Ryszard Petru ostrzega przed tolerowaniem w życiu politycznym języka nienawiści. Twierdzi, że przyzwolenie na jego używanie było jedną z przyczyn śmierci Piotr S., który podpalił się w Warszawie.
• Tragedia Piotra S. nie powinna się wydarzyć - powiedział Ryszard Petru.
• Polityk twierdzi, że "część osób ma prawo myśleć, iż sytuacja w Polsce przypomina początek dyktatury" i właśnie takie oceny popchnęły samobójcę do desperackiego kroku.
Ryszarda Petru uważa, że sytuacja polityczna w kraju zaognia się na naszych oczach. Według niego akt samospalenia, którego dokonał Piotr S., jest jednym z objawów tego stanu rzeczy.
Samobójca., w chwilę przed podpaleniem się, rozrzucił przed Pałacem Kultury ulotki z listem, w którym twierdzi, że decyduje się na dokonanie tego czynu z powodów politycznych.
- To tragedia, która nie powinna się wydarzyć - powiedział w poniedziałek Piotr Petru na antenie Radia Zet. - Trzeba złożyć kondolencje rodzinie i najbliższym Piotra S., a my, politycy, powinniśmy wyeliminować z życia publicznego język agresji i nienawiści .
Czytaj też: Pałkiewicz: Poprawność polityczna doprowadzi Europę do tragedii
Petru liczy na to, że uda się uniknąć w przyszłości podobnych sytuacji. Jednak uważa też, że doszło do tak potężnego rozdźwięku w polskim społeczeństwie, iż "pewna grupa osób w Polsce myśli podobnie, jak Piotr S." Polityk podkreśla, że "nie można tego bagatelizować".
- Część osób ma prawo myśleć, że sytuacja w Polsce przypomina początek dyktatury - konkluduje.
Nowoczesna w opozycji
Nowoczesna jest formacją nastawioną konsekwentnie krytycznie do działań rządu Prawa i Sprawiedliwości. Jej politycy uważają, że od 2015 roku dochodzi do licznych przypadków naruszania, a nawet łamania Konstytucji. Wskazują na okoliczności zmiany zasad funkcjonowania Trybunału Konstytucyjnego. Negatywnie odnoszą się do projektów ustaw dotyczących Sądu Najwyższego i Krajowej Rady Sądownictwa.
Człowiek, jakich wielu?
Piotr S. był mieszkańcem podkrakowskich Niepołomic. Zajmował się prowadzeniem szkoleń z zakresu pozyskiwania środków unijnych. Często wyjeżdżał do Warszawy w celach służbowych.
Podpalił się na Placu Defilad 19 października. Lekarzom nie udało się go uratować. Poparzenia okazały się zbyt rozległe. Zmarł w niedzielę, 29 października, nie odzyskawszy przytomności.
Piotr S. miał dwójkę dorosłych dzieci. Od kilku lat leczył się psychiatrycznie. Walczył z depresją. Bliscy nie dostrzegali jednak w jego zachowaniu niczego podejrzanego. Przekonują, że akt, którego dokonał, miał podłoże polityczne i nie był związany z chorobą - tak okoliczności samobójstwa 54-letniego mężczyzny opisuje "Fakt".
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Ryszard Petru o rządach PiS: to pełzająca dyktatura