Państwa UE muszą najpierw porozumieć się co do tego, co chcą zmienić, dopiero potem powinny zastanawiać się, w jaki sposób i czy będzie to wymagać zmiany traktatów - powiedział na szczycie 27 państw UE rzecznik polskiego rządu Rafał Bochenek.
W Bratysławie trwa spotkanie przywódców 27 państw członkowskich UE, bez Wielkiej Brytanii, które ma zapoczątkować proces refleksji nad stanem Unii. Wspólne stanowisko w tej sprawie ma Grupa Wyszehradzka.
Ja podkreślił Bochenek na briefingu, premier Beata Szydło podczas szczytu będzie prezentowała wspólne stanowisko państw Grupy Wyszehradzkiej; Polska sprawuje obecnie w V4 przewodnictwo.
Według Bochenka Grupa Wyszehradzka jest zgodna co do tego, że powinna zostać wzmocniona pozycja parlamentów narodowych, a także Rady Europejskiej.- To właśnie RE powinna mieć główną kontrolę nad procesem legislacyjnym, decyzyjnym w ramach instytucji unijnych, a nie Komisja Europejska" - mówił.
Rzecznik rządu zaznaczył, że KE powinna być "ściśle organem wykonawczym, powinna skupić się na wdrażaniu tych polityk, tych kierunków, co do których zostanie zobowiązana decyzjami przywódców państw członkowskich UE". - Nie powinna realizować swojej własnej samodzielnej polityki - dodał Bochenek.
W jego ocenie wszczynanie przez KE "pozatraktatowych" procedur przeciwko Polsce świadczy o tym, że KE staje się "ciałem politycznym", pomija granice swojego działania określone w traktatach. Chodzi o prowadzoną przez KE od stycznia procedurę ochrony praworządności w związku z kryzysem wokół Trybunału Konstytucyjnego w Polsce. KE pod koniec lipca przeszła do drugiego etapu procedury, wydając Warszawie zalecenia i dała władzom trzy miesiące na ich realizację.
Pytany, czy na szczycie w Bratysławie padnie z polskiej strony propozycja zmiany traktatów, Bochenek mówił, że to, jaką formę przybierze reforma instytucji UE, należy do "prawników europejskich". - To oni powinni zdecydować, czy jest konieczna zmiana traktatów, czy nie, czy pewne kwestie da się uregulować już na poziomie niższych aktów prawnych - podkreślił.
Bochenek oświadczył, że najpierw państwa członkowskie powinny porozumieć się co do tego, co chcą zmieniać, a potem zastanawiać się, na jakim poziomie to zrobić: traktatów czy aktów niższej rangi. - To już jest kwestia wtórna - dodał.
Pytany, czy szef Rady Europejskiej Donald Tusk hamuje proponowane przez Polskę zmiany, rzecznik odpowiedział, że Tusk "ma wreszcie szansę się sprawdzić". W jego ocenie dotychczasowe działania przewodniczącego RE pokazały, że nie jest on do końca skutecznym politykiem europejskim. - To właśnie on firmuje zmianę w Unii Europejskiej, którą należy wiązać z Brexitem - powiedział, zwracając uwagę, że decyzja o opuszczeniu UE przez Wielką Brytanię zapadła w czasie pełnienia przez Tuska funkcji szefa RE.
Jako przewodniczący Rady Tusk powinien tworzyć dobry klimat do kompromisu w Europie - dodał Bochenek. - Do tej pory nie pokazał, że potrafi to robić. Na szczycie w Bratysławie ma szansę pokazać swoje zdolności koncyliacyjne, zdolności do tego, by połączyć państwa członkowskie wokół wspólnych idei - podkreślił.
We wspólnym stanowisku Grupa Wyszehradzka proponuje, by UE w debacie nad przyszłością skupiła się na trzech kwestiach: zacieśnienia współpracy w zakresie bezpieczeństwa, rozwiązania problemu migracji oraz na potrzebie zachowania wspólnego rynku. V4 podkreśliła także konieczność wzmocnienia parlamentów narodowych oraz państw członkowskich, których głos reprezentowany jest przez szefów rządów i państw w Radzie Europejskiej. W ocenie V4 polityka migracyjna UE powinna opierać się na zasadzie "elastycznej solidarności" dającej państwom możliwość decydowania o formie własnego zaangażowania.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Rzecznik rządu: Państwa UE muszą się najpierw porozumieć co do zmian