- Proszę nie spodziewać się, że komisja przedstawi winnych, bo to nie jest zadaniem tej komisji - powiedział szef MON Antoni Macierewicz podczas konferencji prasowej podkomisji, którą jego resort powołał do ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej.
Jak mówił minister, możliwość zapoznania się z materiałami, które znajdowały się głównie w archiwach Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego kierowanych przez ministra Jerzego Millera, sprawiła, że zaistniała konieczność powołania nowej komisji, która "raz jeszcze dokona oceny przebiegu wydarzeń, materiału dowodowego i sformułuje stanowisko tak, aby uniknąć na przeszłość przede wszystkim takich katastrof". - Bo to jest główny cel i jedyny, jedyne zajęcie, jakie powinna podejmować Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego - mówił Macierewicz.
- Proszę nie spodziewać się, że komisja przedstawi winnych, bo to nie jest zadaniem tej komisji - dodał.
- Jako minister obrony narodowej postanowiłem przekazać całą dokumentację, jaka znajduje się w dostępnych archiwach ministerstwa - łącznie z dokumentacją Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, która zajmowała się poprzednio tym wydarzeniem - nowo powołanej komisji - powiedział.
Minister zdecydował o tym, iż te dane, "które są niezbędne dla przedstawienia opinii publicznej obiektywnego przebiegu wydarzeń, decyzji podejmowanych przez poprzedników, które mogły wpłynąć na przebieg wydarzeń" będą odtajnione i udostępnione. - I będą także dzisiaj w pewnym wymiarze prezentowane. Jeśli będzie konieczność, będą dostępne też oryginały - dodał. Zaznaczył, że chodzi o "dziesiątki tysięcy stron".
Jak wyjaśniał Macierewicz podczas konferencji prasowej podkomisji smoleńskiej, powody jej powołania wynikały z "niesolidności działań" podejmowanych przez komisję powołaną przez Federację Rosyjską, jak i trzy kolejne komisje i zespoły powoływane przez polskie władze, którymi kierował premier Donald Tusk, w tym komisję Jerzego Millera.
- Materiał dowodowy wskazujący na to, że były to działania niesolidne, został ujawniony przez bardzo wielu badaczy, analityków, zarówno krajowych, jak i międzynarodowych w ciągu ubiegłych sześciu lat wielokrotnie, ale bezsporne dowody fałszowania, manipulowania, a przede wszystkim omijania, ukrywania prawdy na temat rzeczywistego przebiegu wydarzeń znajdowały się głównie w archiwach Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego kierowanej przez pana ministra Jerzego Millera - powiedział Macierewicz.
- Naszym zadaniem jest wyjaśnienie przyczyn katastrofy; (…) tak żebyśmy wiedzieli co się stało, tak żeby nic takiego nie mogło stać się w przyszłości - powiedział na konferencji przewodniczący podkomisji dr Wacław Berczyński..
- Nie przyjmujemy żadnych wstępnych hipotez, ani żadnych założeń, nie wiemy co się stało. Po to nas powołano, żebyśmy wyjaśnili co się stało, bez żadnych wstępnych założeń - podkreślił Berczyński. Wskazał, że podkomisja opiera się w swoich pracach na materiałach, które były dostępne dla komisji Jerzego Millera i innych - m.in. z prokuratury.
Przewodniczący podkomisji przekazał, że w jej ramach powołano cztery zespoły robocze: konstrukcyjny, lotniczy, medyczny i prawny oraz ich koordynatorów.
- Katalogując dane staramy się również ocenić ich prawdziwość, dlatego że wiele danych otrzymaliśmy np. ze źródeł rosyjskich czy zagranicznych i musimy sobie zadać pytanie, czy nie były manipulowane - powiedział Berczyński.
- Znaleźliśmy już dowody, że były manipulowane niektóre dane - dodał.
Berczyński poinformował również, że podkomisja przygotowuje się do wykonania badań w tunelu aerodynamicznym i wykonała już analizę głosową wypadku.
Ponadto podkomisja - jak mówił - czeka obecnie na dane medyczne. - Na razie te dane medyczne, które mamy nie są wystarczające, żeby podjąć jakieś wnioski, ale to nie zależy od nas - podkreślił.
