Posłowie deputowani na Sejm Dzieci i Młodzieży, 1 czerwca mieli zorganizować inspirowany opozycyjnie protest. Do gwizdania jednak ostatecznie nie doszło.
• Media o inspirację gwizdów oskarżyły poseł PO Joannę Augustynowską, którą potem bronił jej klubowy kolega poseł Marcin Kierwiński.
• Do pomysłu akcji przyznał się w mediach społecznościowych jeden z uczestników czwartkowych obrad.
Podczas Sejmu Dzieci i Młodzieży miało dojść do akcji opozycji. Portal internetowy "niezależna.pl" dzień później informował, że posłowie PO mieli nakłaniać deputowanych na obrady w Dzień Dziecka do wywrotowych i protestacyjnych akcji. Instrukcje miały być przekazywane w nocy przed 1 czerwca telefonicznie.
Portal podkreśla, że zakłócanie obrad miało przybrać postać gwizdów i okrzyków skierowanych wobec obecnie rządzącej formacji - PiS.
- Według nieoficjalnych informacji, posłanka PO Joanna Augustynowska, gdy pojawiły się informacje o zamiarach dzieci, obiecała pomoc młodym parlamentarzystom we wniesieniu gwizdków na salę plenarną - pisał portal.
W mediach społecznościowych nazwano tę rzekomą próbę ingerencji w obrady młodzieży "aferą gwizdków". Wywołaną do odpowiedzi przez portal internetowy posłankę PO bronił na Twitterze jej klubowy kolega poseł Marcin Kierwiński. W jego wpisie pobrzmiewa szyderstwo.
- Zależne od PiS media tropią temat gwizdków - pisał poseł opozycji. - Wreszcie mają swoją aferę 100-lecia. Marszałek Kuchciński zagrożony przez dzieci z gwizdkami. Odlot!
Do protestu przyznał się jeden z młodych posłów - Tymoteusz Matusiak.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Sejm Dzieci i Młodzieży miał być wykorzystany politycznie