Wybory parlamentarne 2015, finisz kampanii. Czy celebryci będą magnesem przyciągającym wyborców?

Wybory parlamentarne 2015, finisz kampanii. Czy celebryci będą magnesem przyciągającym wyborców?
Tomasz Skupieński: Partie lubią się grzać w blasku sławy znanych osób, a one same lubią udowadniać, że ich popularność łączy się z przymiotami charakteru i zdolnościami intelektualnymi.

Jaką rolę na listach wyborczych pełnią osoby znane? Dlaczego partie decydują się wciągać na listy głośne nazwiska i czy wychodzi im to na dobre? Rozmawiamy o tym z Tomaszem Skupieńskim, konsultantem ds. marketingu politycznego.

Sportowcy, muzycy, aktorzy. Jaki jest cel umieszczania na listach wyborczych osób znanych?

- Obecność znanych osób na listach ma na celu zmaksymalizowanie wyniku wyborczego. Gdyby listy układać tylko z działaczy, mogłoby okazać się, że nie są one zbyt atrakcyjne dla wyborcy. Tymczasem obecność na listach znanych osób - sportowców, dziennikarzy, ludzi kultury czy naukowców, pozwala partii podeprzeć się ich autorytetem i rozpoznawalnością, a także wykonać ukłon do środowisk, z których się wywodzą.

 Czy doświadczenie pokazuje, że osoby znane są dobrymi lokomotywami wyborczymi?

- Lokomotywą wyborczą przyjęło się nazywać pierwszą osobę na liście, a to przeważnie nie jest właściwa pozycja dla osoby znanej. Świadczy ona o słabości lokalnych struktur partii, ich konflikcie z centralną, która rozdziela „jedynki” lub o tym, że dany okręg jest dla partii „niebiorący”.

W okręgu, w którym partia ma duże szanse na mandat, osoba znana bardziej przyda się na dalszej pozycji, gdzie zdobędzie głosy dla listy, ale niekoniecznie weźmie mandat. W okręgu, w którym ugrupowanie raczej szans nie ma, często obserwować możemy nadreprezentację celebrytów, także na wysokich miejscach.

Umieszczanie znanych osób na listach nie powinno być zaskoczeniem. Na świecie znane są podobne praktyki a i podczas wyborów do Parlamentu Europejskiego mieliśmy już takie przykłady. Czy ten trend był widoczny w Polsce już wcześniej i czy będzie się nasilał w kolejnych wyborach?

- Zjawisko to nie jest w polskiej polityce niczym nowym. Chyba każda partia w gronie swoich parlamentarzystów miała osobę znaną: Prawo i Sprawiedliwość Krzysztofa Cugowskiego i Jana Tomaszewskiego, Sojusz Lewicy Demokratycznej Grzegorza Latę i Sebastiana Florka (z „Big Brothera”), Platforma Obywatelska: Jagnę Marczułajtis i Krzysztofa Piesiewicza.

Nie sądzę, aby w najbliższym czasie zjawisko to miało nasilać się lub tracić na intensywności. Partie lubią się grzać w blasku sławy znanych osób, a one same lubią udowadniać, że ich popularność łączy się z przymiotami charakteru i zdolnościami intelektualnymi. Partia daje więc szansę wykazania się na nowej płaszczyźnie, a w zamian dostaje korzyści wizerunkowe i głosy. To uczciwa wymiana.

W zamyśle partii osoby znane są magnesem przyciągającym wyborców. A czy możliwy jest inny scenariusz? Czy osoby znane mogą zadziałać na niekorzyść partii?

- Istnieją znaczące rozbieżności pomiędzy deklaracjami wyborców a ich zachowaniem. Wyborca zapytany, czy wolałby w Sejmie prawnika czy osobę, która szybko biega, powie najpewniej, że tego pierwszego. Często jednak zagłosuje na tego drugiego.

Mieliśmy przecież w Sejmie Leszka Blanika czy Iwonę Guzowską. Nawet jeśli dla wyborcy jakiegoś ugrupowania szczerze oburzające jest pojawienie się na liście sportowca czy piosenkarza, to przecież znajdzie na niej jeszcze kilkanaście innych osób, więc najpewniej będzie miał na kogo głosować.

Czytaj także: Znani sportowcy i artyści na listach wyborczych

 

 

×

KOMENTARZE (0)

Do artykułu: Wybory parlamentarne 2015, finisz kampanii. Czy celebryci będą magnesem przyciągającym wyborców?

NEWSLETTER

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.

Polityka prywatności portali Grupy PTWP

Logowanie

Dla subskrybentów naszych usług (Strefa Premium, newslettery) oraz uczestników konferencji ogranizowanych przez Grupę PTWP

Nie pamiętasz hasła?

Nie masz jeszcze konta? Kliknij i zarejestruj się teraz!