Premier Ewa Kopacz zadeklarowała w poniedziałek, że nadal będzie realizować wyjazdowe posiedzenia rządu. "Uważam, że to jest bardzo dobry sposób na przybliżenie władzy do ludzi" - argumentowała. Dodała, że skrupulatnie stara się oddzielać działalność rządową od partyjnej.
Premier była pytana na poniedziałkowej konferencji prasowej w Oświęcimiu o wniosek PiS do prokuratury, w którym wskazano m.in., że wyjazdowe posiedzenie rządu zorganizowane 28 lipca we Wrocławiu w trakcie kampanii wyborczej do Sejmu i Senatu stanowiło "serię spotkań z wyborcami o charakterze agitacyjnym z wykorzystaniem środków Skarbu Państwa będących w dyspozycji Rady Ministrów, w szczególności wydatkowanych na transport osób i sprzętu (meble)".
Ewa Kopacz zapowiedziała, że "z pełną konsekwencją będzie realizować te wyjazdowe posiedzenia rządu". "I żałuję, że tego nie zrobiłam wcześniej" - dodała. "Od 11 miesięcy jestem premierem rządu i uważam, że to jedyny sposób na to, by nie zgadywać i nie fantazjować, jeśli chodzi o lokowanie pieniędzy i wspieranie określonych regionów, ale przede wszystkim, by rozwiązywać konkretne problemy. A z tymi problemami spotykam się właśnie tu, podczas spotkań moich ministrów z ludźmi, podczas moich spotkań z samorządowcami, również z mieszkańcami tych małych, mniejszych miast, miasteczek" - mówiła szefowa rządu.
Jej zdaniem wyjazdowe posiedzenia "to jest bardzo dobry sposób na przybliżenie władzy do ludzi". "Jedni będą siedzieć w Ujazdowskich w swoich gabinetach, inni chcą być bliżej ludzi. Ja wybieram tę drugą drogę; ja chcę być bliżej ludzi, żyć ich problemami i starać się. Byłoby to nadużyciem, gdybym powiedziała, że rozwiążę wszystkie problemy - nie jestem w stanie tego zrobić. Ale przynajmniej te najbardziej pilące do mnie docierają dzięki temu, że tu jestem" - mówiła Kopacz i dodała, że dzięki temu ma szansę szybciej pomagać ludziom.
"Władza bliżej ludzi jeszcze nikomu nie zaszkodziła, no chyba, że to jest władza, która się boi ludzi. My się ludzi - obywateli naszego ładnego kraju, pięknego kraju - nie boimy, więc będę jeździć i jeśli mi się uda przekonać wyborców, by zagłosowali na PO i jeśli będzie mi dane być nadal premierem, pełnić tę funkcję przez kolejne cztery lata, to przyjmę to jako zasadę" - zapowiedziała szefowa rządu.
Jak powiedziała w poniedziałek w Gdańsku marszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska, "rozumie, że PiS ma problem". Oceniła, że organizowanie wyjazdowych posiedzeń rządu w różnych regionach Polski "jest świetnym pomysłem (...) naprawdę to jest rzecz doskonała i fantastyczna".
"Żałuję, że Platforma i pani premier Ewa Kopacz doszła do tego tak późno, bo mogliśmy to zacząć od początku tej kadencji" - oceniła. "Jak obserwuję, jak reagują ludzie, kiedy mogą porozmawiać z ministrami na swoim terenie" - wyjaśniła.
Zaznaczyła, że "w tej chwili każda rzecz, którą robi polityk, i jeżeli będzie to robił dobrze, przez opozycję będzie uważane za prowadzenie kampanii". "To prawda, jest czas kampanii, w październiku mamy wybory, ale to nie powód, żebyśmy nie działali normalnie, nie funkcjonowali, nie robili tych rzeczy, które powinniśmy robić najlepiej, jak tylko potrafimy"- przekonywała.
O ocenę zawiadomienia PiS pytany był też szef MSZ Grzegorz Schetyna. "To brak siły i brak możliwości. Posiedzenia rządu, tego i następnego, co jakiś czas powinny odbywać się na wyjazdach. Rząd powinien rozmawiać i słuchać społeczności lokalnej, to służy Polsce" - mówił Schetyna.
Z zarzutami PiS nie zgadzali się także inni ministrowie. "Bardziej absurdalnego zarzutu nie można usłyszeć, bo jeżeli opozycja czyni zarzut rządowi z tego powodu, że pracuje, to naprawdę powinna się opozycja podrapać troszeczkę po głowie, zastanowić raz jeszcze, a później wyjść z jakimś bardziej przemyślanym komunikatem" - powiedział szef MAC Andrzej Halicki. "Tym bardziej jest to absurdalne, że jeszcze próbuje angażować prokuraturę. Naprawdę nie chcę komentować czegoś, co powinno się zbyć milczeniem" - dodał.
