• Po tym, jak jego słowa wywołały szereg komentarzy, Mateusz Morawiecki postanowił załagodzić sytuację.
• - Mówiąc, że prawo nie jest najważniejsze, protestowałem przeciwko bezrefleksyjnemu podejściu prawniczemu - napisał wicepremier wieczorem w czwartek (16 lutego).
• Opozycja krytykowała go po wywiadzie dla niemieckiej stacji sugerując, że Polskę sprowadził do "republiki bananowej".
Po wywiadzie, który przeprowadził z polskim wicepremierem ministrem rozwoju i finansów niemiecki dziennikarz, rozgorzała burza medialna. Wiele interpretacji słów polskiego polityka odebrano jako lekceważenie przez niego prawa. Ponieważ wywiad doczekał się szerokiego odzewu, który Morawieckiego nie ucieszył, polityk w czwartek (16 lutego) prostował swoje słowa w liście skierowanym do telewizji Polsat.
- Redaktor Deutsche Welle Tim Sebastian stwierdził, że powszechnie przyjmuje się, iż "nikt ani nic nie jest ponad prawem", z czym się zgadzam - nie ma równych i równiejszych: każdy powinien być sprawiedliwie osądzony bez względu na jego majątek czy pozycję społeczną. Tego wymaga równość wobec prawa, której nasz rząd nigdy nie kwestionował, a wręcz odwrotnie – jej pełne urzeczywistnienie jest dla nas priorytetem - przytaczał słowa Morawieckiego internetowy serwis Polsatu.
I dalej doprecyzował minister najbardziej krytyczny element rozmowy dla niemieckiej stacji.
- Mówiąc, że prawo nie jest najważniejsze, protestowałem przeciwko bezrefleksyjnemu podejściu prawniczemu, tak zwanemu prawniczemu pozytywizmowi, który może mieć drastyczne skutki - zaznaczał. Pozytywizm prawniczy to szkoła spojrzenia na prawo, która postulowała radykalne oddzielenie prawa i norm prawnych od zasad etycznych.
Morawiecki w liście do telewizyjnej redakcji akcentował, że pewne zjawiska na świecie, które uważa się powszechnie za krzywdzące miały legitymację prawną krajów w jakich zaistniały. Wymienia: apartheid (segregację rasową w RPA), pozbawienie niemieckiego obywatelstwa osób pochodzenia żydowskiego (w III Rzeszy Niemieckiej).
- Smutne przykłady z historii pokazują, że fetyszyzacja prawa i skrajny prawny pozytywizm mogą być dużo bardziej niebezpieczne i stanowić zasłonę dla szkodliwych lub w szczególnych przypadkach, zbrodniczych działań - dodaje wicepremier.
Opozycja krytykowała wicepremiera
Po wywiadzie Morawieckiego spadłą na niego krytyka np. ze strony Ryszarda Petru, który słowa z wywiadu komentował tak:
- Postawił Polskę w koszmarnym świetle. To sygnał dla świata, że Polska odchodzi od demokracji i rządów prawa - wypowiedź padła w Bydgoszczy w czwartek (16 lutego). - Morawiecki sugeruje, że ważniejsza jest wola narodu, czyli Kaczyński. To wskazywałoby, że Polska jest republiką bananową – prawo istnieje, chyba że Kaczyński chce inaczej. To największa antyreklama Polski, jaką słyszałem od 26 lat. Jeśli Morawiecki nie zostanie zdymisjonowany, a wiemy, że premier Szydło chciałaby to zrobić, to ta wypowiedź pójdzie w świat. To wypowiedź tak skandaliczna, antypolska, antypatriotyczna i głupia, że aż wstyd.
Rządowemu koledze przyszedł z pomocą Jarosław Gowin:
- Petru atakujący Morawieckiego za wypowiedź w tv niemieckiej, najwyraźniej nie wie co to pozytywizm prawniczy. Zero zdziwienia - konkludował wypowiedź Petru lider Polski Razem.
KOMENTARZE (4)
Do artykułu: Mateusz Morawiecki prostuje słowa z wywiadu dla Deutsche Welle