Prawu i Sprawiedliwości często zarzucano, że jesteśmy średniowieczem, ciemnogrodem. Ostatnie tygodnie pokazały, jak jest naprawdę. Za rządów PO i PSL taniej było umierać. Za naszych taniej jest się rodzić - twierdzi w rozmowie z serwisem Parlamentarny.pl Dominik Tarczyński (PiS).
Cieszę się, że opozycja zdecydowała się wrócić do pracy w Sejmie, do czego przecież została wybrana, przestała destabilizować państwo. Destabilizacja nie wpływała tylko na pracę Sejmu, ale też na rząd. Wszystkie ustawy, o czym mówił marszałek Marek Kuchciński, są dosyć pilne, trzeba więc nadrobić zaległości. Są to ustawy, które muszą być uchwalone, gdyż inaczej opóźnienie mogłoby wpłynąć negatywnie na zawartość portfeli Polaków.
- Cieszę się, że wraz z tą decyzją do polskiego parlamentu wróciła powaga, jakość standardów życia politycznego. Prawu i Sprawiedliwości często zarzucano, że jesteśmy średniowieczem, ciemnogrodem, partią skupiającą niewykształcony, starszy elektorat, który jest mniej ważny, niż ten wielkomiejski. Przekonywano, że to my ośmieszamy Polskę. Ostatnie tygodnie pokazały, jak jest naprawdę. W zagranicznych magazynach, takich jak: Financial Times, Fox News, New York Times opisywano kompromitujące wyskoki przedstawicieli opozycji, Ryszarda Petru na Maderze z koleżanką, Grzegorza Schetyny na nartach, przekręty finansowe Mateusza Kijowskiego.
To ośmieszało polski parlamentaryzm, nie tylko opozycję. Rzucało złe światło na Polskę. Budowało wizerunek kraju mało atrakcyjnego dla inwestorów. Dobrze, że to już koniec tego kryzysu, nadrobimy zaległości i z dobrym przekazem wyjdziemy do świata.
- Kapitulacja opozycji była jednoznaczna, ośmieszyli się, brali udział w cyrku i cieszę się, że ten występ się zakończył.
Polacy źle ocenili zachowanie opozycji, blokowanie mównicy sejmowej, fotela marszałka. Wszystkie te groteskowe wystąpienia i transmisje w internecie. Nikt nie wygrał w tym sporze, wygrała Polska. To nie był mecz. I nie chodziło o to, kto wygra albo przegra.
Za mało mówimy o tym, w jaki sposób ostatnia próba destabilizacji wpłynęła na Polskę, ile obywateli kosztowała. Jakie były koszty dodatkowych służb, ochrony, ile zapłacimy za opóźnienie w procedowaniu niektórych ustawach. To wszystko postaramy się obliczyć by pokazać społeczeństwu, jakie niepotrzebne koszty zostały poniesione z podatków Polaków.
Opozycja twierdzi, że swoim protestem broniła najważniejszej dla Polski ustawy budżetowej.
- Zawężanie tego co się wydarzyło w Sejmie jedynie do usprawiedliwiania anarchii, jaka nie miała miejsca od 27 lat, bo nawet Samoobrona nie pozwoliła sobie na takie działania, nie daje pełnego obrazu tego, co się stało, jeśli pomija się tak ważny element, jak bezpośredni wpływ tych nieprawnych działań na finanse państwa. Choć nie tylko. Na to, co się zdarzyło należy patrzeć jeszcze szerzej, także przez pryzmat dobrego imienia Polski, jej pozycji i sytuacji w Europie i na świecie.
Premier Beata Szydło sugerowała, że atak na budżet mógł wynikać z chęci odebrania ludziom przez opozycję zdobyczy socjalnych? Pan też dopuszcza taką ewentualność?
- Reformy, które zapowiadaliśmy w kampanii wyborczej: 500 plus, Mieszkanie plus, darmowe leki 75 plus, niższy wiek emerytalny, wyższa kwota wolna od podatku, to wszystko uchwaliliśmy w ciągu jednego roku.
Platforma nie mogła tego zrobić przez osiem lat. Mieli obniżyć podatki, obniżyć VAT i okazało się, że nie tylko nie obniżyli, ale nawet podwyższyli VAT do 23 proc. na ubranka dziecięce i wózki, za to obniżyli na trumny i prezerwatywy. Za ich rządów taniej było umierać, a za naszych taniej jest się rodzić. Reformy, które zyskały ogromną popularność wśród Polaków są solą w oku wśród opozycji. Nieuchwalenie budżetu, które skutkowałoby rozwiązaniem parlamentu, było dla PO i N. jedyną szansą na zmiany.
Nowoczesna, która uważa swoich posłów za wybitnych specjalistów od ekonomii, nie potrafiła przygotować poprawnego sprawozdania z rozliczenia budżetu, przez co straciła dotacje. Będzie dostawać kilka mln mniej przez 4 lata.
