Donald Tusk celowo pozbył się Ewy Kopacz, bo chciał by szefem Platformy został ktoś silniejszy niż Grzegorz Schetyna - takie spekulacje pojawiły się w środowisku PO.
Ewy Kopacz po porażce ze Sławomirem Neumannem w wyborach na szefa klubu parlamentarnego Platformy Obywatelskiej - ogłosiła, że rezygnuje z ubiegania się o stanowisko szefa PO.
Kluczowe było wsparcie, jakiego Neumannowi udzielił Grzegorz Schetyna, który chce zostać szefem Platformy. Liczył na to, że porażka Kopacz osłabi jej pozycję w wyborach szefa partii lub też zmusi ją do wycofania się.
W PO pojawiają się spekulacje, że Donald Tusk też już postawił na Kopacz krzyżyk. Namawiając ją do starcia o szefostwo klubu w tak niepewnej sytuacji wewnętrznej, miał grać na jej porażkę - informuje Wirtulana Polska.
Czemu? - Żeby po porażce się wycofała, a on mógł wystawić Schetynie silniejszego przeciwnika w wyborach - informuje wp.pl rozmówca z zarządu PO.
Jako potencjalni konkurenci Schetyny wymieniani są m.in. była marszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska oraz minister ds. europejskich Rafał Trzaskowski. Start już ogłosił minister sprawiedliwości Borys Budka. Jednak tak naprawdę w grę wchodzi tylko jedno nazwisko: Tomasz Siemoniak. I to ono jest bliskie Tuskowi - podaje wnp.pl.
- Tusk lobbuje za poparciem dla Siemoniaka w partii. A wspierają go dawni stronnicy Kopacz, w tym Cezary Grabarczyk, Michał Kamiński czy Cezary Tomczyk - twierdzi w wp.pl stronnik Schetyny.