Poseł PO opowiada dlaczego nie zaskoczyło go weto prezydenta. Uważa, że szkoda, iż prezydent mówiąc „a”, nie powiedział „z”, ale i tak należą mu się podziękowania. - Rządzący uwierzyli w swoją misję i nieomylność. Jakby żyli w innym, niż my wszyscy świecie – wyjaśniał w rozmowie z parlamentarny.pl Borys Budka, zastępca przewodniczącego Sejmowej Komisji Nadzwyczajnej do zmian w kodyfikacjach, były minister sprawiedliwości.
Nie ma w Europie demokratycznego państwa, w którym politycy zgłaszaliby kandydatów na sędziów i jednocześnie ich wybierali. A PiS chce by tak było w Polsce.
Prezydent wyraźnie wskazał winnego tej sytuacji, czyli ministra Zbigniewa Ziobro, który chciał w sposób niezgodny z Konstytucją, przejąć uprawnienia do wpływania na obsadę Sądu Najwyższego i sposób jego funkcjonowania.
Brakuje trzeciego weta, istotnie. Prezydent podpisując trzecią ustawę o ustroju sądów powszechnych dał prokuratorowi generalnemu, politykowi, możliwość obsadzania wszystkich stanowisk prezesów i wiceprezesów w sądach polskich.
Ustawa ta stanowi naruszenie Konstytucji, zasady trójpodziału władzy i ubolewam, że prezydent mówiąc „a”, nie powiedział „z”. Z pewnością dwa weta to dobry ruch prezydenta, decyzja za którą należy podziękować.
Teraz jest czas by prezydent Duda zorganizował dyskusję, w której wzięłyby udział różne środowiska, nie tylko politycy, na temat zmian w wymiarze sprawiedliwości. Zmian dla obywateli, a nie dla partii rządzącej.
Na niebezpieczeństwo tej ustawy zwracał uwagę prof. Adam Strzębosz. Przypominał, że w epoce PRL-u polityczne naciski na sędziów były głównie poprzez prezesów sądów podległych ministrowi sprawiedliwości.
Ta ustawa jest niebezpieczna właśnie dlatego, że prezes sądu ma bardzo dużą władzę w stosunku do poszczególnych sędziów. Może przydzielać im sprawy, przesuwać między wydziałami, a również stosować tzw. wytyki. To oznacza, że jeżeli prezes sądu będzie podporządkowany ministrowi sprawiedliwości, który będzie mógł go karać finansowo lub nawet odwołać bez podania przyczyny, to wówczas ten prezes sądu może być poddany politycznym naciskom, żeby wpływać na orzekanie w jego sądzie.
Jeżeli w jakimś sądzie rejonowym gdzieś w Polsce będzie proces np. przeciwko pijanemu radnemu, albo politykowi, który spowodował wypadek samochodowy, to być może jego partyjni koledzy, poprzez ministra sprawiedliwości, będą chcieli wpływać na takie orzeczenie. To bardzo niebezpieczna ustawa z punktu widzenia każdego Polaka.
Premier Beata Szydło powiedziała zdecydowanie, że PiS nie wycofa się z reformy sądownictwa. Ludzie muszą mieć kontrolę nad sądami. Trafia do ludzi, że są krzywdzeni przez sądy, bezradni wobec korporacji.
Od samego początku PiS dopuszcza się skrajnej manipulacji jeśli chodzi o wymiar sprawiedliwości. Już od dłuższego czasu na co dzień, często i głośno słyszymy, że sędziowie to „kasta”; orzekają niesprawiedliwie są skorumpowani, związani z partiami politycznymi i nikt ich nie nadzoruje.
PiS, wykorzystując ludzi, którzy czują się pokrzywdzeni, chce upowszechnić wrażenie, że każdy sędzia w Polsce jest częścią jakiegoś układu, z którym PiS walczy. Nic bardziej błędnego. Owszem, Polacy powinni mieść większą kontrolę nad wymiarem sprawiedliwości, ale nie mogą jej sprawować politycy, nad którymi ludzie nie mają żadnej kontroli.
Prezydenta Rzeczypospolitej czy Parlamentu naród nie może odwołać. Dlatego mówienie o tym, że nad wymiarem sprawiedliwości mają mieć nadzór politycy, którzy cieszą się dwa razy mniejszym zaufaniem, aniżeli sędziowie, jest manipulacją. Jest złym rozwiązaniem.
Czytaj też: Tomasz Rzymkowski: Państwo jest mocne autorytetem swoich instytucji
Obywatele oczekują lepszej dostępności do sądów, szybszych procesów, jawności postępowania. Jednak żadna ze zmian proponowanych przez ten rząd temu nie służy.
To skąd bierze się ten pęd pisowskiej większości, by jak najszybciej przeforsować niekonstytucyjne, jak twierdzi większość środowisk prawniczych, ustawy? Upychając je kolanem, pracując nocami, jak w przypadku ustawy o SN, a do tego i tak uchwalane są z błędami.