Skrócenie obecnej kadencji Sejmu poprzez rozwiązanie parlamentu, ten brak subwencji by anulowało. Nowoczesna te pieniądze by dostała. W każdym wymiarze chodzi o kasę.
Prezes Kaczyński powiedział, że uczestnicy tego kabaretu w Sejmie winni być ukarani. Pan też jest takiego zdania?
- Ewidentnie tak. Nie może być tak, że ktoś kto jeździ tramwajem na gapę czy przejdzie na czerwonym świetle, zostanie ukarany, a ten kto zgodnie z art. 128 kk w rozdziale przestępstwa przeciwko państwu siłą uniemożliwia wykonywanie zadań organom konstytucyjnym, nie ponosi odpowiedzialności.
Oczywiście kwestia wymiaru kar leży w gestii marszałka i organów ścigania. My, jako parlamentarzyści nie mamy na to wpływu, ale oczekiwałbym, że kary regulaminowe czy finansowe będące w gestii marszałka muszą być wprowadzone natychmiast. Jeśli chodzi o to co zrobią ograny ścigania, prokuratura, to będzie zależało od ich decyzji.
Ale straszenie posłów blokujących mównicę i fotel marszałka karą do 10 lat pozbawienia wolności to jednak przesada.
- Poseł to taki sam obywatel, jaki każdy inny. To nie jest kwestia straszenia, ale zapisów prawa karnego, które zostało uchwalone dawno temu. To nie są przepisy, które teraz PiS, na szybko, chce uchwalić by karać protestujących 10 latami więzienia.
Nie możemy zmieniać paragrafu 3 art. 128 prawa, aby nie obowiązywał posłów dlatego, że są parlamentarzystami. Uważam, że od posłów powinno się wymagać więcej. Każdy Polak musi być równy wobec prawa.
A co z zaskarżeniem do TK przez Zbigniewa Ziobro wyboru trzech sędziów z 2010 r. , który według prokuratora generalnego był nielegalny? Według opozycji to kolejny przykład na budowanie państwa autorytarnego.
- Wierzę w to, że minister sprawiedliwości, prokurator generalny ma podstawy prawne by taki wniosek złożyć. Nie mam wiedzy, którą posiada minister, ale wierzę, że jeżeli taki wniosek został złożony, to coś jest na rzeczy. Pewnie dowiemy się w najbliższych dniach jakie są podstawy, wątpliwości i zobaczymy jaka będzie ocena formalna i prawna.
Czytaj też: PSL: Wniosek prokuratora generalnego ws. sędziów TK to szczyt hipokryzji
Nie sądzę by taki wniosek był składany bezpodstawnie. Byli wybrani 6 lat temu, orzekali, więc musi to być poważny zarzut wadliwości wyboru.
Co zatem będzie dalej? Jakimi problemami zajmiecie się po przerwie, kiedy emocje wreszcie opadną?
- Mamy zaległości w pracy w komisjach. Jestem szefem podkomisji ds. umowy handlowej UE ze Stanami Zjednoczonymi (TTIP). Musimy przedyskutować, jak ta umowa, z powodu wyboru Donalda Trumpa na prezydenta Stanów Zjednoczonych, będzie teraz wyglądała.
Z tego co Trump mówi, najprawdopodobniej zostanie wyrzucona do kosza. To bardzo ważna umowa, o wiele szersza niż CETA – umowa handlowa Unia Europejska - Kanada.
Będziemy też pracować nad polskim ustawodawstwem, które musi być cały czas procedowane i uchwalane. Począwszy od najmniejszych rzeczy o tablicach rejestracyjnych aut, o których mówił ruch Kukiza, po projekty inwestycyjne z planu Morawieckiego. To wszystko są ważne kwestie, które mają zmienić Polskę na najbliższe dziesięciolecia.
Najważniejsze by prace przebiegały bez jakichkolwiek negatywnych emocji. Nie chciałbym by rekord Nowoczesnej - 150 wniosków o przerwę - był znowu pobijany.
Posłowie w ostatnich tygodniach przyzwyczaili się do kolejnych przerw. Teraz będzie pośpiech?
- Mam nadzieję, że kiedy wrócimy 25 stycznia agenda ogłoszona przez marszałka Kuchcińskiego będzie realizowana.
Proszę pamiętać, że gdybyśmy się zgodzili 30 grudnia 2016 r. na zgłoszony wniosek o przerwę do 7 stycznia 2017 r. , polskie szkolnictwo straciłoby 3 mld złotych, ze względu na to, że nie dotrzymalibyśmy terminów europejskich do końca grudnia.
KOMENTARZE (6)
Do artykułu: Dominik Tarczyński ostro o PO i PSL: Z nimi taniej było umierać. Z nami taniej jest się rodzić. Nowoczesna? Chce rozwiązania Sejmu, bo walczy o kasę