• Paweł Kowal jest zdania, że szczyt Sojuszu Północnoatlantyckiego w Warszawie to sukces porównywalny z rozszerzeniem NATO o nowe państwa.
• Jest przekonany, że NATO może spodziewać się reakcji Moskwy. Jednocześnie wie, że udało się poważnie dozbroić w sensie obronnym region.
Ekspert od polityki wschodniej, zarazem były poseł PiS i były szef komisji ds. polityki międzynarodowej Sejmu, Paweł Kowal w piątek (8 lipca) komentował szczyt NATO.
Jego ocena sytuacji jest bardzo podniosła i podkreśla znaczenie spotkania.
- Dziś NATO wykonuje wielki krok, który jest w jakimś sensie porównywalny do rozszerzenia - mówił dla "Wprost" polityk.
Kluczowa dla niego będzie odpowiedź z Moskwy, której Sojusz może się w najbliższym czasie spodziewać.
- Po tym szczycie NATO, jeśli potwierdzą się ustalenia, które w gruncie rzeczy już zapadły, będzie można powiedzieć - te kraje na wschodzie Europy wreszcie są w pełni członkami NATO i w pełni mogą korzystać z tego, czym dysponują państwa NATO - komentował Kowal.
Czytaj: Obama o sojuszu USA i Europy
Dodał, że Rosja zdając sobie z tego sprawę, będzie werbalnie protestowała. - Z pewnością Rosja będzie dążyła do jakiejś destabilizacji, ale tu trzeba mieć zimne nerwy i nie dawać się w to wciągać.
Kowal powtarza ocenę sytuacji większości analityków państw zachodnich, którzy dają Moskwie do zrozumienia, że w przemieszczeniu sił do Europy Środkowo-Wschodniej chodzi o odstraszanie. - W wyniku aneksji Krymu przez stronę rosyjską kraje z regionu poczuły się nie do końca bezpiecznie. Doprowadziły więc politycznie do tego, że Wielka Brytania, Stany Zjednoczone oraz Niemcy wyraziły zgodę na poważne dozbrojenie, ale w sensie obronnym.
Szczyt NATO ma potwierdzić wcześniejsze propozycje szefów resortów obrony państw NATO, które zawierają w sobie rozlokowanie w regionie Bałtyku sił rotacyjnych NATO. Podkreśla się tu liczbę czterech międzynarodowych batalionów w Estonii, na Litwie, Łotwie i w Polsce.
Szczyt NATO trwa między 8 a 9 lipca 2016 roku.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Szczyt NATO: Paweł Kowal ocenia, że Rosja będzie "werbalnie protestować"