• 1 stycznia w Ełku doszło do gwałtownych protestów
• Policja w Ełku nie reagowała od razu, ponieważ sytuacja mogła generować większe konflikty - tłumaczył szef MSWiA Mariusz Błaszczak.
• Poszkodowani mogliby zostać ci, którzy przyszli, żeby zapalić znicz - wyjaśniał.
"Rozmawiałem na ten temat z Komendantem Głównym Policji; otóż chodziło o to, że ta sytuacja mogła generować większe konflikty" - powiedział w środę na antenie Polsat News Błaszczak.
"Pod tym lokalem zapalano znicze, składano kwiaty i w sytuacji, w której część osób właśnie w ten sposób upamiętniała to tragiczne wydarzenie, pojawili się ludzie, którzy szukali ewidentnie rozróby, a więc policja nie mogła wtedy interweniować, bo poszkodowani mogliby zostać ci, którzy przyszli po to, żeby właśnie zapalić znicz, żeby złożyć kwiaty" - tłumaczył szef MSWiA.
W niedzielę (1 stycznia) przed barem doszło do gwałtownych protestów. Wczesnym popołudniem zebrało się tam kilkuset mieszkańców, żeby wyrazić sprzeciw wobec zabójstwa i zapalić znicze. W tłumie były też osoby agresywne, które wybiły szyby i niszczyły rzeczy w witrynie lokalu, rzucały petardami, butelkami oraz kamieniami w stronę funkcjonariuszy i radiowozów. Zamieszki zakończyły się przed północą. W ich trakcie zatrzymano 28 osób rzucających w radiowozy i funkcjonariuszy oraz bar kamieniami, petardami i butelkami.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Zamieszki w Ełku, Błaszczak: Policja nie chciała generować większych konfliktów