- Przez kilka wakacyjnych dni, rządzące Prawo i Sprawiedliwość postanowiło zafundować sobie wakacyjną przygodę z wynagrodzeniami dla osób pełniących kierownicze stanowiska w państwie. Poselski projekt ustawy autorstwa posła Łukasza Schreibera zakładał, że najwyżsi funkcjonariusze publiczni, w tym wojewodowie, mieliby otrzymywać dodatki uzależnione od podstawowych wskaźników gospodarczych kraju – pisze dla PortalSamorzadowy.pl prof. Maciej Kisilowski.
Projekt przetrwał całe dwa dni. Opozycja okrzyknęła go „niegodnym i nieuczciwym”, a nawet prawicowy portal wpolityce.pl pisał o „kontrowersyjnym przeliczniku” łączącym zarobki polityków z sytuacją gospodarczą kraju.
Wnioskodawcy próbowali ratować sytuację, składając nową propozycję, która eliminowała właśnie ów najciekawszy aspekt pierwotnego projektu, czyli wspomniany dodatek lub przelicznik. Najwyraźniej, prosta podwyżka „po równo” jest w Warszawie uważana za mniej politycznie kontrowersyjną.
Trudno nam specjalnie współczuć tutaj rządzącej partii. Niecałe dwa lata temu, w wywiadzie dla Portalu Samorządowego, ekspert związanego z PIS Instytutu Sobieskiego przekonywał, że dodatki, premie i nagrody dla urzędników są „niezgodne z duchem służby publicznej”. Na celowniku eksperta były szczególnie samorządy, którym udaje się pozyskać znaczne środki z Unii Europejskiej. Czyli jednak po równo znaczy sprawiedliwie?
W październiku, nakładem Wydawnictwa Studio EMKA, ukaże się „Administrategia” – poradnik z zarządzania strategicznego dla urzędników administracji rządowej i samorządowej, którą napisałem wraz z Izabelą Kisilowską w oparciu o wieloletnie badania w Polsce i regionie. Nasze wnioski są jednoznaczne: administracja publiczna musi szukać metod motywowania pracowników do bardziej efektywnej, a przede wszystkim kreatywnej pracy.
Czytaj cały artykuł TUTAJ.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: PiS miał dobry pomysł z wynagrodzeniami urzędników, ale się przestraszył