– Mamy pośrednią inicjatywę ustawodawczą, a więc jeśli partnerzy społeczni coś wynegocjują i przedstawią w formie projektu, to rząd musi to wnieść do sejmu – mówi Piotr Duda, przewodniczący Rady Dialogu Społecznego.
Rada Dialogu Społecznego zastąpiła Komisję Trójstronną, która skądinąd nie zdała egzaminu. Myśli pan, że ten "nowy dialog" nie podzieli losu Komisji Trójstronnej i nie zakończy się fiaskiem?
Piotr Duda, przewodniczący Rady Dialogu Społecznego i szef NSZZ Solidarność: – Pierwszym warunkiem dobrego dialogu jest równowaga stron, a RDS znacznie wzmacnia pozycję partnerów społecznych, a więc pracodawców i związków zawodowych. Do tej pory w Komisji Trójstronnej to rząd miał pozycję uprzywilejowaną. I ten pierwszy warunek jest tutaj spełniony, ale różnic jest więcej.
Na przykład?
– Posiedzenia plenarne RDS są jawne, a do tej pory toczyły się za zamkniętymi drzwiami. Ze strony rządu w Radzie muszą uczestniczyć co najmniej konstytucyjni ministrowie, a więc osoby decyzyjne. Do tej pory były to często osoby z poziomu dyrektora – z całym szacunkiem dla nich – ale nie były to osoby decyzyjne. Rada ma też rotacyjne kierownictwo, nie jest tak, jak do tej pory, że stanowili je minister pracy czy przedstawiciel rządu.
Zostało zniesione prawo weta, a więc pojedyncza organizacja nie może blokować prac. Mamy pośrednią inicjatywę ustawodawczą, a więc jeśli partnerzy społeczni coś wynegocjują i przedstawią w formie projektu, to rząd musi to wnieść do sejmu. Jeśli tego nie zrobi, będzie musiał uzasadnić to na piśmie. To ważny element transparentności w debacie publicznej. I wreszcie – to prezydent powołuje członków rady i sprawuje patronat nad dialogiem społecznym. W radzie na stałe jest obserwator z ramienia prezydenta.
Cały artykuł na PulsHR.pl.
KOMENTARZE (1)
Do artykułu: Rząd Beaty Szydło będzie w pozycji usługowej wobec partnerów społecznych. Wszystko przez Radę Dialogu Społecznego