- Teraz jest szansa na wyjaśnienie okoliczności katastrofy smoleńskiej, mamy wolę polityczną - mówi wdowa po Tomaszu Mercie, Magdalena Merta.
• Jak mówi wdowa po Tomaszu Mercie, Magdalena Merta, ostatnie działania Prokuratury Krajowej dają szanse na wyjaśnienie okoliczności katastrofy smoleńskiej.
• Jak dodała, lata zaniedbań i fałszerstw, do których - w jej przekonaniu dochodziło - wynikały ze zlecenia politycznego.
Tomasz Merta był historykiem myśli politycznej, publicystą, ekspertem ds. edukacji, podsekretarzem stanu w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Został ekshumowany w listopadzie ubiegłego roku, w grudniu. Po potwierdzeniu jego tożsamości ponownie go pochowano. Jego żona o ekshumację wnioskowała już w 2011 r., po tym jak otrzymała dokumentację rosyjską. Wielokrotnie podkreślała, że są w niej błędy; miała wątpliwości, czy w grobie faktycznie spoczywa ciało męża.
Zdaniem Merty dopiero ostatnie działania Prokuratury Krajowej dają szanse na wyjaśnienie okoliczności katastrofy. - Na pewno mamy takie poczucie, że jeżeli kiedykolwiek byliśmy najbliżej tego, to właśnie teraz. Mamy wolę polityczną, bo te lata zaniedbań i fałszerstw wynikały jednak - w moim przekonaniu - z pewnego zlecenia politycznego. Wierzę, że teraz zajmują się tym uczciwi ludzie, mam jak najlepsze doświadczenia z Prokuraturą Krajową a jak najgorsze - z prokuraturą wojskową (która wcześniej prowadziła śledztwo - PAP). Myślę, że poziom empatii, taktu, profesjonalizmu obecnych prokuratorów jest czymś, czego nie doświadczaliśmy wcześniej - oceniła.
Jak powiedziała, zbliżająca się rocznica katastrofy smoleńskiej będzie dla niej spokojniejsza. - Udam się na grób mojego męża, mając pewność, że to właśnie on jest w tym miejscu pochowany. Dla mnie ważne jest też to, że po ekshumacji został pochowany godnie. Owinęliśmy jego ciało w całun uszyty, przygotowany przez nas. Wiem, że w jego trumnie nie ma rzeczy, których nie powinno tam być - powiedziała.
- Ale ta rocznica też będzie bolesna, jak każda do tej pory. Nie jest łatwo pogodzić się ze śmiercią bliskich. Zbliżają się też święta. A przecież te wielkanocne, w 2010 r. były ostatnimi, które spędziliśmy razem. Nie da się myśleć o świętach Wielkiej Nocy bez kontekstu śmierci męża i innych osób, które w Smoleńsku zginęły - powiedziała wdowa.
Dodała, że myślami, sercem, modlitwą, będzie przy tych, którzy nadal czekają, m.in. na potwierdzenie tożsamości ofiar katastrofy. - Chciałabym, żeby znaleźli się w tym samym punkcie co ja, znaleźli ukojenie wiedząc, że w grobach znajdują się ich bliscy - powiedziała.
Pytana, jak spędzi rocznicę powiedziała, że co roku rodzina i przyjaciele jej męża spotykają się wspólnie przy jego grobie. - Tak będzie też w tym roku. To bardzo wzruszająca dla mnie chwila i taki wielki dar, że ludzie chcą pamiętać mojego męża takim jaki był. Będę też oczywiście na wieczornej mszy i marszu, który przejdzie Krakowskim Przedmieściem pod Pałac Prezydencki (w Warszawie - PAP) - dodała.
Odnosząc się do różnic pomiędzy rodzinami smoleńskimi, m.in. w podejściu do ekshumacji (część osób jest im przeciwna - PAP) Merta powiedziała: - Tworzymy wspólnotę żałoby, czy nam się to podoba czy nie i różnice występujące w niektórych momentach absolutnie jej nie rozbiją. Dyskusja o ekshumacjach nie ma sensu, bo może nam się to podobać albo nie, ale decyduje o tym prokuratura. Nie ma możliwości prawnych cofnięcia tej decyzji.
10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku w katastrofie Tu-154M zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Magdalena Merta o katastrofie smoleńskiej: Lata zaniedbań wynikały ze zlecenia politycznego