Poinformował także, że podkomisja wysłuchała już kilkunastu świadków i przewiduje dalsze wysłuchania. - Mamy prawo jako komisja poprosić właściwie każdego o sprawozdanie, czy wysłuchanie i to robimy i mamy tego dokumentację - dodał
Były nieprawidłowości przy zabezpieczeniu miejsca katastrofy
- Nieprawidłowości przy zabezpieczeniu miejsca katastrofy smoleńskiej i braki w identyfikacji niektórych jej ofiar to główne powody wznowienia prac nad wyjaśnieniem katastrofy z 10 kwietnia 2010 r. - mówił z kolei ekspert podkomisji Frank Taylor.
Dodał, że poprzedni raport dot. katastrofy smoleńskiej "był przygotowany niewłaściwie", dlatego - jak zaznaczył - "istnieje konieczność ponownego sprawdzenia sprawy".
Mówiąc o nieprawidłowościach Taylor wskazywał, że z analizy zdjęć satelitarnych wynikało, iż elementy wraku były przesuwane. Dodatkowo - sprecyzował - szczątki wraku odnajdywane były jeszcze sześć miesięcy po katastrofie.
- To było bardzo nieprofesjonalne zachowanie i utrudniało wyjaśnienie przyczyn katastrofy. Cieniem na postępowanie rzucają się też braki w identyfikacji niektórych ofiar katastrofy smoleńskiej - powiedział ekspert.
Nawiązując do działań, które powinny zostać ponownie przeprowadzone, powiedział, że trzeba przefiltrować dźwięki, "które zebrał mikrofon przestrzenny z kabiny pilotów".
Nie zidentyfikowano głosu gen. Andrzeja Błasika w kokpicie Tu-154M
Podczas konferencji prof. Kazimierz Nowaczyk odczytał materiał, z którego wynika, że w kokpicie Tu-154M nie zidentyfikowano głosu dowódcy Sił Powietrznych gen. Andrzeja Błasika.
Ekspert odczytał oświadczenie zespołu lotniczego dot. informacji o obecności Błasika w kokpicie. - Jego głos nie został zidentyfikowany po pierwsze przez żadną z trzech osób dobrze go znających, po drugie przez żadną z dotychczasowych specjalistycznych ekspertyz laboratoryjnych dokonującą wskazania mówców - są to Centralne Laboratorium Kryminalistyki KGP, Instytut Zena, prof. Grażynę Demenko - powiedział.
Nowaczyk powołując się na to oświadczenie dodał, że ani "komisja Millera ani zespół biegłych prokuratury nie podały żadnych wyników badań mogących być podstawą identyfikacji generała Błasika".
Informacja o tym, że Dowódca Sił Powietrznych przebywał w kokpicie pojawiła się m.in. w opublikowanym w styczniu 2011 roku przez stronę rosyjską raporcie MAK. Także raport polskiej komisji, mówił o obecności generała Błasika w kokpicie samolotu. Napisano w nim m.in., że generał około dwie minuty przed katastrofą podawał w kokpicie wysokość, na jakiej miała znajdować się maszyna.
Miller mówi o spójności raportów
Komisja upubliczniła też nagranie, w którym Miller mówi o spójności raportów.
- Albo zadbamy o spójność raportów polskiego i rosyjskiego dot. katastrofy smoleńskiej, o jednolity przekaz, który nie sprzyja budowaniu mitów, albo sami sobie ukręcimy bicz - mówi w nagraniu ówczesny szef MSWiA Jerzy Miller.
Szef podkomisji Wacław Berczyński powiedział, że upublicznione informacje są szokujące. - Wymowa tych materiałów, kiedy minister rządu polskiego, na polecenie polskiego premiera, instruuje komisję jak ma przebiegać badanie wypadku lotniczego - dla mnie jest to szokujące - powiedział.
Podczas konferencji podkomisji zaprezentowano nagranie rozmowy Millera z członkami ówczesnej komisji wyjaśniającej przyczyny katastrofy.
