Po odrzuceniu projektu "Ratujmy Kobiety 2017" Nowoczesna zapowiada nowy projekt ustawy w sprawie aborcji, a Platforma deklaruje prace nad propozycją dot. m.in. antykoncepcji i edukacji seksualnej. Opozycja ma problemy z wiarygodnością - ocenia PiS.
- Sejm odrzucił w pierwszym czytaniu obywatelski projekt komitetu "Ratujmy kobiety 2017", zakładający liberalizację obowiązujących przepisów dot. aborcji. Propozycja zakładała m.in. prawo do przerywania ciąży na żądanie kobiety do końca 12. tygodnia.
- Do dalszych prac w komisji trafił natomiast projekt Komitetu Obywatelskiego #ZatrzymajAborcję, który zaostrza przepisy, eliminując możliwość legalnego przerwania ciąży ze względu na ciężkie wady płodu.
Przypomnijmy, by do prac w komisji trafił także projekt "Ratujmy kobiety 2017" zabrakło 9 głosów. W głosowaniu w tej sprawie nie wzięło udziału 10 posłów Nowoczesnej. Troje posłów PO głosowało przeciw skierowaniu projektu do komisji. Innych siedemnastu posłów Platformy nie uczestniczyło w środowym głosowaniu. Wśród przeciwników odrzucenia projektu w pierwszym czytaniu było natomiast 58 posłów klubu PiS.
Sprawę komentowali w niedzielę politycy dyskutujący w studiach TVP i TVN24.
Poseł Nowoczesnej Witold Zembaczyński ocenił w TVN24, że "jeżeli powstał jakiś błąd, to zawsze jest okazja do tego, żeby go naprawić". "Jest projekt Joanny Schmidt i posłanek Nowoczesnej, który jest znacznie lepszy od tego, który niestety nie trafił do komisji" - zapowiedział. Według Zembaczyńskiego, Nowoczesna rozważa możliwość zgłoszenia projektu razem z projektem "Ratujmy Kobiety 2017" do komisji. "Po to mamy w przyszłym tygodniu zarząd, po to mamy klub, żeby na to jednoznacznie odpowiedzieć" - wyjaśnił.
Z kolei według Bartosza Arłukowicza (PO), środowe głosowanie "może było potrzebne" opozycji, żeby się "wreszcie otrząsnęła". "Najgorszym" jednak - zdaniem posła PO - efektem tego głosowania jest przekazanie do dalszych prac sejmowych projektu, który "zaostrza" przepisy aborcyjne. Dopytywany w TVN24, czy Platforma też bierze udział w przygotowywaniu nowych projektów ws. aborcji odparł: "osobiście pracuję w grupie między Nowoczesną i PO, w której tworzymy projekt ustawy zwiększającej dostępność do antykoncepcji, do antykoncepcji seksualnej, edukacji seksualnej".
W ocenie wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego (PiS), "opozycja ma problem z fundamentalną kwestią, jaką jest wiarygodność", bo najpierw mówi o "walce o prawa kobiet", a potem "niektórzy posłowie zasypiają i nie przychodzą na głosowanie". "To jest kwestia fundamentalna w polityce i czy naprawdę wierzy się w to, o co się walczy, czy nie" - podkreślił w TVN24.
Jaki zaznaczył, że projekt #ZatrzymajAborcję, który trafił do dalszych prac w komisji, "usuwa tylko jedną przesłankę, mianowicie eugeniczną". "Ktoś musi być głosem tych osób, które są słabsze, które nie potrafią jeszcze mówić, które nie potrafią się bronić" - przekonywał.
Szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Jacek Sasin (PiS) stwierdził w TVP Info, że "opozycja ma tutaj straszliwy problem". Ta sytuacja całkowicie obnażyła hipokryzję partii opozycyjnych" - ocenił. Wyjaśnił, że część posłów PiS zdecydowała się zagłosować za skierowaniem projektu "Ratujmy Kobiety 2017" do komisji, ponieważ partia chce, by projekty obywatelskie były w Sejmie dyskutowane. "Okazało się, że opozycja w sejmie jest tak skuteczna, że nawet 58 głosów ze strony klubu PiS nie było w stanie zapewnić opozycji sukcesu w głosowaniu" - powiedział Sasin.
Rzecznik prezydenta Krzysztof Łapiński odnosząc się do tej sprawy powiedział: "Polsce potrzebny jest i dobry rząd, i poważna opozycja". "Dobry rząd mamy, na poważną opozycję trzeba będzie jeszcze poczekać" - ocenił w TVP.
Poseł PSL Piotr Zgorzelski mówił w TVN24, że "wielkim problemem opozycji liberalnej jest to, że nie potrafi zrealizować wzbudzonych wcześniej nadziei w swoim elektoracie". Poseł Kukiz'15 Tomasz Rzymkowski stwierdził natomiast, że opozycja, wyrzucając posła - jak mówił - "tylko z tego powodu, że zagłosował zgodnie z własnym sumieniem", pokazała "swoje totalitarne oblicze".