Wielka polityka zawłaszcza samorządy. Sześciu wrocławskich radnych Platformy Obywatelskiej przechodzi do Nowoczesnej, a radni rządzonych przez PO Warszawy, Łodzi i Poznania - na złość PiS - podejmują uchwały w sprawie wyroków Trybunału Konstytucyjnego.
Kilka dni temu sześciu radnych z Wrocławia przeszło z PO do Nowoczesnej. Czy wyborcy mając czuć się oszukani?
Ryszard Kessler, specjalista od marketingu politycznego, nie jest zaskoczony, choć przyznaje, że od strony etycznej to dobrze nie wygląda.
- Bo co, wybierano ich jako radnych PO, a oni teraz w związku z tym, że Platforma dołuje, robią skok do Nowoczesnej? No, ale w polityce dzieje się tak nie pierwszy raz.
Nasz rozmówca zwraca uwagę na jeszcze jedną sprawę: - Tej szóstce radnych mogło być tym łatwiej podjąć taką decyzję, że podczas ostatnich wyborów parlamentarnych widać było, że wrocławianie wyraźnie odwrócili się do Platformy w stronę Nowoczesnej, która uzbierała w stolicy Dolnego Śląska 18 proc. głosów i zdobyła dwa sejmowe mandaty. Dla części wyborców ta zmiana nie musi być więc wielkim problemem.
Czytaj też: Były wiceszef MSWiA wicemarszałkiem województwa opolskiego
Jeszcze więcej wątpliwości co do decyzji radnych z Wrocławia ma Grzegorz Makowski dyrektor programu Odpowiedzialne Państwo Fundacja im. Stefana Batorego: - Niestety, to jest pewna polityczna norma. Chciałoby się, żeby radni byli po prostu lojalni względem ich wyborców, ale taka jest polityka – podkreśla i dodaje:
- Z idealistycznego punktu widzenia partie polityczne jako swego rodzaju "liderzy", powinny działać w taki sposób, żeby tę lokalną politykę ulepszać, a nie pogarszać. W końcu niby przykład idzie z góry i to one powinny wyznaczać wyższe standardy. Niestety, w praktyce jest na odwrót.
Makowski przypomina, że w naszym ustroju zarówno radny, jak i poseł ma wolny mandat. Oznacza to, że powinien się kierować dobrem wspólnoty, którą reprezentuje: poseł powinien dbać o sprawy państwa, a radny o dobro wspólnoty samorządowej, której jest reprezentantem.
- W przypadku radnych, o których mowa, można spytać jakim interesem się kierowali - czy chodziło im o dobro Wrocławia, czy też dbają tylko o interes swojej formacji parlamentarnej i biorą udział w jakiejś grze na wyższym szczeblu, która wcale nie musi być dobra dla miasta? Oni pewnie będą twierdzić, że chodzi im o dobro Wrocławia, ale jak się na to patrzy z boku, to jednak ma się inne wrażenie – mówi Grzegorz Makowski.
Czytaj cały artykuł tutaj.
KOMENTARZE (1)
Do artykułu: Czekają nas najbardziej upartyjnione wybory samorządowe?