• Prokuratura Krajowa zbada sprawę wybuchu gazu w jednym z bloków w Gdańsku w 1995 roku.
• W ostatnich dniach wiceszef Kolegium IPN, historyk Sławomir Cenckiewicz sugerował, że za tragedią mógł stać Urząd Ochrony Państwa.
Dział prasowy PK poinformował w piątek, że "w związku z pojawiającymi się w ostatnich dniach w mediach informacjami dotyczącymi wybuchu gazu" 17 kwietnia 1995 roku w bloku w Gdańsku (w katastrofie zginęło 21 osób) i "ewentualnego udziału w tym zdarzenia Urzędu Ochrony Państwa", Prokuratura Krajowa z urzędu podjęła czynności sprawdzające.
- Prokuratorzy będą ustalali czy pojawiły się nowe fakty i dowody dotyczące przebiegu zdarzeń z dnia 17 kwietnia 1995 roku w Gdańsku, a także czy w trakcie tego zdarzenia oraz bezpośrednio po nim funkcjonariusze Urzędu Ochrony Państwa podejmowali jakiekolwiek działania niezgodne z prawem - wyjaśniono.
Informacje w mediach to efekt wpisu Cenckiewicza na portalu społecznościowym. Zastrzegał w nim, że zacytował "powszechną opinię różnych osób, które nawet w tę sprawę były zaangażowane", od której się dystansuje.
- W tym sensie się dystansuję, że nie mam na to żadnych dowodów. I przywołuję dokument, w którym jest mowa o tym, że jednak jakaś grupa operacyjna Urzędu Ochrony Państwa buszowała albo po gruzowisku, albo weszła do mieszkania płk Adama Hodysza - wyjaśnił. Zarazem dodał, że jeśli zapadłaby decyzja o "weryfikacji wniosków prokuratury z tamtych czasów" to "weryfikatorami tamtych wniosków powinni być śledczy z innych miast".
We wtorek (9.08) Centkiewicz napisał, że kiedy pracował kilka lat nad sprawą Lecha Wałęsy przygotowując książkę "SB a Lech Wałęsa" spotkał się z kilkoma osobami - "urzędnikami miejskimi, pracownikami tajnych służb, strażakami, a nawet byłym wiceministrem spraw wewnętrznych, którzy niezależnie od siebie mówili tak: "wybuch gazu w Gdańsku był operacją UOP, zaś ofiary niezamierzonym wypadkiem przy pracy".
"Dopytywałem: jak to możliwe?! Pewien funkcjonariusz b. SB, ale świetnie ustosunkowany w środowisku UOP/ABW, tłumaczył mi, że w zawalonym bloku mieszkał płk Adam Hodysz, którego ekipa prezydenta Lecha Wałęsy z delegatury UOP w Gdańsku, podejrzewała o przetrzymywanie kopii dokumentów agenturalnych Wałęsy/"Bolka". - Upozorowali wybuch gazu - mówił - żeby wyprowadzić później wszystkich mieszkańców i wejść do mieszkania Hodysza. Przesadzili, budynek się zawalił i zginęli ludzie. Ale do mieszkania i tak weszli" - jak mówił było to w czasach, gdy "Prezydent Wałęsa i jego ludzie czyścili wówczas archiwa ze wszystkich kompromateriałów". Jak dodał, Hodysz nie chciał o tym mówić powtarzając: "nie chcę mówić o Wałęsie, bo przez niego ledwie życia nie straciłem".
Cenckiewicz napisał, że wraca do tej sprawy, ponieważ odtajniono akta prokuratorskie Zbigniewa G., którego określa jako "zaufanego esbeka Wałęsy", później w UOP i ABW. G. - jak pisze Cenckiewicz - "był zamieszany w proces wyparowywania akt obciążających Wałęsę w gdańskim UOP. Został po 16 latach oczyszczony z zarzutów, choć sąd uznał, że do kradzieży akt doszło. Zabrakło dodatkowych twardych dowodów".
W aktach sprawy G. miał się znaleźć jego wniosek dowodowy z 28 września 2005 r., w którym pisze on o znalezisku w mieszkaniu Hodysza właśnie w czasie tragedii tego gdańskiego bloku. We wniosku ma być napisane, że "UOP miał te informacje od swojego agenta".
- Może więc wstrząsające opowieści moich źródeł informacji polegały na prawdzie? Tyle razy mówiłem, że sprawa Wałęsy na wiele pięter i wymiarów - napisał historyk.
Dzień później o sprawie wybuchu w bloku w 1995 r. w Gdańsku Cenckiewicz mówił też w programie "Minęła dwudziesta" w TVP Info.
- Dokument ten, który opublikowałem w części wydaje mi się istotny - mówił wyjaśniając, że do tej pory wielu funkcjonariuszy byłej SB, a potem pracowników UOP zaprzeczało, że kiedykolwiek w mieszkaniu Hodysza doszło do jakiegokolwiek przeszukania czy znalezienia materiałów dotyczących Lecha Wałęsy.
Prokuratura Okręgowa w Gdańsku, która badała przed laty sprawę katastrofy w budynku przy ul. Wojska Polskiego w Gdańsku umorzyła śledztwo w związku ze śmiercią sprawcy. Według śledczych, wybuch w bloku spowodował jeden z jego mieszkańców dokonując rozszczelnienia instalacji gazowej. Mężczyzna zginął na miejscu.
Rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Grażyna Wawryniuk powiedziała, że jeśli chodzi o sprawcę wybuchu przedawnienie tego czynu miało miejsce w 2005 r.
KOMENTARZE (1)
Do artykułu: Prokuratura Krajowa zbada sprawę wybuchu gazu w bloku w Gdańsku