XVI Europejski Kongres Gospodarczy

Transform today, change tomorrow. Transformacja dla przyszłości.

7-9 MAJA 2024 • MIĘDZYNARODOWE CENTRUM KONGRESOWE W KATOWICACH

  • 18 dni
  • 20 godz
  • 40 min
  • 54 sek

Ekspert ds. ratownictwa: Polska nie jest przygotowana na wielkie zamachy

Ekspert ds. ratownictwa: Polska nie jest przygotowana na wielkie zamachy
Jeśli procedura zmierza do uratowania jak najwiekszej liczby rannych, to nazywanie jej bezduszną byłoby nieeleganckie - mówi Waldemar Machała (Fot.wckmed.mil.pl)

- Oczywiście można sobie odpowiedzieć bałamutnie, że jesteśmy doskonale przygotowani na takie sytuacje, jak tragedia w Nicei. Biorąc jednak pod uwagę liczbę ofiar w stosunku do liczby zespołów ratownictwa medycznego, nie jestem pewien, czy jesteśmy dostatecznie przygotowani na ewentualną tragedię tak wielkich rozmiarów - mówi w rozmowie z Parlamentarny.pl Waldemar Machała, profesor Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, specjalista anestezjologii, intensywnej terapii oraz medycyny ratunkowej, były kierownik Zakładu Medycyny Ratunkowej i Katastrof WAM w Łodzi, lekarz anestezjolog Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Afganistanie w szpitalu Polowym w Ghazni.

Europa w ostatnim czasie doświadczyła serii aktów terrorystycznych, z których najwięcej ofiar pochłonął ten ostatni, w Nicei. We Francji to nie pierwszy akt terroru. W relacjach z tego tragicznego wydarzenia zauważyłem jednak, że wiele osób nie wiedziało, jak się w takiej sytuacji zachować. Część biegło w kierunku samochodu sprawcy z telefonami komórkowymi w rękach. Nagrywali, robili zdjęcia. Skoro tak się zachowywali obywatele krajów, które przeżyły już wcześniej ataki terrorystyczne, to jak my byśmy postępowali w takiej sytuacji? Nikt nas na taką ewentualność nie przygotowuje.

Waldemar Machała: - Właściwe nawyki zachowania się w takich sytuacjach można modyfikować przez edukację społeczeństwa. W obecnej sytuacji, kiedy dostaliśmy do ręki urządzenia mogące rejestrować obraz i dźwięk w czasie rzeczywistym, to jedyny skuteczny sposób na walkę z pokusą bycia operatorami. Jeśli sami nie uwolnimy się od powszechnego dziś imperatywu zapisywania groźnych zdarzeń, dla niektórych z nas może się to źle skończyć.

Jakie wnioski dla służby zdrowia nasuwają dotychczasowe ataki terrorystyczne?

- Największym problemem w tego rodzaju zdarzeniach jest segregowanie rannych. Mając 84 zabitych i ponad 180 rannych trzeba zdawać sobie sprawę, że będzie konieczne poświęcenie życia niektórych z nich.

To brzmi okrutnie. Niby dlaczego tak ma być?

- Niestety, taka jest prawda. Zanim dokona się segregacji rannych, zakwalifikuje, który z poszkodowanych jest do strefy czerwonej, kto do żółtej lub zielonej, a kto już w ogóle nie daje oznak życia, musi minąć trochę czasu.

Biorąc pod uwagę, że osoba biorąca udział w segregacji musi stan chorego określić w czasie maksymalnym 15 sekund, a poszkodowanych było ponad 180 osób, to zakładając stan idealny, czyli że mamy 4 zespoły segregacyjne, które tylko tym się zajmują, na samą segregację trzeba przynajmniej 10 minut. W tym czasie niektóre z tych osób umierają.

Lekarze mówią, że segregacja rannych służy przede wszystkim temu, by uratować jak najwięcej poszkodowanych.

- To prawda. Chodzi o uratowanie jak największej liczby poszkodowanych. Niestety, nie każde życie i nie za każdą cenę. Ratownicy, którzy biorą udział w akcji na miejscu zdarzenia masowego, gdzie liczba poszkodowanych jest duża, mają za zadanie uratowanie jak największej liczby osób, ale uwaga: możliwych do uratowania.

To znaczy, że jeśli ratownik nie jest w stanie udzielić pomocy wszystkim poszkodowanym, to musi wśród nich wyłuskać tych, których uratowanie jest jeszcze możliwe.

W pierwszej kolejności ratowane są dzieci, potem kobiety, a na końcu, jak się uda, staruszkowie, tak jak to oglądaliśmy na filmie o tragedii Titanica?

- Podczas ataku w Nicei ucierpiało ok. 10 dzieci. Dzieci zawsze wzbudzają emocje, niestety, z punktu widzenia segregacji, dziecko jest takim samym poszkodowanym, jak dorosły. Tak samo traktuje się osobę dwudziestoletnią, jak i czterdziestoletnią. Bez względu na płeć. Wszyscy, zarówno pięciolatek, jak i osiemdziesięciolatek oceniani są w zależności od odniesionych obrażeń i od tego jedynie zależy, jaki dostaną priorytet.

Co zatem decyduje, że jednym lekarz daje szansę na szybsze przewiezienie do szpitala, a inni mogą nawet się takiej szansy nie doczekać?

- Człowiek umiera z trzech powodów: krwotoku, niedrożności dróg oddechowych oraz odmy opłucnowej, uszkodzenia klatki piersiowej. To są osoby poszkodowane, które, jeśli okazują oznaki życia, kwalifikowane są do strefy czerwonej. Oni powinni mieć pomoc udzieloną bezzwłocznie po uzyskaniu certyfikatu segregacyjnego.

