- Liczymy na to, że relacje polsko-amerykańskie, które dotychczas były ciepłe, sprawią, że nasze wspólne relacje i kontakty pozostaną nadal takie same, jak dziś. USA to nasz istotny sojusznik - powiedział serwisowi Parlamentarny.pl Paweł Rabiej z Nowoczesnej.
Pan też uważa, że Polska nie straci na zwycięstwie Trumpa?
Paweł Rabiej: - To jest wybór Ameryki. Widać, że Amerykanie spodziewają się zmian. Nastrój społeczny w ostatnich miesiącach wskazywał na to, że właśnie na takie zmiany czekają. Było to widoczne na wiecach wyborczych i w komentarzach.
Zewsząd słychać obecnie, że Amerykanie mieli dość dotychczasowych elit, które o nich zapomniały. Podobnie jak wcześniej w Polsce? Dlatego głosowali na Trumpa?
- Byłem przekonany, że Donald Trump wygra te wybory. Dużo czasu spędziłem w Stanach Zjednoczonych, mam tam wielu znajomych, staram się śledzić nastroje opinii publicznej w USA. Rzeczywiście było sporo głosów antyestablishmentowych, przekonujących o tym, że Ameryka wymaga wyjścia poza standardowe projekty zgłaszane przez dotychczasowe elity polityczne.
Wyraźnie było widać, że Stany Zjednoczone, po długim kryzysie finansowym i jego negatywnych efektach na życie klasy średniej, oczekują drugiego oddechu.
Trump to zauważył, wykorzystał i wygrał?
- Myślę, że to co dostrzegł Donald Trump, to przede wszystkim pewną obawę przed przyszłością i wielkością Ameryki, która jakby trochę przywykła do ciągłości sukcesu Stanów Zjednoczonych. To kraj, który został zbudowany na sukcesie, na nieprawdopodobnie ciężkiej pracy milionów ludzi, którzy często do USA trafiali z różnych części świata.
Trump jako przedsiębiorca, który sam odniósł sukces biznesowy, stał się ucieleśnieniem tych nadziei. Lepszym pewnie, niż Hillary Clinton, która jest w polityce ponad 20 lat.
Trump wkroczył do polityki ze świata biznesu i okazał się osobą, która może dać Amerykanom nadzieję na poprawę losu.
Na ile zatem i w jakim sensie wybór Amerykanów okaże się mniej lub bardziej korzystny dla Polski?
- Mamy różne oczekiwania co do tej prezydentury. Byłoby dobrze, gdyby prezydent elekt skorygował swoje podejście do kwestii poruszanych w kampanii wyborczej, zwłaszcza spraw dotyczących Polski. Dobrze byłoby, aby Stany Zjednoczone wywiązały się zapewnień i nadal uważały Europę Środkową za istotny region dla Europy i światowego bezpieczeństwa, by nie wycofały się ze swojego zaangażowania w tym regionie.
Byłoby też dobrze, aby prezydent elekt docenił rolę Paktu Północnoatlantyckiego, od którego działania bezpośrednio zależy polskie bezpieczeństwo i oczywiście od rozmieszczenia jednostek amerykańskich na naszym terenie i wykonał postanowienia o skierowaniu do Polski amerykańskich i sojuszniczych pododdziałów, tak jak postanowiono za prezydenta Obamy.
Mamy też nadzieję, że prezydent elekt nie pójdzie w stronę wojny handlowej z Chinami, co miałoby bardzo negatywne konsekwencje dla gospodarki światowej nie tylko w rejonie Azji – Pacyfiku, ale też dla Europy.
W końcu mamy też nadzieję, że prezydent elekt wzmocni i nadal będzie mocno rozwijał relacje transatlantyckie pomiędzy Europą, a Stanami Zjednoczonymi, bo to one mogą dać państwom europejskim impuls do rozwoju.
Jeśli Ameryka rzeczywiście uzna, że Polska jest dla niej ważnym partnerem w Europie Środkowo-Wschodniej. Możliwy jest też gorszy scenariusz, choćby ten zapowiadany w kampanii wyborczej Trumpa?
- Jeśli chodzi o kampanię wyborczą, to kieruje się ona swoją logiką i emocjami. Oczywiście emocje narodu amerykańskiego, podobnie jak nasze, pełne są obaw, ale i nadziei. Mówi się wprost, że Ameryka musi się wydźwignąć z dotychczasowych zaniechań i zaniedbań, wymaga pewnego remontu.
Nie tylko w sensie infrastrukturalnym, choć ta często też zwraca uwagę, ponieważ wiele krajów azjatyckich czy europejskich ma o wiele lepszą infrastrukturę, drogi, lotniska, tunele, mosty niż Amerykanie. To wszystko wymaga nowych inwestycji.
Amerykanie pewnie bardziej liczą na zmiany społeczne.
- Oczekiwanie „dobrego remontu” jest też w pewnym sensie oczekiwaniem narodu amerykańskiego na zmiany w ogóle. W tym sensie Trump trafił dobrze w te oczekiwania.
Warto zwrócić uwagę na pragmatyzm działania prezydenta Stanów Zjednoczonych. Jestem głęboko przekonany, że amerykańska administracja, która funkcjonuje w świetny sposób, doradcy, instytucje, think-tanki będą dużą pomocą dla prezydenta Trumpa w realizacji pragmatycznej polityki USA.
Kiedy się przekonamy o tym, że co innego kampania, a co innego realia polityki światowego mocarstwa?
- Nominacje do gabinetu Donalda Trumpa będą pierwszym tego sprawdzianem. Z tego, co pamiętam spekulacje dotyczące osób, które nowy prezydent chce powołać, to osoby sprawdzone w pracy administracyjnej z długoletnim udokumentowanym doświadczeniem.
Czytaj też: Donald Trump z punktu widzenia polskich interesów to nie jest zły wybór
Poczekałbym spokojnie na nominacje, zaprzysiężenie prezydenta elekta, pierwsze wystąpienie, w którym zaprezentuje swoje wizje i główne priorytety.
Ameryka jest i pozostaje światowym mocarstwem, od którego zależy ten wielosieciowy ład. Spodziewam się, że prezydent Trump będzie działał ostrożnie, pragmatycznie, realizując interes globalny Stanów Zjednoczonych, ale i nie zapominając o tym, że Ameryka jest w dużej mierze gwarantem światowej stabilizacji, ładu gospodarczego i politycznego.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Rzecznik Nowoczesnej nietypowo o Trumpie: "Dał Amerykanom nadzieję na poprawę losu"