Rządzący uwierzyli w swoją misję i nieomylność podejmowanych działań, a krytyka utwierdza ich tylko w tym, że mają rację. Poczuli się wszechmocni. Jakby żyli w innym, niż my wszyscy świecie, gdzie obowiązują inne od znanych nam i respektowanych reguł i hierarchii wartości.
W ustawie o SN chodziło tylko o to, by wyrzucić wszystkich sędziów SN, zastąpić ich osobami które obecna władza będzie darzyć zaufaniem i stworzenie izby dyscyplinarnej, gdzie polityczni sędziowie, będą mogli wyrzucać z zawodu każdego sędziego w Polsce, który nie spodoba się tej władzy. Bo poza prawdami stanowionymi przez PiS nic się nie liczy,
Sąd Najwyższy to teraz ponad 90 sędziów, PiS chciał ich ilość zmniejszyć o połowę, co oznacza, że każda sprawa w SN trwała by dwa razy dłużej. To jest ta hipokryzja, kłamstwo, które jest serwowane. Zamiast przyspieszenia nastąpiło by gwałtowne spowolnienie spraw w SN.
Podobno prezes Kaczyński dał prezydentowi godzinę na odwołanie wet. Nieprzychylnie do tych decyzji odnosi się też część członków partii rządzącej większości. Czy to początek podziałów w PiS?
Jeżeli prawdą jest, że prezes wysłał swoich partyjnych kolegów z ultimatum wobec prezydenta RP, to pokazuje prawdziwe oblicze PiS. jeśli chodzi o ich interes partyjny nie szanują nikogo, nawet własnego prezydenta. Zachowują się tak, jakby partia ta miała rządzić wiecznie.
Jeżeli prawdą jest, że prezes z Nowogrodzkiej nadal chciałby sterować prezydentem RP, to pokazuje, że Jarosław Kaczyński dąży do państwa autorytarnego. Chciałby sprowadzić premiera, prezydenta RP do roli marionetki. Prezes marzy o tym, by decyzje zapadały w ścisłym gronie partyjnym, a premier czy prezydent byli ślepymi ich wykonawcami.
Cieszę się, że prezydent Andrzej Duda wreszcie zrozumiał, że w dojrzałej demokracji nie może być tak, że władzę sprawuje osoba, która za nic nie ponosi odpowiedzialności, jak Jarosław Kaczyński, a która chciałaby mieć władzę absolutną. PiS w tym dążeniu gra za ostro, za bardzo skłócił Polaków i dalsze ich antagonizowanie może wywołać reakcje prowadzące do konfrontacji fizycznej. W pędzie do „dobrej zmiany” rządzący zapętlili się, dostali zadyszki. Prezydent dostrzegł wszystkie te objawy.
Kontrowersje wokół ustaw spowodowały, że opozycja się jednoczy. Mogą zamienić się w prawdę opinie, że walka o sadownictwo oraz liczne demonstracje w wielu miastach staną się mitem założycielskim opozycji?
Polacy oczekują od nas zjednoczonej opozycji. Byśmy razem stawili opór i nie dopuścili, by Polska zamieniła się w Turcję. Będziemy razem we wszystkich fundamentalnych sprawach dotyczących naszej wolności.
Broniliśmy wspólnie wolnych mediów i udało nam się doprowadzić do tego, że media mogą być nadal w Sejmie. Będziemy bronić trójpodziału władzy, jak robimy to do tej pory. Jesteśmy razem tam, gdzie mowa o Polsce samorządowej. Sprzeciwiamy się upartyjnianiu samorządów przez PiS, stąd nie dopuścimy o odrzucenia weta prezydenta w ustawie o RIO.
Czytaj też: Petru: Wobec mnie są prowadzone działania operacyjne
Mówimy jasno: Polska wolna, Polska europejska, Polska samorządowa i praworządna. To kierunek i filary, na których będziemy budować porozumienie i jedną wspólną listę zjednoczonej opozycji.
Jest wiele spraw, które nas łączy i powinny one stanowić fundament do wspólnego działania.
Powstał zespół ds. prac nad nową ustawą. Prace prowadzone będą razem z prezydentem?
Jesteśmy otwarci na współpracę z prezydentem. Przesłaliśmy mu projekt ustawy autorstwa Stowarzyszenia Sędziów Polskich Justitia, który złożyliśmy wspólnie z Nowoczesną i PSL, a który został odrzucony przez PiS.
Liczymy, że prezydent RP ten dobry projekt wniesie jako swój. Jesteśmy do dyspozycji, by wytłumaczyć, dlaczego tak ważne jest, by z poszanowaniem polskiej Konstytucji, doprowadzić do w pełni demokratycznych wyborów Krajowej Rady Sądownictwa.
KOMENTARZE (8)
Do artykułu: Borys Budka o reformie sądów: potrzeba więcej kontroli, ale nie mogą sprawować jej politycy