Jakub Dymek z Krytyki Politycznej jest zdania, że porażka Zjednoczonej Lewicy to skutek grzechów przeszłości, w tym kompromitacji w wyborach prezydenckich.
- Barbara Nowacka nigdy nie chciała być twarzą SLD. To, że stała się twarzą i faktyczną liderką projektu Zjednoczonej Lewicy wynikało właśnie z tego, że było olbrzymie parcie na to, aby ten aparat zreformować i włączyć do polityki nowe osoby lub dać szansę tym, którym nie dano szansy w SLD by budować taką poważną, parlamentarną socjaldemokrację - podkreślił Dymek.
Polacy pamiętają
- Okazało się, że Polki i Polacy mają dość długą pamięć, a na pewno na tyle długą, żeby pamiętać kompromitację z wyborów prezydenckich. Barbara Nowacka w tym sensie była oczywiście zmianą rewolucyjną, kandydatką, liderką zupełnie innego, nieporównywalnego formatu z Magdaleną Ogórek. A jednocześnie (...) została wepchnięta w rolę, w której nigdy nie chciała się odnaleźć: bycie tarczą dla polityków, z którymi sama przez lata walczyła. To pozycja nie do pozazdroszczenia i przede wszystkim bardzo problematyczna dla niej w perspektywie najbliższych lat - mówił Dymek.
Ocenił też, że to nie Partia Razem odebrała Zjednoczonej Lewicy decydujące głosy. - Chociaż możemy dziś w mediach społecznościowych zobaczyć euforyczny taniec na grobie Leszka Millera i starej lewicy, to nie wydaje mi się, żeby tak naprawdę Partia Razem przesądziła o nieprzekroczeniu progu przez komitet Zjednoczonej Lewicy. Pokazują to dane: te elektoraty się nie sumują, przepływy są bardzo niewielkie - mówił.
Maksimum możliwości to za mało
- Obydwa komitety wykorzystały maksimum swoich możliwości i to maksimum okazało się niewystarczające dla Zjednoczonej Lewicy, aby przekroczyć próg, a wystarczające dla Partii Razem, aby otrzymać subwencję budżetową, która umożliwi im długoletnią działalność na rzecz budowania ruchu społecznego, o co zresztą chodziło im od samego początku - zaznaczył Dymek.