- To była próba doprowadzenia do upadku rządu, zamachu stanu, poprzez manifestacje uliczne, przywoływanie przed Sejm ludzi pod pretekstami, które nie mają nic wspólnego z prawdą, bo ani nie ma ograniczenia wolności słowa, ani wolności mediów. Opozycja, ramię w ramię z byłymi funkcjonariuszami SB nawołuje do tego, by nic się nie zmieniało, by państwo było teoretyczne i by wszystko było tak, jak dotychczas. Gdybyśmy się na to zgodzili, to znaczy, że godzimy się na anarchię w państwie – powiedział w rozmowie z Parlamentarny.pl Marek Ast (PiS).
Mamy groźny pat parlamentarny. Jak pan skomentuje to, co się ostatnio stało?
Marek Ast: - Opozycja czeka na byle jaki pretekst, aby doprowadzić do konfrontacji. To przecież jest oczywiste. W końcu nikt inny, jak prezes Schetyna mówił o wypowiedzeniu posłuszeństwa państwu polskiemu. Opozycja mówiła też o tym, że jednym z takich działań będą manifestacje uliczne, jeśli to nie da rezultatu, będą kierowane skargi do zagranicznych instytucji europejskich. Jeśli i to nie przyniesie rezultatu, zastosują jedno i drugie na raz. I tak to wygląda.
Sytuacja z blokadą mównicy wpisuje się w ten scenariusz. Kwestia regulacji praw dziennikarzy w Sejmie to wyłącznie pretekst do tej chucpy, którą obserwujemy od piątku (16 grudnia). Regulacje, które wprowadza marszałek Kuchciński, jeśli chodzi o pracę dziennikarzy, obowiązują od dawna w innych zachodnich parlamentach. W parlamencie niemieckim czyli Bundestagu, czy Parlamencie Europejskim, które są stawiane jako wzór demokracji, są nawet bardziej restrykcyjne.
Jeżeli takie rozwiązania wobec dziennikarzy, jak obowiązują w tych organach przedstawicielskich, miałyby obowiązywać w Polsce, to ja się dziwię, dlaczego opozycja twierdzi, że w Sejmie mamy do czynienia z zamachem na wolność mediów.
Czytaj też: Andrzej Duda spotkał się z Kaczyńskim i Kuchcińskim
Jednym słowem chodzi wyłącznie o pretekst. O to, by wyprowadzić ludzi na ulice, o to, by bronić esbeków. I tak to właśnie dzisiaj jest. Parlamentarna opozycja, ramię w ramię z byłymi funkcjonariuszami SB nawołuje do tego, by nic się nie zmieniało, by państwo było teoretyczne i by wszystko było tak, jak dotychczas.
Opozycja twierdzi, że marszałek Kuchciński niepotrzebnie wykluczył z obrad posła Michała Szczerbę. W odpowiedzi zablokowali mównicę. Ten spór jest może istotny dla specjalistów, jednak większość społeczeństwa zastanawia się, jak politycy zamierzają wyjść tego pata. Najbardziej chyba spektakularnego w polskim parlamentaryzmie.
- Trzeba oczywiście rozmawiać. Natomiast nie ma wątpliwości, że w zaistniałej sytuacji działania marszałka Kuchcińskiego były oparte o regulamin. To działania posłów Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej stanowiły naruszenie regulaminu.
Wystąpienie posła Szczerby było kolejnym z ciągu wystąpień posłów Nowoczesnej i PO, które naruszało regulamin. Stąd taka reakcja marszałka Sejmu. Poseł Michał Szczerba odwołał się do Komisji Regulaminowej i komisja to rozstrzygnięcie marszałka podtrzymała.
Czytaj też: Michał Dworczyk: Rosja nie będzie patrzeć na nas z założonymi rękami
Również zgodne z regulaminem było przeniesienie obrad do Sali Kolumnowej. Opozycja uniemożliwiła obrady na Sali Planarnej, w tej sytuacji marszałek nie miał wyjścia. Regulamin absolutnie przewiduje zmianę sposobu głosowania z elektronicznego na głosowanie ręczne. Kworum wówczas stwierdzają sekretarze, którzy zostali przez Sejm wybrani i którzy byli obecni na Sali Kolumnowej.
Opozycja twierdzi, ze nie można mieć co do tego pewności.
- Po przeliczeniu posłów stwierdzono, jest że kworum, czyli nie ma żadnych podstaw kwestionować prawomocność ustaw uchwalonych w trakcie tego posiedzenia. Oczywiście należy z opozycją rozmawiać co do unormowania tej sytuacji, ale przede wszystkim w kontekście zachowań opozycji.
Wydaje mi się, że tego rodzaju nieparlamentarne zachowania jakie miały miejsce w piątek, stanowią delikt karny, ponieważ doszło do nadużycia uprawnień przez posłów PO, jakich w historii polskiego parlamentaryzmu jeszcze nie było. Zablokowano stanowisko marszałka. Wcześniej mieliśmy do czynienia z blokadą mównicy Sejmowej, ale nie fotela marszałka, który przez to nie mógł prowadzić obrad na Sali Planarnej.
Jak rozwiązać zaistniałą sytuację? Nowoczesna właśnie ponowiła apel o powtórzenie głosowania budżetowego.
- Można zastanawiać się w jaki sposób z tego pata wyjść. Być może marszałek odstąpi od wymierzenia kar regulaminowych czy zgłaszania spraw do prokuratury w stosunku do posłów opozycji okopujących mównicę.
Oczywiście nie ma jednak możliwości powtórzenia głosowań, bo były one zgodne z prawem. Jeżeli byśmy się na to zgodzili, to znaczy, że godzimy się na anarchię w państwie.
KOMENTARZE (1)
Do artykułu: PiS potwierdza. Nie będzie powtórki głosowania w Sejmie. "To była próba zamachu stanu"