- Jestem absolutnie zwolennikiem reformy polskiego sądownictwa. Uważam, że zmiany powinny być przeprowadzone jak najszybciej. Dzisiaj mamy sytuację przewlekłości postępowania, wydawania wyroków, które często zamiast wymierzać sprawiedliwość są krzywdzące dla stron - powiedział serwisowi Parlamentarny.pl Marek Ast z PiS.
Ciąg dalszy 34 posiedzenia Sejmu, które rozpoczęło się 25 stycznia przebiegał w spokoju. To znaczy, że emocje opadły i teraz już posłowie będą pracować bez kłopotów? Wszystko wróciło do normy?
Marek Ast: - To wszystko zależy od opozycji, która skompromitowała się protestem grudniowym. W wyniku tego protestu poniosła dotkliwe straty sondażowe. Ciągle jednak Grzegorz Schetyna pomrukuje o tym, że nie wyklucza, iż jeśli zajdzie taka potrzeba, to raz jeszcze zdecyduje się na blokadę mównicy.
Ale to już chyba tak na prawdę pomruki, które maja mu pomóc, by wyjść z tego wszystkiego z twarzą. Ta metoda protestu bowiem doszczętnie się skompromitowała. Polacy nie zaakceptowali tego rodzaju aktywności politycznej.
Większość rządząca również. PiS jeszcze w czasie trwania protestu zapowiedział ukaranie posłów, którzy blokowali mównicę i fotel marszałka.
- Muszą być konsekwencje dla posłów, którzy naruszyli prawo. PiS wyciągnął dwa zasadnicze wnioski z tego zdarzenia. Pierwszy z nich to zmiany w regulaminie Sejmu, które zostaną przedstawione Sejmowi. Jest taka potrzeba, by wprowadzić je w niedalekiej przyszłości.
Opozycja uważa, że zmiany w regulaminie sejmowym to sposób na dokręcanie śruby posłom, by nie mogli wykonywać tak, jak należy, mandatu posła i kneblowanie im ust.
- Takie zmiany dokonywały się już za Komorowskiego. Wiele z nich, w intencji marszałka i Platformy, usprawniało prace Sejmu, ale w istocie zamykały usta posłom opozycji. Zaakceptowaliśmy te zmiany uważając, że formuła wniosku formalnego bardzo utrudnia prace Sejmu.
Niemniej rozwiązania, które zostały przyjęte ciągle są niewystarczające i dzisiaj propozycja składania wniosków formalnych wyłącznie przez przewodniczących i wiceprzewodniczących klubów jest jak najbardziej racjonalna. W gruncie rzeczy tych wniosków formalnych jest niewiele, bo są nimi tak naprawdę wniosek o przerwę czy o zmianę sposobu prowadzenia obrad. Może w regulaminie znajdą się jeszcze ze dwie inne możliwości.
Czytaj też: Mazurek: Nie wprowadzamy ograniczeń dla dziennikarzy w Sejmie
Natomiast do tej pory było tak, że byle poseł wyrywał się z ławy poselskiej, biegł na mównicę, zapowiadał, że zgłasza wniosek formalny, a tak naprawdę próbował wygłaszał jakiś własny, często absurdalny pogląd, a dotychczasowe prawo takich możliwości nie zakazywało. To nie jest odebranie głosu opozycji, tylko doprowadzenie do sytuacji, w której instytucja prawna, jakim jest wniosek formalny nie będzie nadużywana.
Nie będzie to prowadziło do ograniczenia jakiejkolwiek debaty sejmowej, dlatego, że w poszczególnych sprawach ujętych w porządek obrad, podczas dyskusji merytorycznej każdy będzie mógł zadać swoje pytanie. To larum podniesione przez opozycję jest działaniem dla samej zasady, by bić pianę bez jakiegokolwiek uzasadnienia.
To pierwsza z konsekwencji niedawnych wydarzeń w Sejmie. A jaka jest ta druga o której pan wspomniał?
- Druga to konsekwencje personalne, które powinny dotknąć najbardziej aktywnych uczestników protestu. Posłowie Platformy i Nowoczesnej nie tylko naruszyli regulamin Sejmu, ale również przepisy kodeksu karnego, uniemożliwiając funkcjonariuszom publicznym sprawowanie mandatu posła. Komisja regulaminowa na prezydium Sejmu będzie miała więc co robić.
Mówi pan tak, jakby już nie zapadła decyzja, że jednak posłowie, którzy naruszyli regulamin sejmowy nie będą karani. Nawet marszałek Kuchciński tego nie chciał, wstrzymał się od głosu. Nie zaskoczyła pana ta decyzja?
