Europoseł Marek Jurek sugeruje polskiemu rządowi szukanie sojuszu ws. art. 7, którego groźba wisi nad Warszawą. - Powinien zacząć pracować nad tym, żeby w Unii było przynajmniej sześć państw, które zatrzymają destrukcyjną procedurę - mówił w poniedziałek (18 grudnia) polityk.
• Jurek odnosił się tymi słowami do rosnącej presji na Warszawę ze strony Komisji Europejskiej (KE).
• Wobec samej KE europoseł też jest bardzo krytyczny. Ocenił, że powinna się podać do dymisji po 2017 r., który pokazał jej nieudolność.
Europoseł Marek Jurek (Prawica Rzeczpospolitej) był pytany w Polskim Radiu, w Programie Trzecim, o jego ocenę sytuacji w Europie, z uczuleniem na politykę Warszawy. Jak zauważono w rozmowie dominującym tematem, który ciąży nad relacjami UE - Polska, jest groźba sankcji, po które może sięgnąć Bruksela.
Przypomnijmy, że po piątku (15 grudnia) sprawa nabrała przyspieszenia. Donald Tusk w wypowiedzi dla mediów jasno zarysował swoje obawy związane z polityką zwłaszcza Paryża i Berlina. Emmanuel Macron i Angela Merkel mają, podobno, rozważać nacisk na Komisję Europejską, by sięgnąć po tzw. art. 7, który zawiera mechanizmy nacisku na "niepokorną" stolicę któregoś z krajów członkowskich.
Więcej o pogłoskach z europejskich stolic przeczytasz tutaj.
- Nasz rząd już w tej chwili powinien zacząć pracować nad tym, żeby w Unii było przynajmniej sześć państw, które zatrzymają destrukcyjną procedurę związaną z art. 7 - stwierdził w ogólnopolskiej rozgłośni radiowej Jurek. Wypowiedź padła w poniedziałek (18 grudnia). Polityk zaakcentował, że samo grożenie Polsce art. 7 to dyskwalifikacja dla Komisji Europejskiej i jej obecnego składu, nie dla Polski i jej polityki.
Są inne sprawy, które pogrążyły obecną KE
Marek Jurek argumentował, że politycy pracujący w Brukseli pod Jean Claude'em-Junckerem nie podołali stawianym im w tym roku zadaniom. Polityk stwierdził w poniedziałek, że 12 miesięcy 2017 r. pokazało co najmniej dwa powody, by Komisję Europejską odwołać: to kryzys imigracyjny i brexit. Nawet jeśli tę drugą sprawę udało się w piątek na szczycie dobrze poprowadzić, to sam fakt wyjścia Londynu z Unii pokazuje według Jurka słabość Junckera i jego linii politycznej.
Czytaj też: Tusk: Znalezienie kompromisu w kwestii migracji będzie bardzo trudne
Praga przeciwko Warszawie
Jurek spojrzał też w kontekście możliwych sankcji na najbliższych sąsiadów Warszawy. Jego uwagę przykuła Praga. Europoseł nie wyklucza, że możemy stracić w Czechach partnera. - Czechy być może zdecydują się na poparcie wniosku wobec Polski - oceniał w Polskim Radiu jurek. - Premier Andrej Babis ma problemy w kraju i chce szukać poparcia za granicą - konkludował cytowany polityk.
Polityczne zaplecze nowego czeskiego premiera jest słabe, a jak donosiła międzynarodowa prasa w grudniu, wobec polityka podniosły się krytyczne głosy w jego kraju. Zarzucono mu wykorzystywanie politycznej władzy do własnych interesów. Co więcej, znalazły się nagrania potwierdzające taką jego ocenę.
Jak pisała o nim "Rzeczpospolita":
- Nowy czeski premier zapowiedział, że chce kierować państwem jak firmą. Kłopot w tym, że jego dotychczasowe biznesowe przygody przyniosły mu nie tylko majątek, ale też zarzuty o wyłudzanie unijnych pieniędzy i podejrzenia o wykorzystywanie stanowiska w rządzie do zniszczenia konkurencji.
Andrej Babis jest na stanowisku szefa Rady Ministrów Republiki czeskiej od 13 grudnia 2017. Jego rząd w parlamencie Czech nie ma większości stabilnej i jest tzw. gabinetem mniejszościowym. Babis nie jest debiutantem w polityce, w latach 2014-2017 był minister finansów swojego kraju.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Polityka wobec UE okiem Marka Jurka. Warszawa potrzebuje 6 państw po swojej stronie