych mu pracownikach opiera się większość pracy administracji rządowej – zaznacza Hrynkiewicz.
W opinii Józefiny Hrynkiewicz po wielu latach doprowadziliśmy do sytuacji patologicznej, sprawa wynagrodzenia oraz polityki kadrowej w służbach państwowych jest dzisiaj zderegulowana i ogarnięta procesem postępującej patologii. - Nie płaćmy, oni sobie poradzą, ale jaki będzie skutek dla funkcjonowania państwa, dla jego ważnych instytucji? – zastanawia się posłanka PiS.
Zdaniem posła PiS Jerzego Żyżyńskiego „bardzo wiele zła poczyniła tzw. reguła wydatkowa, ponieważ zablokowała w sferze publicznej wzrost wynagrodzeń m.in. dla fachowców, tworząc dystans między tym, co jest dla fachowców na rynku i tym, co jest w sferze publicznej”. - Nadrabianie tego dystansu, jak już nam zdjęto regułę wydatkową, jest niezmiernie trudne, bo wymaga poniesienia dodatkowych nakładów. Nie rozumieli tego dyletanci, którzy wprowadzali regułę wydatkową – uważa Żyżyński.
Posłanka PO Krystyna Skowrońska zauważa z kolei, że jeszcze niedawno ze strony posłów PiS było bardzo dużo krytyki, kiedy posłowie koalicji PO-PSL mówili o wynagrodzeniach na najwyższych stanowiskach państwowych. Było to „w najtrudniejszym okresie, wtedy kiedy mieliśmy kryzys i kiedy byliśmy w procedurze nadmiernego deficytu”.
– Rozmawialiśmy wtedy, że dyrektorzy departamentów zarabiają znacznie więcej niż wiceministrowie i ministrowie – mówi Krystyna Skowrońska.
Skowrońska przypomina, że analizowano przykład wicepremiera i ministra gospodarki Waldemara Pawlaka, który pod względem wysokości wynagrodzenia był w swoim resorcie na około 40. miejscu.
Skowrońska nawiązuje także do słów Elżbiety Bieńkowskiej. - Mówiła o 6 tys. zł wynagrodzenia wiceministra w randze sekretarza stanu, który zajmował się wielomiliardowymi środkami unijnymi na koniec perspektywy finansowej. Taką samą lub wyższa pensję miał pracownik starostwa powiatowego – mówi Skowrońska.
KOMENTARZE (2)
Do artykułu: Płace ministrów i wiceministrów w Polsce: PiS nieoczekiwanie przyznaje rację Bieńkowskiej. "To szczególna ofiara"