• Antoni Macierewicz po spotkaniu w Amsterdamie podkreślił, że sojusznicze bazy na wschodniej i południowej flance NATO są pilnie potrzebne.
• Pentagon planuje zwiększenie swoich sił na wschodzie Europy.
• Amerykański sprzęt i uzbrojenie za pół roku w polskich magazynach?
- W swoim wystąpieniu skoncentrowałem się na konieczności obecności NATO na flance wschodniej, wskazując, że takie państwa jak Ukraina, Mołdawia, Gruzja pilnie jej potrzebują - mówił Antoni Macierewicz, szef MON, po spotkaniu ministrów obrony państw UE, w którym uczestniczył w piątek, 5 lutego, w Amsterdamie.
- Obecność ta jest dla (…) narodów i państw, które są najbardziej wystawione na presję i agresję rosyjską (...) ważnym symbolem solidarności – podkreślił.
Szef MON dodał podczas spotkania ministrów, że problem bezpieczeństwa na flance wschodniej, jak i flance południowej NATO, to dla Polski priorytet.
Obecnie w kraju mamy do czynienia z tzw. „stałą rotacyjną obecnością" wojsk amerykańskich. Rząd i MON chcą, by w Polsce powstały stałe bazy NATO.
Eksperci przypominają, że w czasie zimnej wojny na wschodniej granicy sojuszu rozmieszczonych było ponad 20 dywizji z czołgami i artylerią. Obalenie muru berlińskiego, w którym Polacy mieli swój udział, a także koniec zimnej wojny, zmieniły priorytety bezpieczeństwa sojuszu. Optymistycznie przyjęto, że żadne starcie zbrojne na większą skalę Europie nie grozi. Europa redukowała armie, zmniejszała budżet na zbrojenia. W ramach cięć budżetowych, w 2012 roku także administracja Baracka Obamy ogłosiła wycofanie dwóch brygad z Niemiec.
Czytaj też:Antoni Macierewicz zakończył wizytę we Francji
Imperialna polityka Rosji oraz wojny w wielu regionach świata wyrwały zachodnich polityków z optymistycznych prognoz co do europejskiego bezpieczeństwa.
- Wiem, że przez wieki historii Polacy byli porzucani przez przyjaciół, kiedy najbardziej ich potrzebowali. Polska nigdy nie zostanie pozostawiona sama sobie – zadeklarował Barack Obama, prezydent USA podczas wizyty w Warszawie w 2014 r., już po aneksji Krymu.
O pilnej potrzebie wzmocnienia wschodnich granic sojuszu mówi też raport think tanku Rand Corporation, opracowany przez amerykańskich oficerów oraz przedstawicieli administracji cywilnej, którzy przeprowadzili symulację wojenną Rosji z NATO na wschodniej flance Sojuszu Północnoatlantyckiego.
Trzy dni – tyle ich zdaniem trwałaby ten etap wojny, którą Zachód by przegrał. W 36 godzin oddziały rosyjskie byłyby w stolicach państw bałtyckich.
Aby nie dopuścić do takiego scenariusza Pentagon planuje zwiększenie swoich sił na wschodzie Europy. Polska zabiega, by przynajmniej jedna z 5 -7 planowanych przez USA baz zlokalizowana była w Polsce. Wspiera nas w tych dążeniach czeski MON.
Pentagon chce w pierwszej kolejności zmagazynować w państwach członkowskich na wschodniej granicy sojuszu ciężkie uzbrojenie i pojazdy pancerne. Eksperci wyliczyli, że USA uzyskałyby w ten sposób dodatkowo ekwiwalent dwóch brygad z ciężkim sprzętem.
Ash Carter, sekretarz obrony USA, ujawnił, że na zmagazynowanie ciężkiego uzbrojenia w naszej części Europy zaplanowano sumę 3,4 mld dol.
Polska już wcześniej ustaliła z USA, że magazyny ciężkiego uzbrojenia i sprzętu amerykańskich sił zbrojnych w Polsce powstaną w Skwierzynie, Ciechanowie, Drawsku Pomorskim, Łasku i Choszcznie.
Strona polska chciałby, aby na początek amerykanie zostawili sprzęt oddziałów biorących udział w ćwiczeniu „Anakonda”, które w czerwcu br. odbędą się na polskich poligonach.
To możliwe. Gen. broni Ben Hodges, dowódca wojsk lądowych USA w Europie, już podczas spotkania w listopadzie ub. r. w Warszawie z ministrem Macierewiczem potwierdził, że w ćwiczeniach „Anakonda” oraz międzynarodowych ćwiczeniach powietrznodesantowych Swift Response weźmie udział ok. 10 do 15 tys. żołnierzy. Wrócą do siebie bez sprzętu?