Specjaliści chwalą pomysł opracowania map potrzeb zdrowotnych w kardiologii. Mówią: dobrze, że są, ale wymagają dopracowania, bo mają szereg niedociągnięć. To potrzebne narzędzie, które powinno w jednoznaczny sposób dostosować dostępność usług do przyszłych potrzeb pacjentów.
Dr Piotr Jankowski przewodniczący Komisji Promocji Zdrowia Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego nie ma wątpliwości, że dobrze się stało, iż mapy potrzeb zdrowotnych w zakresie kardiologii w ogóle powstały.
- To zdecydowany krok naprzód. Mapy na pewno będą wymagały aktualizacji za rok, czy dwa, kiedy będą ukazywać się nowe informacje epidemiologiczne dotyczące zachorowalności i umieralności i tego jak będzie zmieniać się opieka medyczna w poszczególnych regionach kraju. Pewnie ta aktualizacja będzie okazją do dalszej poprawy powstałych teraz map w kardiologii - zaznacza Jankowski.
Ekspert podkreśla też, że jak każde nowe działania, także i te mogły być wykonane lepiej, jednak cieszy go fakt, że podjęto prace i, że mapy dają pewien obraz sytuacji i stanowią punkt wyjścia do dalszej analizy.
Jak tłumaczy, z map wynika, że obecnie mamy zabezpieczone zapotrzebowanie jeśli chodzi o leczenie zawałów serca, czy inne metody operacyjne. Nie ma jednak dowodów, że w całym kraju opieka ambulatoryjna jest w wystarczającym zakresie.
- Leczenie zawałów serca jest zaliczane do największych sukcesów w kardiologii polskiej i na świecie. I to rzeczywiście pokazują te mapy. Jednak w zakresie opieki ambulatoryjnej czy leczenia pacjentów z niewydolnością serca, mapy wskazują, że w dużym stopniu tę sytuację nie tylko można, ale i trzeba poprawić. Trzeba też podkreślić, że mapy, poza podawaniem aktualnej sytuacji, mają też aspekt oceny zapotrzebowania w przyszłości - podkreśla Jankowski.
I dodaje. - Oczywiście, zawsze przewidywanie jest obarczone dużym ryzykiem błędu, ale trzeba mieć świadomość, że mimo iż teraz sytuacja w kardiologii jest dobra, to w najbliższej przyszłości może się zmienić. Wciąż bowiem stoimy przed ryzykiem nowej epidemii chorób układu krążenia spowodowanej np. złymi nawykami żywieniowymi czy dotyczącymi aktywności fizycznej wśród polskich dzieci i młodzieży, co za 20-30 lat może pogorszyć znacząco epidemiologię chorób układu krążenia.
Czytaj dalej na rynekzdrowia.pl