• Marszałek Senatu Stanisław Karczewski przyznał, że propozycje regulacji obecności mediów w Sejmie były źle komunikowane.
• - Będziemy prowadzić z dziennikarzami dialog - podkreślił polityk.
• We wtorek (20 grudnia) rano doszło do przesunięcia przez policję manifestujących pod Sejmem. Opozycja nadal była obecna w tym czasie na sali plenarnej Sejmu.
Marszałek Senatu, który w poniedziałek (19 grudnia) negocjował z mediami zasady obecności w Sejmie przyznał, że koszt wizerunkowy jaki partia (PiS) poniesie będzie duży. Ocenił, że błędem w komunikacji było działanie, które zaogniło sytuację w parlamencie.
- Było za mało rozmów, konsultacji - stwierdził na łamach "Rzeczpospolitej" Karczewski. Wywiad publikowano we wtorek (20 grudnia). Zdaniem polityka doszło więc do przekłamań i złych interpretacji. - To obróciło się przeciw nam - wyjaśnił Karczewski. Co nie znaczy, że Karczewski łagodniej ocenił opozycję. Stwierdził, jak wielu komentatorów, że opozycja czekała na pretekst z akcją w Sejmie.
- Będziemy prowadzić z dziennikarzami dialog - zapewnił, starając się jeszcze raz łagodzić sytuację. Wedle ustaleń z poniedziałku (19 grudnia) nowe propozycje obecności dziennikarzy w Sejmie mają być znane na początku stycznia.
Sejm wśród barierek we wtorkowy ranek
Wczesnym rankiem we wtorek (20 grudnia) policja usuwała protestujących z ulic wokół Sejmu.
- Działaliśmy na wniosek Straży Marszałkowskiej, która się do nas zwróciła podnosząc to, że osoby te blokują możliwość wyjazdu z terenu Sejmu. Ta droga jest drogą ewakuacyjną - powiedziała podinsp. Magdalena Bieniak z warszawskiej policji. - W związku z tym została podjęta decyzja o rozwiązaniu tego zgromadzenia, o czym jego uczestnicy zostali poinformowali i poproszeni o opuszczenie tego miejsca, po to aby stworzyć dojazd dla służb ratunkowych - poinformowała.
Czytaj: Politycy PSL liczą na szybki kompromis
Jak dodała, część osób zastosowała się do wezwań policji.
- Pozostali, mimo wielokrotnych wezwań policji, nie zastosowali się do tych wezwań. 10 osób zostało wyprowadzonych. Te osoby stoją po drugiej stronie ulicy - powiedziała Bieniak.
Poinformowała, że nikt nie został zatrzymany.
Opozycja trwa na sali sejmowej
W tym samym czasie trwał nadal protest okupacyjny sali sejmowej. Politycy opozycji uważają, że trwa posiedzenie Sejmu, które nie dało się zakończyć w piątek (16 grudnia).
- Jesteśmy cały czas w Sejmie - powiedział w "Sygnałach Dnia" Polskiego Radia poseł PO Andrzej Halicki. Dopytywany, do kiedy posłowie opozycji zamierzają pozostać w Sejmie odpowiedział, że zostaną tam "do skutku".
Czytaj: Rozbieżność zdań w PiS
- Nie zamknęliśmy posiedzenia 33., jesteśmy na sali plenarnej. Przywrócimy także możliwość funkcjonowania mediów, żeby można było dokończyć sesję - dodał.
- Dzisiaj mamy taką sytuację, że usunięto grupę osób spod Sejmu. Otoczono nas barierkami i tworzy się jakąś twierdzę nie do zdobycia. Nie wiem, czemu to służy - powiedział Halicki.
- Policja jest cały czas. Są siły tak, jakby był mecz podwyższonego ryzyka. Czy parlament jest takim miejscem, w który ma być tyle policji? To kompromitacja. PiS kompromituje Polskę w świecie takimi właśnie działaniami siłowymi - powiedział poseł PO.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Karczewski o dziennikarzach w Sejmie: Było za mało konsultacji