PiS straszy, że po wyborach Nowoczesna stworzy koalicję z PO. Ale Ryszard Petru ma inny pomysł. Liderowi Nowoczesnej zależy na porażce Platformy – pisze "Rzeczpospolita".
Najlepiej tak efektowną, by odejść musiała premier Ewa Kopacz lub by w partii doszło do rozłamu. Wówczas ruszy personalna karuzela i ujawnią się wszyscy, którzy chcieliby zostać nowym liderem liberalnej formacji reformatorskiej - napisał Andrzej Stankiewicz.
"Czy wśród kandydatów na nowego Tuska chciałby być Petru? Na pewno tak" - ocenia.
Wiele ich łączy
Jak podkreśla dziennika walka między PO i Nowoczesną może zaskakiwać, bo oba ugrupowania wiele łączy. Nie tylko przeszłość w Unii Wolności. Przypomina również, że na współpracy obu formacji bardzo zależało Bronisławowi Komorowskiemu. Ryszard Petru zaangażował się przecież w kampanię wyborczą byłego już prezydenta.
Liderzy PO i Nowoczesnej mieli obiecywać Komorowskiemu współpracę. A były prezydent miał marzyć o wspólnej liście obu partii - pisze Stankiewicz.
Bez porozumienia
Dlaczego nie doszło do porozumienia?
Według dziennika współpracy nie chciała premier Ewa Kopacz, która przekształca PO w partię socjalną i liberalny rys Petru nie pasował do tej koncepcji. Z kolei Petru obawiał się, że Platforma gra z nim w kotka i myszkę - przeciąga negocjacje, żeby nie zdążył zarejestrować własnego komitetu wyborczego.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: "Petru gra na porażkę PO. Czy chce być nowym Tuskiem?"