Jeszcze w tym miesiącu przedstawiciele Ministerstwa Spraw Wewnętrznych oraz górskich służb ratowniczych mają spotkać się z posłami sejmowej komisji kultury fizycznej, sportu i turystyki, by przedyskutować ewentualne zmiany w prawie dotyczące ruchu turystycznego w górach. To efekt serii wypadków w Tatrach. Od świąt zginęło tam 14 osób.
Uczestnicy spotkania będą szukać sposobu, by w przyszłości zwiększyć bezpieczeństwo turystów. Nie można wykluczyć, że w dyskusji pojawi się propozycja czasowego zamykania szlaków powyżej schronisk, jak to się dzieje w sezonie zimowo-wiosennym na Słowacji (zakaz obowiązuje tam od 1 listopada do 15 czerwca).
Na Słowacji ponadto - podobnie zresztą jak w górach niemal całej Europy - akcje ratownicze są płatne. Turysta musi się więc ubezpieczyć, a jeśli tego nie zrobi, to z własnej kieszeni musi pokryć koszty akcji. Te z kolei idą czasami nawet w dziesiątki tysięcy złotych. Jeszcze więcej kosztuje to w krajach alpejskich: Szwajcarii, Austrii, Niemczech, Francji, czy Włoszech. Tam godzina akcji służb ratowniczych to wydatek rzędu 15-20 tys. euro (ok. 64-86 tys. zł). Sam transport helikopterem poszkodowanego turysty w Alpach to 1,5-2 tys. euro (ok. 6,5 - 8,6 tys. zł) za godzinę lotu.
W ubiegłym roku Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe przeprowadziło 619 akcji ratowniczych (w tym z udziałem śmigłowca 173). W samych Tatrach odbyło się 226 wypraw ratunkowych (w tym 173 z udziałem śmigłowca). W trakcie tych działań ratowano 722 osoby, w tym w Tatrach 676 (209 osób z użyciem śmigłowca). Odnotowano 16 wypadków śmiertelnych, w tym w Tatrach Polskich 13, w Paśmie Spisko-Gubałowskiem – 2 i jeden w górach południowej Małopolski.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Po tragicznej serii wypadków w Tatrach będzie zmiana przepisów i obowiązkowe ubezpieczenie?