- Komisja regulaminowa jeśli otrzyma odpowiednie wnioski z całą pewnością je rozpatrzy. Póki co posłowie opozycyjni zostali wezwani do złożenia wyjaśnień i jeśli nie będą one przekonujące, przysługuje marszałkowi możliwość skorzystania z dotychczasowych zapisów regulaminu Sejmu. Skoro z sposób oczywisty został on złamany daje to marszałkowi możliwość sięgnięcia po kary dyscyplinarne.
Czy dopuszcza pan możliwość wyciągnięcia konsekwencji karnych wobec posłów?
- Każdemu z posłów, który czuje się tym protestem ograniczony w możliwości wykonywania swoich obowiązków, a tak w istocie było, przysługuje prawo do złożenia odpowiedniego zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa. Mamy jednak pełną świadomość realiów, że nawet jeśli takie zarzuty zostałyby postawione posłom, którzy naruszyli prawo, nie ma żadnej gwarancji, że polskie sądy sięgną po środki adekwatne do tej sytuacji. Szkoda angażować siły i środki jeśli chodzi o wszczynanie procedur karnych, natomiast co do dyscyplinarnych, to jak najbardziej.
Jest pan za zmianami w sądach?
- Oczywiście że tak. Jestem absolutnie zwolennikiem reformy polskiego sądownictwa. Uważam, że zmiany powinny być przeprowadzone jak najszybciej. Dzisiaj mamy sytuację przewlekłości postępowania, wyroków, które często zamiast wymierzać sprawiedliwość są krzywdzące dla stron postępowania.
Czytaj też: Jaki: W sądownictwie zostanie oddzielone ziarno od plew
Wszelkie działania, które mogłyby ten stan zmienić należy podejmować jak najszybciej. Słyszeliśmy na Kongresie Sędziów Polskich opinie o tym, że sędziowie uważają się za nadzwyczajną kastę ludzi. Takie pojmowanie swojej misji i służby nie mieści się w głowie. Oznacza, że trzeba przeprowadzić reformę polskiego sądownictwa tak, by służyło sprawiedliwości i sprawiedliwemu stanowieniu prawa.
A nie jest tak, że chcecie po prostu „przejąć” sądy, by znieść niezawisłość sędziów, by byli posłuszni PiS?
- Opozycja podnosi taki zarzut w każdym przypadku podejmowanych przez nas działań reformatorskich. Jeśli porządkuje się sytuację w mediach jest zarzut o zagarnianiu mediów, jak walczyliśmy o zreformowanie Trybunału Konstytucyjnego, był zarzut o jego zawłaszczaniu.
Teraz jest zarzut o zawłaszczaniu sądów, a my chcemy przywrócić sądownictwo polskiemu państwu i społeczeństwu, tak by trzecia władza była poza jakimikolwiek naciskami. By była niezawisła, niezależna i dobrze służyła Polakom.
Dlaczego, pana zdaniem, PO zgłosiła wniosek o odwołanie marszałka Kuchcińskiego, skoro wiadomo było, że nie ma żadnych szans powodzenia? Jarosław Kaczyński nazwał ten wniosek kabaretowym?
- Nie ma jakichkolwiek przesłanek, które uzasadniałyby tego rodzaju wniosek. Dysponujemy absolutną większością w sejmie i ten wniosek nie ma najmniejszych szans na powodzenie. To jest cały czas próba angażowania opinii publicznej w spór, próba odwrócenia uwagi od przewin i kompromitacji Platformy Obywatelskiej.
Opozycja ma pretensje, że zamiast wprowadzić komisję śledczą nt. SKOK, załatwiacie im kolejne ułatwienia i brak kontroli, za co przyjdzie znów zapłacić całemu społeczeństwu?
- Całą słabość i teoretyczność państwa obnaża komisja Amber Gold. Pokazuje rzeczywistą rolę organów władzy państwowej i sądowniczej w tej najbardziej bulwersującej opinię publiczną aferze, gdzie na blisko miliard złoty ludzie zostali oszukani.
Opozycja twierdzi, ze w aferze wokół SKOK poniesione straty wyniosły znacznie więcej, bo ponad 4 mld zł.
- Jest to zasłona dymna i taktyka opozycji, że aferą są SKOK, a dobrze wiemy, że SKOK to kilka przypadków przekrętów osób związanych z WSI. Nie miało to takiego charakteru, jak w przypadku Amber Gold.
W ocenie klientów SKOK-ów, którzy z tej spółdzielczości korzystają, to często jedyna dla nich możliwość gromadzenia środków czy korzystania z tanich pożyczek. Ci którzy mówią, że SKOK finansują partię rządzącą, ponieważ zamieszczają ogłoszenia w prawicowych mediach, powinni zobaczyć jakie pieniądze szły na finansowanie Gazety Wyborczej w minionych ośmiu latach.
KOMENTARZE (1)
Do artykułu: Marek Ast: "Grzegorz Schetyna wciąż pomrukuje o możliwości kolejnego protestu"