· Nowoczesna krytykuje propozycję ministerstwa finansów dotyczącą podatku od marketów.
· Według polityków Nowoczesnej sieci handlowe prawdopodobnie przeniosą koszty związane z tym podatkiem na dostawców. Wątpliwości prawne budzi także progresywna stawka podatkowa.
· Stracić mogą klienci i weekendowi sprzedawcy, podkreślają posłowie formacji opozycyjnej.
Markety będą płacić trzy stawki podatku od obrotów; stawka podstawowa będzie wynosić 0,7 proc., a pozostałe - 1,3 proc. i 1,9 proc. Podatek będzie też zawierać kwotę wolną, wynoszącą 18 mln zł rocznego obrotu - wynika z poniedziałkowego komunikatu Ministerstwa Finansów. Podatek, jak wynika z komunikatu, będzie miał charakter progresywny.
Zdaniem Nowoczesnej po wprowadzeniu podatku markety mogą pójść jedną z trzech dróg, aby pokryć koszty nowego podatku. Pierwsza to przeniesienie kosztów tego podatku na dostawców, druga to przełożenie kosztów na klientów, a trzecia, najmniej prawdopodobna to wliczenie przez markety tego podatku w koszty własne.
Przeczytaj o obradach wspólnych rządu i samorządu.
- To, co naszym zdaniem jest najbardziej prawdopodobne, to przełożenie tego podatku na dostawców. Historia już wielokrotnie pokazywała, jak duże sieci handlowe potrafią wymagać, wymuszać wręcz na dostawcach poszczególnych towarów - producentów mleka, producentów mięsa, chemii - bardzo niskie marże i niskie ceny. Obawiamy się, że tak naprawdę takim kozłem ofiarnym tego podatku będą dostawcy, którzy dostarczają produkty do tych największych sieci handlowych - mówiła we wtorek na konferencji prasowej w Sejmie posłanka Nowoczesnej Paulina Hennig-Kloska.
Dodała, że obawia się, iż wprowadzenie podatku może doprowadzić do podobnej sytuacji, jaka miała miejsce na rynku budowlanym po kryzysie ekonomicznym w 2008 r. Wtedy przedsiębiorcy, mówiła Hennig-Kloska, zabiegając o jakikolwiek kontrakty zawierali umowy, które nawet nie pokrywały ich własnych kosztów. Efektem było ogłoszenie upadłości przez wiele firm i niedokończone kontrakty.
Druga możliwość, na którą zdaniem Nowoczesnej mogą zdecydować się markety po wprowadzeniu nowego podatku, to przeniesienie kosztów z nim związanych na klientów; może dotknąć to zwłaszcza tzw. klientów weekendowych, czyli osoby robiące zakupy w sobotę i niedzielę.
Najmniej prawdopodobnym scenariuszem jest wliczenie przez markety podatków w koszty własne.
- Musimy mieć świadomość, że według danych za 2014 r. na 20 największych sieci handlowych w Polsce, pięć notowało straty, reszta pracowała na marży od jednego do trzech procent - podkreśliła Hennig-Kloska.
Jak zaznaczyła nie wiadomo, czy nowym podatkiem zostaną objęte sklepy internetowe. Jeżeli nie zostaną nim objęte zwiększy się ich przewaga nad tradycyjnym sklepami, a jeśli będą objęte, istnieje ryzyko, że znaczna część z nich przerejestruje się poza granice Polski, by uniknąć tego podatku.
Posłanka Kamila Gasiuk-Pihowicz przekonywała, że projekt zaproponowany przez Ministerstwo Finansów budzi także wątpliwości prawne przede wszystkim związane ze swobodą działalności gospodarczej, która, jak mówiła, jest jednym z fundamentów Unii Europejskiej.
- Widzimy tutaj uderzenie, ze względu na progresywną stawkę podatkową, której wyższa stawka obejmuje głównie sieci zagraniczne z wyjątkiem jednej polskiej sieci, widzimy tutaj podstawę, która może oznaczać, że będą dyskryminowane podmioty zagraniczne i może to stanowić naruszenie prawa unijnego i może budzić wątpliwości Komisji Europejskiej - powiedziała Gasiuk-Pihowicz.