Zdaniem Wojciecha Szendzikowskiego, specjalisty chorób wewnętrznych, lekarza izby przyjęć szpitala klinicznego w Łodzi, minister Konstanty Radziwiłł "dał ciała", jeśli chodzi o sprawę pielęgniarek z Centrum Zdrowia Dziecka.
- Pielęgniarki kończą 5-letnie studia, jednak lekarze cały czas widzą w nich tylko osoby mające usługiwać i im, i pacjentom - mówi w wywiadzie dla "DGP" Wojciech Szendzikowski, specjalista chorób wewnętrznych, lekarz izby przyjęć szpitala klinicznego w Łodzi.
Od czego jest pielęgniarka? - pada pytanie. - To moja koleżanka, bez niej rozpada się zespół - odpowiada Wojciech Szendzikowski i podaje przykład z codziennej praktyki szpitalnej. - Jeżeli u nas na izbie brakuje salowych, to dwie pielęgniarki muszą odwieźć pacjenta na badanie. Zostaje jedna - a w poczekalni kłębi się tłum. Po to ustalono, że ma być tyle salowych, rejestratorów, pielęgniarek, ratowników i lekarzy, by szpital sprawnie działał. Jak się wyjmie jeden trybik, to mechanizm zacznie się sypać.
Dodaje: - Nikt z zespołu nie ma czasu, by się tej przysłowiowej herbaty napić. A nieraz i się wysikać. W ciągu doby trafia do nas do 100 osób w różnych stanach - od takich, które wymagają reanimacji, po takie, że kogoś od tygodnia bolał brzuch i w końcu poszedł do lekarza. To jest ciężka praca. Również fizyczna.
Zobacz też: Protest lekarzy-rezydentów przed siedzibą Ministerstwa Zdrowia
Ale rozgoryczenie pielęgniarek ma jeszcze inne źródła, nie tylko finansowe. Kończą pięcioletnie studia, a są od tego, by spełniać polecenia innej osoby. Nie współuczestniczą w procesie terapeutycznym razem z lekarzem. Bo w Polsce nie jest to przyjęte. Lata przyzwyczajeń, że to lekarz decyduje o wszystkim, trudno zmienić - przyznaje Wojciech Szendzikowski.
Zapytany, czy lekarze lubią pielęgniarki, wyjaśnia, że przez lata ugruntowała się opinia, że to dziewczyny po szkole średniej, które de facto zdobywają doświadczenie dopiero w pracy. Niektóre były po kursach, nie miały matury. Obecnie pielęgniarki muszą skończyć pięcioletnie studia. Wiele z nich robi dodatkowe studia podyplomowe. Niektórym lekarzom trudno to docenić.
Szendzikowski ma na myśli m.in. ministra Radziwiłła, który jego zdaniem nie tylko nie zareagował od razu na protest w CZD, ale mówił, że pielęgniarka zarabia miesięcznie 5 tys. zł. w jednej pracy. - To bzdura. A poza tym zarzucał, że chodzi im o kasę. Moim zdaniem minister zdrowia Konstanty Radziwiłł dał ciała - ocenia.
Czytaj cały tekst tutaj.
KOMENTARZE (2)
Do artykułu: Konstanty Radziwiłł "dał ciała" ws. pielęgniarek