• In-house zostaje w nowelizacji ustawy Prawo zamówień publicznych - jedynie tereny niezamieszkałe zostały wyłączone z tego zapisu.
• Przedstawiciele branży gospodarki odpadami mówią o pseudo kompromisie, który uderza w polskich przedsiębiorców.
Wypracowana poprawka zakłada wyłączenie z in-house odbierania odpadów z terenów niezamieszkałych, takich jak biura, fabryki, czy sklepy. Taką decyzję za krzywdzącą przyjęły samorządy, co ciekawe o klęsce mówi także przedstawiciel pracodawców.
- Idea poprawki w zakresie terenów niezamieszkałych, nie jest i nie była kompromisem między stroną rządową, a przedsiębiorcami branży odpadowej. Może być tylko jednym z punktów tej poprawki, ale nie jedynym. Niestety jesteśmy świadkami przegranej polskich przedsiębiorstw i wolnego rynku z władzą – uważa wiceprzewodniczący Związku Pracodawców Gospodarki Odpadami Leszek Zagórski.
Upadek polskich firm
Od początku prac nad nowelizacją projektu, polscy przedsiębiorcy gospodarki odpadami wskazywali na zagrożenia, jakie wprowadzenie zapisu o in-house za sobą niesie: zaczynając od upadku polskich rodzinnych firm, masowych zwolnień pracowników, pogorszenia jakości usług, realnego wzrostu cen za wywóz opadów, na kumoterstwie kończąc.
Czytaj: Morawiecki powiedział, że 500 plus jest na kredyt
- Wprowadzenie in-house, to doprowadzenie do upadku polskich firm gospodarki odpadami - dodaje Leszek Zagórski.
Zdaniem ZPGO, polskie firmy poprzez ten zapis zostają w brutalny sposób odcięte od rynku, na którym działają od lat. Pracodawcy uważają, że firm w wyniku zachodzących zmian zniknie, a wraz z nimi miejsca pracy i dorobek kilku pokoleń.
- W obecnej chwili firmy komunalne nie mają mocy przerobowych, żeby obsłużyć cały rynek odpadowy, więc kolejnym krokiem będzie ich dofinansowanie z budżetu samorządów, czyli z pieniędzy podatników w celu zakupu floty samochodowej i niezbędnego wyposażenia (pojemniki, worki itp.) – uważa ZPGO.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Zagórski: In-house to odpadowy pseudokompromis