- PiS zapowiadał rewolucyjny projekt ustawy medialnej. Tymczasem zarówno w Ustawie o mediach narodowych, jak i Ustawie o składce audiowizualnej, poza symboliką znajdziemy głównie rozwiązania, które nie powinny budzić dużych kontrowersji - uważa Paweł Grzegorczyk, asystent ds. rynku medialnego w Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego.
Jak zauważa, pierwsza, najistotniejsza zmiana, to nowy model finansowania mediów publicznych. Dotychczasowe 21,50 złotych abonamentu miesięcznie zastąpione zostanie składką audiowizualną w kwocie 15 złotych na miesiąc, która będzie pobierana razem z rachunkiem za prąd. - W praktyce oznacza to, że danina na media publiczne zostanie obniżona, a jednocześnie ma szansę stać się realnie ściągalna. Poza wymiarem finansowym taki ruch prawdopodobnie zlikwiduje niekorzystne z punktu widzenia państwa prawa zjawisko istnienia powszechnie nieegzekwowanego obowiązku opłacania abonamentu - uważa Paweł Grzegorczyk.
Przypomina, że Polska pozostaje jedynym krajem w Europie, który telewizję publiczną utrzymuje w większości z działalności komercyjnej. - W 2014 roku zaledwie 7,4 proc. gospodarstw domowych opłaciło odbiornik RTV w terminie, co sprawiło, że w przypadku Telewizji Polskiej abonament pokrył jedynie 29 proc. wydatków (444 mln zł), a resztę wpływów dostarczyły reklama i sponsoring - przypomina.
To doprowadziło do problemów finansowych i spowodowało, że media nie mogły w pełni realizować swojej misji.
- Europejskim standardem jest utrzymywanie nadawców publicznych z abonamentu bądź publicznych dotacji. Tymczasem według wyliczeń ekspertów Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji do utrzymania mediów publicznych już dziś potrzeba około 2 mld zł, a kwota ta z roku na rok będzie rosnąć. W tych okolicznościach zaproponowane rozwiązanie nie powinno dziwić: od wielu lat zgodni są co do niego wszyscy byli kierownicy Telewizji Polskiej i Polskiego Radia - uważa asystent ds. rynku medialnego w Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego.
Zauważa, że taka formuła finansowania mediów może nie spodobać się Polakom. Przywołuje wyniki badania Centrum Badania Opinii Społecznej z 2013 roku, zgodnie z którymi większość badanych zauważyła, że nie chce płacić za media publiczne i skłania się ku finansowaniu ich z reklam. Z drugiej jednak strony aż 59 proc. respondentów jest przeciwnych nawet częściowej prywatyzacji mediów publicznych, a większość twierdzi, że media publiczne w obecnym kształcie powinny istnieć.
Paweł Grzegorczyk przypomina, że drugą zmianą zaproponowaną w opublikowanych projektach jest utworzenie Rady Mediów Narodowej: nowej instytucji mianowanej przez Sejm, Senat i prezydenta (po dwóch członków), która wedle nowej ustawy ma kontrolować media publiczne, wybierać ich kierownictwo i przyjmować sprawozdania z działalności.
- Można to rozwiązanie interpretować na dwa sposoby. Z jednej strony PiS powołał dedykowaną instytucję, by nie musieć zmieniać Konstytucji i nie martwić się starymi członkami Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, wybranymi jeszcze przez poprzednią ekipę. W tym wymiarze takie rozwiązanie budzi wątpliwości. Z drugiej jednak strony istnieje promowana również przez członków rządu Prawa i Sprawiedliwości koncepcja połączenia KRRiT, UKE i UOKiK-u i stworzenia silnego regulatora inspirowanego modelem brytyjskim. Jeżeli utworzenie RMN ma być pierwszy krokiem w kierunku takiej zmiany, to może być ruchem w dobrą stronę: wówczas RMN pozostawałaby instytucją odpowiedzialną jedynie za media publiczne, a pozostałe kompetencje KRRiT przejąłby nowy regulator - uważa asystent ds. rynku medialnego w Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego.
KOMENTARZE (1)
Do artykułu: Ustawa medialna: z dużej chmury mały deszcz?