Minister sportu Witold Bańka odniósł się do sprawy pobicia piłkarzy Legii Warszawa przez jej własnych kibiców. Stanowczo podkreślił, że nie będzie tolerancji dla tego typu zachowania.
- Nie było, nie ma i nie będzie tolerancji dla bandytyzmu, chamstwa na stadionach – tak skomentował minister sportu Witold Bańka na antenie RMF FM sprawę pobicia piłkarzy przez kibiców Legii Warszawa.
Dodał, że problem z chuligaństwem w Polsce jest m.in. dlatego, że niektóre kluby piłkarskie nabierają wody w usta i zamiast walczyć z bandytyzmem, przymykają na to oko.
- Jeśli kibice funkcjonują, szczególnie ci w środowisku patriotycznym, wykonują kawał dobrej roboty w zakresie edukacyjnym, to jak najbardziej. Natomiast dla bandytów, dla wszelkiego rodzaju aktów przemocy, agresji, nie może być jakiejkolwiek tolerancji – zaznaczył Witold Bańka.
W sprawie pobicia ani piłkarze, ani klub nie złożyli zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa. Zdaniem ministra to jeden z powodów, dlaczego walka z chuligaństwem w Polsce jest utrudniona.
- I to na pewno utrudnia pracę policji, bo jak wiemy, policja wszczęła z urzędu śledztwo w tym zakresie i warto byłoby współpracować z policją, aby tego rodzaju przypadki wyjaśniać i napiętnować, bo nie ma możliwości, aby była jakakolwiek tolerancja dla tego rodzaju zachowań – podkreślił Bańka.
Czytaj też: Dezubekizacja w Sporcie? Witold Bańka wpisuje ją w szerszy projekt ustawy
Przypomniał, że Polska jako jeden z trzech krajów europejskich ratyfikowała konwencję ds. zintegrowanego podejścia do bezpieczeństwa podczas imprez sportowych – w tym meczów piłkarskich. Zaznaczył, że projekt ten jest aktem prawa międzynarodowego, który intensyfikuje walkę z bandytyzmem na stadionach i tworzy dodatkowe możliwości w tym zakresie, także w oparciu o służby międzynarodowe. Dokument ma pomóc w podjęciu walki z bandytyzmem na poziomie międzynarodowym.
- Jestem przekonany, że stanowcza walka z tego rodzaju postawą zostanie wypowiedziana – zapewnił na koniec minister.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Witold Bańka o pobiciu piłkarzy Legii Warszawa: Kluby nabierają wody w usta, przymykają oko