- Jeżeli te dwa raporty będą różne, to będzie cała teoria spiskowa" - mówi w nagraniu Miller. "Nasze ustalenia zostaną zderzone z ustaleniami rosyjskimi, (...) i jeżeli te dwa raporty będą różne, to będzie do tego cała teoria spiskowa zbudowana w społeczeństwie, że albo ten ukrył, albo tamten ukrył, ale na pewno prawda jest gdzieś jeszcze indziej" - mówił w upublicznionym nagraniu Miller. "W związku z tym ja też oczekiwałbym, że nasze działanie będzie o tyle niestandardowe, że musi uwzględniać wymogi postępowania przy wypadku cywilnym. I wewnętrzne nasze ustalenia metodologiczne oraz dokumentów kończących muszą być zweryfikowane z punktu widzenia tej okoliczności, co do tego jestem przekonany - mówił dalej Miller.
- Państwo zdają sobie sprawę, że to nie jest wyłącznie dla ministrów, dla generałów, dla komisji przy ministrze. To będzie potężna dyskusja publiczna z różnymi dla nas nieprzyjemnymi sugestiami. Zaczynamy dotykać istoty problemu. Ja zacząłem od tego, czy wam nie przeszkadza, że zgodziliśmy się, że wypadek miał charakter wypadku cywilnego. I to jest konsekwencja tego przyjęcia. I jeśli ten raport będzie według norm wojskowych i nie będzie przystawał do raportu (...), to będzie właśnie ten dysonans, o którym wspomniałem - powiedział w nagraniu ówczesny szef MSWiA.
- Ostateczna decyzja należy do premiera; to premier zastrzegł sobie prawo osobistego nadzoru, może to nie jest dobre słowo, ale bieżącego przypatrywania się naszym poczynaniom. A jeśli chodzi o skład osobowy, zastrzegł sobie obowiązek obu ministrów, czyli ministra obrony i ministra spraw wewnętrznych, uzgadniania (...) wszelkich decyzji personalnych ze sobą - mówił Miller.
Z polskiej czarnej skrzynki wycięto 3 sek. z rosyjskiej 5 sek.
- Z polskiej skrzynki wycięte zostały ok. 3 sekundy, z rosyjskiej ok. 5 sekund - poinformował zastępca przewodniczącego podkomisji prof. Kazimierz Nowaczyk.
Nowaczyk podkreślił, że cała tragedia i rozpad samolotu rozpoczął się na dystansie ok. 900 metrów. - Pierwszym wyznacznikiem tego jest działka Bodina, później TAWS-38, ukryty w obu raportach i MAK-u i zespołu polskiego oraz punkt ostatni, tj. zapis komputera pokładowego FMS w momencie jego zamrożenia: 15 metrów nad gruntem - powiedział.
Poinformował również, że podkomisja odnalazła w materiałach źródłowych Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego pełne zapisy polskiej czarnej skrzynki i rosyjskiej. - Z polskiej skrzynki wycięte zostały ok. 3 sekundy, z rosyjskiej ok. 5 sekund - podkreślił.
Dodał, że podkomisja znalazła plik źródłowy z rejestratora, dzięki czemu udało się odszyfrować dodatkowe, brakujące 5 sekund z zapisu. - Jesteśmy w trakcie analizy, która jest bardzo żmudna, ale już znaleźliśmy sygnał niesprawności pierwszego silnika, niesprawność pierwszego generatora, niesprawność obu wysokościomierzy radiowych - zaznaczył.
- To wszystko się dzieje pomiędzy TAWS-38 a miejscem zamrożenia pamięci FMS, w powietrzu, 15 metrów nad gruntem - mówił.
Konferencja podkomisji odbyła się w sali Departamentu Wojskowych Spraw Zagranicznych; po jednej ze stron stołu, przy którym siedzieli członkowie podkomisji, znajdowały się zdjęcia ofiar katastrofy smoleńskiej i napis "Polegli w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 roku". W sali byli obecni członkowie rodzin ofiar.
KOMENTARZE (2)
Do artykułu: Podkomisja ds. katastrofy smoleńskiej przedstawiła swoje ustalenia