Szefowa MSW Teresa Piotrowska przekonywała z kolei, że "pracuje wśród służb mundurowych i spotyka się z funkcjonariuszami Straży Granicznej, jak dzisiaj w Nowym Sączu ze strażakami i policjantami, nie po to, żeby uprawiać politykę, tylko po to, żeby rozmawiać o inwestycjach, o wszystkich sprawach, które ich dotyczą". "Te posiedzenia się sprawdzają, dlatego że w rozmowach z ludźmi, nawet takich na ulicy dostrzegam, że ludziom się to podoba. A my nie służymy politykom, tylko służymy ludziom" - dodała.
Dziennikarze pytali też Kopacz, czy wyjazdowe posiedzenia rządu będą kontynuowane. Premier odpowiedziała, że będą się one odbywać, "niezależnie od tego, co zapowiedziała opozycja". "Staram się bardzo skrupulatnie oddzielać to, co rządowe, i to, co jest partyjne, bo jednocześnie jestem szefem partii" - zapewniła.
Podkreśliła, że kampanię wyborczą będzie prowadziła "najczęściej w weekendy, czyli od piątku do soboty i niedzieli". "W końcu jestem premierem polskiego rządu i Polska mi płaci za wypełnianie obowiązków jako premierowi - mówiła. "Do piątku będę pracować jako premier. W weekendy będę pracować jako szef partii. Będę bardzo aktywnie jeździć po Polsce. Tym bardziej, że to daje mi siłę" - dodała.
Szefową rządu spytano, czy podczas najbliższego wyjazdowego posiedzenia w Małopolsce będzie "wizytować" okręg kandydatki PiS na premiera Beaty Szydło.
"Nie wizytuję okręgów wyborczych, ja dzisiaj przyjeżdżam jako premier polskiego rządu, żeby zobaczyć jak wydawane są pieniądze" - mówiła Kopacz; podkreśliła że to nie jest spotkanie wyborcze, "ale wyjazd, gospodarcza wizyta premiera ze swoim rządem".
Premier poinformowała też, że w czasie swojej wizyty w Oświęcimiu złożyła wieniec przy Ścianie Straceń oraz odwiedziła oświęcimską bibliotekę, przy której powstanie Centrum Praw Obywatelskich. Podkreśliła, że w wielu miejscach w Oświęcimiu widać efekty czterech edycji rządowego strategicznego programu oświęcimskiego, w którym - jak mówiła - wykorzystano 103 mln zł. "Wykorzystano je maksymalnie, to widać (...) stąd refleksja, że ten program będzie kontynuowany" - mówiła Kopacz.
PiS złożył w poniedziałek zawiadomienie do prokuratury w sprawie nielegalnego prowadzenia kampanii wyborczej przez rząd Ewy Kopacz. Według niego agitacją wyborczą była także podróż premier na trasie od Warszawy do Małopolski w ramach trwającej od czerwca akcji wizerunkowej premier Kopacz pt. "Kolej na Ewę".
PiS zarzucił także PO rozpowszechnianie billboardów z wizerunkiem premier Kopacz opatrzonych napisem "Słucham, rozumiem, pomagam" i logotypem Platformy. W ten sposób - według PiS - udzielono komitetowi wyborczemu PO "korzyści majątkowych o charakterze niepieniężnym" polegających na rozpowszechnianiu plakatów i ulotek wyborczych ze środków z innego źródła niż fundusz wyborczy partii politycznej tworzącej komitet wyborczy.
Z kolei Platforma w zeszłym tygodniu zarzuciła PiS, że spot z kandydatką tej partii na premiera Beatą Szydło narusza przepisy o finansowaniu kampanii wyborczej; PO zapowiedziała też złożenie wniosku do prokuratury. Według Platformy spot został opisany jako element kampanii przed referendum, a nie ma żadnego związku z kampanią referendalną tylko parlamentarną. W spocie PiS kandydatka tej partii na premiera mówi, że Polacy mają prawo decydować o swoim państwie, o swojej pracy, o przyszłości swoich dzieci. Dodaje, że zwróciła się do prezydenta o dopisanie pytań do wrześniowego referendum.
6 września zgodnie z inicjatywą prezydenta Bronisława Komorowskiego Polacy mają odpowiadać na trzy pytania: czy są "za wprowadzeniem jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu"; czy są "za utrzymaniem dotychczasowego sposobu finansowania partii politycznych z budżetu państwa" i czy są "za wprowadzeniem zasady ogólnej rozstrzygania wątpliwości, co do wykładni przepisów prawa podatkowego na korzyść podatnika".
Do tej pory odbyły się wyjazdowe posiedzenia rządu premier Kopacz w Katowicach, Łodzi i Wrocławiu; we wtorek posiedzenie Rady Ministrów zostanie zorganizowane w Krakowie.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Kopacz: nadal będę realizować wyjazdowe posiedzenia rządu