- Należałoby dążyć do stopniowego wprowadzania rozwiązań prawnych regulujących czas pracy wszystkich lekarzy, niezależnie od ich formy zatrudnienia. Wydaje się, że byłoby to rozwiązanie optymalne dla bezpieczeństwa i pacjentów, i lekarzy - uważa Maciej Hamankiewicz, prezes Naczelnej Izby Lekarskiej.
Na początku tygodnia w Białogardzie zmarła w trakcie czwartej doby dyżuru 44-letnia anestezjolog. Przyczynę śmierci wyjaśnia prokuratura, ale powodem mogło być przepracowanie. Wiele godzin spędzanych w pracy przez lekarzy to nie tylko zagrożenie dla ich zdrowia, ale również dla zdrowia pacjentów, którymi się opiekują. Kto powinien za to odpowiadać? Placówka medyczna - w razie przykrych zdarzeń - może umywać ręce mówiąc: "to nie był nasz pracownik". Czy ta odpowiedzialność leży jednak po stronie pracodawcy czy w sumieniu lekarza?
Maciej Hamankiewicz, prezes Naczelnej Izby Lekarskiej: - Każdy lekarz - zgodnie z etosem naszego zawodu – powinien chronić z należytą troską i staraniem zdrowie oraz życie pacjenta. Chroniczne przemęczenie, które z całą pewnością pojawia się w kolejnej dobie nieprzerwanej pracy, powoduje z kolei, że lekarzowi łatwiej popełnić błąd i przez to narazić na szwank dobro pacjenta. W obliczu takiej tragedii nie przekonują do końca argumenty o swobodzie podejmowania decyzji co do wymiaru czasu pracy przez przedstawicieli zawodów medycznych zatrudnionych w formie kontraktu. Rolą odpowiedzialnego zarządcy jest organizowanie i nadzorowanie pracy szpitalnego zespołu tak, aby wszystkim – lekarzom i pacjentom – zapewnić godne, odpowiednie oraz bezpieczne warunki pracy i leczenia. Należy również dodać, że zakres prawnej odpowiedzialności lekarza i dyrektora placówki zależy od treści zawartej pomiędzy nimi umowy.
Dlaczego lekarze decydują się brać na siebie tak wiele dyżurów - czy powodem jest faktycznie brak kadry, czy może jednak pęd za zwiększeniem zarobków?
- Po pierwsze lekarzy w Polsce jest zdecydowanie za mało. Pokazują to m.in. kolejne raporty OECD. Wedle danych Centralnego Rejestru Lekarzy, prowadzonego przez Naczelną Izbę Lekarską, jedynie 6647 anestezjologów wykonuje w Polsce ten zawód. To zbyt mała liczba, żeby zapewnić całodobową obsadę zabezpieczającą sprawne funkcjonowanie wszystkich szpitali w Polsce. Koniecznością wymuszoną realiami stało się to, że lekarze decydują się na pracę w kilku miejscach. W przeciwnym wypadku pacjentów po prostu nie miałby kto leczyć, kolejki dodatkowo wydłużałyby się z powodu braków kadrowych.
Po drugie lekarze często zarabiają za mało. Zbyt niskie wynagrodzenia za normatywny czas pracy w ramach umowy o pracę (tj. 7 godz. 35 min. dziennie) skłania lekarzy do poszukiwania dodatkowego źródła dochodów. Samorząd lekarski wielokrotnie apelował o godne wynagrodzenia lekarzy zatrudnionych na umowę o pracę. Ustalenie pensji minimalnej na odpowiednim poziomie w ramach umowy o pracę wyeliminowałoby przynajmniej przyczynę finansową podejmowania przez lekarzy dodatkowych dyżurów.
Jakie są możliwe wyjścia z tej patowej sytuacji?
- Należałoby dążyć do stopniowego wprowadzania rozwiązań prawnych regulujących czas pracy wszystkich lekarzy, niezależnie od ich formy zatrudnienia. Wydaje się, że byłoby to rozwiązanie optymalne dla bezpieczeństwa i pacjentów, i lekarzy. Podobne przepisy obowiązują m.in. kierowców, pilotów – słowem, wszystkich tych, którzy odpowiadają za zdrowie i życie innych osób. Niewystarczająca liczba lekarzy sprawia, że nie da się tego wprowadzić w trybie szybkiej nowelizacji przepisów - nie można bowiem z dnia na dzień pozbawić pacjentów opieki lekarskiej.
KOMENTARZE (1)
Do artykułu: Hamankiewicz: Lekarzy jest za mało i za mało zarabiają. Potrzebne nowe regulacje