Czytaj też: Zgorzelski: Za populizm PiS będzie musiał kiedyś zapłacić

Natomiast pomoc w strefie żółtej może być odroczona do 15 minut. W sytuacji kiedy istnieje dysproporcja miedzy liczbą zespołów ratunkowych a liczbą poszkodowanych, tak jak to było w Nicei, mamy do czynienia z katastrofą w sensie definicji medycznej, co nie jest równoważne z określeniem samego zdarzenia, ponieważ nie jesteśmy w stanie udzielić równolegle pomocy wszystkim rannym.

Żeby im tej pomocy skutecznie udzielić, trzeba ich wcześniej posegregować?

- Obowiązkowo. Udzielając pomocy wszystkim po kolei, może zabraknąć czasu, by udzielić jej tym, którym należy się ona w pierwszej kolejności.

Są inne ważne procedury odnoszące się do działań ratowników medycznych i wpływające na skuteczność ich działań?

- Niedawno na ekranach kin wyświetlany był film o walkach naszych żołnierzy w Karbalii w Iraku. Mogliśmy tam zauważyć ewidentny merytoryczny błąd, jeśli chodzi o ratownictwo medyczne, którego Amerykanie na pewno by nie popełnili, ale dla nas w tamtym czasie był oczywistością. Pod ostrzałem przełożony nakazuje sanitariuszowi ewakuowanie rannego.

Odmówienie interwencji spowodowane strachem sprawiło, że żołnierz został aresztowany. Z punktu widzenia obecnie istniejących standardów takie postępowanie jest absolutnie błędne. Ratownicy nie będą udzielać pomocy poszkodowanych w sytuacji, kiedy sami będą narażeni na niebezpieczeństwo. Nigdy w sytuacji zagrożenia, w strefie pod obstrzałem, nie udziela się pomocy rannym. Żeby nie mnożyć strat.

Nasza służba zdrowia zna te procedury, potrafi postępować w sytuacjach katastrof masowych? A może po ostatnich aktach terroru należałoby te zasady zweryfikować?

- Osobiście jestem zwolennikiem stosowania w takich sytuacjach procedur wojskowych. We Francji, w Nicei otwarto szybko szpital polowy. To znaczy, że Francuzi są na takie sytuacje przygotowani.

A my?

- Jeżeli sobie wyobrazimy zdarzenie z liczbą ofiar na poziomie 180 osób czy więcej i weźmiemy pod uwagę liczbę zespołów ratunkowych w mieście, niech ich nawet będzie 20 czy 30 oraz fakt, że oprócz ofiar dojdą normalne codzienne zachorowania, które wymagają interwencji zespołów ratownictwa medycznego, to dość szybko sami sobie odpowiemy na to pytanie.

Czytaj też: Grabowski: Polska sprowadza na siebie większe zainteresowanie terrorystów

Oczywiście można sobie odpowiedzieć bałamutnie, że jesteśmy doskonale przygotowani na takie sytuacje, jak tragedia w Nicei. Tylko, ile szpitali jest obecnie w stanie uruchomić dodatkowe stanowiska operacyjne czy punkty oddawania krwi albo powołać w trybie ratunkowym dodatkowe zespoły medyczne. Szpitale w większości nie mają takich zespołów pod telefonem, dlatego wątpię, czy bylibyśmy w stanie sobie poradzić.

A wojskowa służba zdrowia?

- Armia ma 2 szpitale polowe, przy czym mają one gotowość uruchomienia między 24 a 72 godziny. Wojskowa służba zdrowia, choć jest w sytuacji szczątkowej, zabezpiecza polskie kontyngenty wojskowe za granicą i już od dawna pracuje na standardach NATO. One są czytelne i jednoznaczne. Nie są przy tym bezduszne. Jeśli bowiem procedura zmierza do uratowania jak największej liczby rannych, to nazywanie jej bezduszną byłoby nieeleganckie.

Co zatem zrobić, by ratownicy medyczni doskonalili procedury, umieli w sytuacjach kryzysowych współdziałać?

- Ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć. Przy okazji ćwiczeń Anakonda takie samorządowe ćwiczenie wojewódzkie „Szpital 2016” zorganizował Urząd Marszałkowski województwa łódzkiego we współdziałaniu z żołnierzami. Nie słyszałem, by w innych miastach przeprowadzono podobne ćwiczenia.

Żeby nie prowokować losu? Cieszymy się, że zagrożenie terrorystyczne w Polsce jest niewielkie?

- Zagrożenia takie istnieją cały czas. Uważam, że żyjemy w spokojnym państwie, co nie zmienia faktu, że nawet w spokojnym państwie nie mogą się zdarzyć sytuacje takie jak we Francji, Belgii czy Wielkiej Brytanii.

Każdy kraj jest spokojny do pierwszego razu. Ja także chciałbym, aby w Polsce ten pierwszy raz nigdy nie nastąpił.

 

Nie przegap najważniejszych wiadomościObserwuj nas w Google NewsObserwuj nas w Google News
×

KOMENTARZE (5)

Do artykułu: Ekspert ds. ratownictwa: Polska nie jest przygotowana na wielkie zamachy

NEWSLETTER

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.

Polityka prywatności portali Grupy PTWP

Logowanie

Dla subskrybentów naszych usług (Strefa Premium, newslettery) oraz uczestników konferencji ogranizowanych przez Grupę PTWP

Nie pamiętasz hasła?

Nie masz jeszcze konta? Kliknij i zarejestruj się teraz!