Szef BBN akcentuje, że zwolnienie Czesława Juźwika było inną sytuacją niż przeszłość w PZPR jego bliskiego współpracownika Mirosława Wiklika.
• Elementem odróżniającym obu pracowników Biura Bezpieczeństwa Narodowego (BBN) było wykształcenie Juźwika odebrane w ZSRR
• - Przeszłość (Wiklika) była mi znana - mówił w poniedziałek (2 października) szef BBN, który bronił swoich kadrowych decyzji.
• Zmiany i informacje w BBN śledzi opinia publiczna, która wpisuje konflikt w spór prezydent Andrzej Duda - minister Antoni Macierewicz.
Sytuacja kadrowa w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego (BBN) zastanawia prawicowe media. Po tym, jak we wrześniu opinię publiczną obiegła informacja o zwolnieniu pułkownika Czesława Juźwika, w pierwszych dniach października portal Niezależna.pl podał informację o Mirosławie Wikliku.
Wiklik jest od kilku miesięcy dyrektorem gabinetu szefa BBN Pawła Solocha. Z prawicowego portalu można się było dowidzieć, że należał do PZPR. Był też oficerem politycznym w 6. Batalionie Powietrznodesantowym.
Czytaj też: Szef MON w Chorwacji
Do rewelacji o jego współpracownikach Paweł Soloch odnosił się w RMF FM w poniedziałek (2 października).
- W przypadku Czesława Juźwika, jego przeszłość nie była mi znana - rysował różnicę między zwolnionym wojskowym, a Wiklikiem kierujący BBN. - Jeśli chodzi o osoby związane ze służbami PRL, ze szkołami w ZSRR, to jest to ewidentny problem, choć wiem, że występują we wszystkich instytucjach. Obóz dobrej zmiany podejmuje wobec nich decyzje kadrowe - konkludował Soloch.
Zastrzegł jednocześnie, że ani on, ani jego polityczni towarzysze nie będą przy tych decyzjach łamać prawa. Nawet jeśli będzie dochodziło do zwolnień.- Wyrzucanie (z pracy) też wchodzi w grę, zgodnie z przepisami - zaakcentował.
W przypadku Wiklika Soloch nie widzi skandalu.
Czytaj też: Manewry Dragon 17 podsumowane
- Przeszłość (tej osoby) była mi znana - dopowiedział w stacji radiowej polityk z otoczenia prezydenta. Po czym podkreślił, że należenie do PZRP w PRL nie ma dla niego takiej samej wagi obciążającej, co ukończenie moskiewskich czy radzieckich szkół wojskowych.
Poświadczyłby za niego Lech Kaczyński
W życiorysie Wiklika jest jeszcze jeden aspekt, który pozwala prezydenckiemu obozowi przychylniej patrzeć na jego epizod PRL-owski. Wiklik w latach 90. był oficerem GROM, elitarnej formacji Wojska Polskiego. Jawnie przyczyniła się ona do poprawy relacji i budowy zaufania między Warszawą i Waszyngtonem.
Ponadto Wiklika sprawdzili i weryfikowali Lech Kaczyński i Władysław Stasiak. Ostatni to bliski współpracownik Lecha Kaczyńskiego, w latach 2007-2009 szef BBN, w latach 2009-2010 szef Kancelarii Prezydenta RP. Stasiak był na pokładzie TU-154M, który rozbił się w Smoleńsku.
Dla cytowanego Pawła Solocha weryfikacja Wiklika przez jego tragicznie zmarłych kolegów to dostateczne potwierdzenie jego kompetencji.
BBN wojuje z MON
Sytuacja między BBN a MON staje się napięta i część opinii publicznej widzi w działaniach prawicowych mediów próbę obniżenia autorytetu prezydenta przez ataki na jego otoczenie, np. przez wynajdywanie faktów z przeszłości ludzi w BBN.
Sprawę tę komentuje żywo opozycja, która ocenia całość relacji na linii MON-Andrzej Duda nawet jako wojnę. Do takiej narracji nie przekonuje poseł Ryszard Czarnecki (PiS), który w poniedziałek studził emocje.
- Absolutnie nie można mówić o żadnej wojnie - mówił w rozmowie z portalem wPolityce.pl europoseł. - Pojawiły się różnice zdań, ale jestem przekonany, że prezydent Andrzej Duda wie, iż wyborcy wybaczają politykom błędy, ale nie wybaczają braku jedności.
Czarnecki akcentował, że prezydent jest pragmatykiem i wie, że wyborcy prawicy i centroprawicy nie wybaczą braku jedności, co będzie jasne w nadchodzących wyborach samorządowych i parlamentarnych.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Paweł Soloch z BBN: PZPR to nie to samo, co studia wojskowe w Moskwie za ZSRR