• Kelner z restauracji "Sowa i przyjaciele" w radiowym wywiadzie przyznał, że świadomie nagrywał polityków i nie czuje żalu z tego powodu.
• Konrad Lassota zaznaczył, że nie zarobił na nagraniach.
• Politykom chciał dać nauczkę, co w pewnym sensie się udało, gdyż Radosław Sikorski i inni politycy koalicji PO-PSL usunęli się w cień życia publicznego, ale nikomu nie postawiono zarzutów.
W czwartek (31 marca) w RMF FM swoją wersję wydarzeń, które zakończyły karierę polityczną prominentnych polityków PO i PSL przedstawił Konrad Lassota, kelner oskarżony o nagranie i upublicznienie rozmów liderów PO i PSL, ministrów w restauracji "Sowa i przyjaciele".
- Nie powiem, że jestem niewinny - mówił Lassota. - Zakładałem podsłuchy z pełną świadomością tego, do czego mają posłużyć. Nie jestem dumny, ani się nie wstydzę tego co zrobiłem.
Przeczytaj też: Andrzej Duda w USA
W swojej relacji wydarzeń z końcowych lat władzy koalicji PO-PSL Lassota podał kilka faktów. Ocenił, że nagrano około 30 osób. Podkreślił też, że nie sprzedał nagrań, a wręcz przeciwnie cała sprawa kosztowała go, nie tylko materialnie.
Dlaczego podsłuchiwał? Bo gdy usłyszał, co politycy wygadują w restauracji, jak bardzo ich kontakty z biznesem są ścisłe, postanowił, że to będzie lekcja, którą wyciągną na przyszłość i takich sytuacji nie będzie.
W "Sowie i przyjaciołach" ustalano m.in. cenę akcji na potrzeby prywatyzacji Ciechu.
O dalszych konsekwencjach Lassota mówi, że został zastraszony, przymuszony do zeznań, a policja sama przekazała mu gotowe wersje, które miały zakończyć sprawę. Zaprzeczył też, jakoby wiedział kto zlecił wykonanie nagrań, podał jednak w rozmowie informację, że mówiło się o służbach.
Lassota przytacza jedną zabawną sytuację z nagrań, na którym Aleksander Kwaśniewski i Ryszard Kalisz mieli mówić o "restauracji pełnej podsłuchów," w której jak się potem okazało sami siedzieli.
Przeczytaj: Afera w Sejmie, trwa spór o ustawę wiatrakową
- Mam poczucie dziejowej sprawiedliwości - kontynuował kelner. - Ludzie, którzy dopuszczali się zawłaszczania państwa, ponieśli konsekwencje - dodał.
- Wielu polityków bardzo mi imponowało, chociażby Sikorski. Brutalne zderzenie z rzeczywistością pokazało, że to inny człowiek - zaznaczył.
W całej sprawie Lassota widzi też pewną ironię. Ocenia, że o ile osoby, które nagrał, musiały odejść z życia publicznego, nikomu z osób, które "jawnie złamały prawo" nie postawiono zarzutów. Podczas, gdy on stanął przed sądem. - Mam nadzieję, że nie pójdę do więzienia, bo działałem w dobrej wierze - skonkludował.
Przypomnijmy, "Afera taśmowa" wybuchła z końcem 2013 roku, a jej konsekwencje sięgają roku 2014. Doprowadziła bezpośrednio do dymisji Bartłomieja Sienkiewicza, ministra spraw wewnętrznych w rządzie Donalda Tuska. Odbiła się na wynikach wyborów parlamentarnych w 2015 roku i zapisała w politycznej historii Polski jako afera podsłuchowa, w której kelnerzy nagrali polskich ministrów, menedżerów i biznesmenów.
KOMENTARZE (1)
Do artykułu: Afera taśmowa, Konrad Lassota: Sikorski mi imponował, ale nagrania obnażyły prawdę