Należy zapytać premier Kopacz i innych polityków PO, dlaczego żerują na naszych pieniądzach. Te ośmiorniczki, te przeloty - podkreśla w rozmowie z portalem wnp.pl Dominik Kolorz, szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności, który wsparł Pawła Kukiza.
W trakcie konwencji PO premier Ewa Kopacz zapowiedziała likwidację obowiązku finansowania przez pracodawców etatów związkowych. - Zrobimy to dlatego, że wiemy, że bycie działaczem związkowym to działalność dla ludzi pracy, a nie droga do załatwienia sobie luksusowego życia - stwierdziła. Jak Pan to ocenia?
- To pokazanie pełnej politycznej obłudy ze strony premier Ewy Kopacz i całej Platformy Obywatelskiej. Kiedy były momenty, że PO mogła się pochwalić - chociażby porozumieniem zawartym z górniczymi związkami zawodowymi 17 stycznia 2015 roku - to wtedy premier Kopacz związkowców chwaliła.
Ostatnio mieliśmy do czynienia z zaplanowanym i przygotowanym atakiem na przewodniczącego Solidarności Piotra Dudę przez redaktora naczelnego Newsweeka Tomasza Lisa.
I na bazie tego ataku PO, jako jeden z najistotniejszych elementów swego kretyńskiego programu, wskazała, że de facto trzeba zlikwidować związki zawodowe.
Należy zapytać premier Kopacz i innych polityków PO, dlaczego żerują na naszych pieniądzach. Te ośmiorniczki, te przeloty. Nikt ich z tego nie rozlicza, robią z pieniędzmi podatników, co tylko chcą.
Trzeba by zapytać premier Kopacz, gdzie oni są, jeśli chodzi o transparentność i uczciwość - choćby w kontekście wszystkich nagrań z tzw. afery taśmowej. Każdy Polak mógł posłuchać, jak ta władza jest zdeprawowana, jak się zachowuje i gdzie ma swój kraj.
Warto byłoby też uświadomić premier Kopacz, że ok. 85 proc. naszych działaczy funkcjonuje w zakładach średnich lub małych. I tam nie ma oddelegowań, oni po prostu działają społecznie.
Z kolei struktury krajowe są opłacane z dobrowolnych składek związkowych, a nie ze środków publicznych, jak kłamią niektóre media.
Z drugiej strony trudno mi sobie wyobrazić funkcjonowanie komisji zakładowej liczącej tysiąc, bądź tysiąc pięciuset przedstawicieli na zasadzie społecznej, bo związek by się po prostu rozleciał.
Niech wreszcie premier Kopacz przyjrzy się temu, jak funkcjonują związki zawodowe w Europie Zachodniej i jaki jest tam poziom uzwiązkowienia.
Nie mamy się nawet do czego porównywać...
- Przykładowo związki w Skandynawii mają prawo negocjować w imieniu swoich przedstawicieli i jest tam 90-procentowy poziom uzwiązkowienia.
Z kolei w Niemczech partycypują one w zarządzaniu przedsiębiorstwami poprzez rady pracownicze. A we Francji korzystają bezpośrednio z dotacji z budżetu państwa, bądź z budżetów w regionach. I nikt tam przeciwko temu nie protestuje.
Związki zawodowe, w tym Solidarność, były, są i będą jedną z nielicznych instytucji w Polsce, które zawsze będą patrzeć władzy na ręce. Myślę, że w ostatnich latach wyraźnie pokazaliśmy to, jak bardzo brudne są ręce polityków PO.
A Nowoczesna Ryszarda Petru?
- To Platforma bis, tylko w lepszych garniturach. Dlatego również te brednie powtarzają.
Każdy Polak wie, że Nowoczesna powstała po to, by móc zrobić koalicję anty-PiS. Po to, by wszystko pozostało, jak w ostatnich ośmiu latach.
Wsparł Pan ruch Pawła Kukiza, a nie Prawo i Sprawiedliwość. Skąd taki właśnie wybór?
- Prawo i Sprawiedliwość jest partią polityczną, a w przypadku Pawła Kukiza mamy ruch społeczny.
Wsparłem go, bo wierzę, że idee i postulaty tego ruchu mogą się przyczynić do lepszego życia Polaków. Niczego za to nie oczekuję. Kto mnie zna, ten doskonale wie, że bardzo często idę pod prąd.
Nie patrzę na to, czy mi się to opłaca, czy nie. Nie będę żadnym posłem czy ministrem.
Jeśli ruch Kukiza dostanie się do Sejmu, to nie będę mówił Kukizowi: zrób mnie ministrem, czy jakimś swoim przybocznym. Mówię Pawłowi Kukizowi: dostańcie się do Sejmu i realizujcie to, co niesiesz na sztandarach. Jak będziecie to realizować, to będzie dobrze, wtedy otrzymasz za to róże. Ale jeżeli nie, to dostaniesz cięgi.
W samej Solidarności nie było zdziwienia, że wsparł Pan Kukiza?
- Jedni się dziwili, drudzy się dziwią do tej pory, a jeszcze inni mówią, że jest OK. W Solidarności piękne jest to, że jest ona demokratyczna. W ramach demokracji wewnątrz związku ludzie mogą głosować na kogo chcą.
Czy po wyborach parlamentarnych dostrzega Pan w ogóle możliwość zawarcia koalicji ruchu Kukiza z Prawem i Sprawiedliwością?
- W mojej ocenie możliwa byłaby koalicja parlamentarno-ustawowa. Natomiast co do koalicji rządowej, to myślę, że do niej byłaby daleka droga.
Kukiz nie może sobie pozwolić na początku, żeby stać się przystawką dla jakiejkolwiek partii politycznej. Musi najpierw postawić swoje warunki. Gdyby była zgoda w zakresie zmiany Konstytucji, zmiany systemu, czy funkcjonowania sądów, to wtedy trzeba to robić, by potem powiedzieć: sprawdzam.
Należy sporządzać ustawy w ramach umowy parlamentarnej. A jeśli to zostałoby wykonane i nie byłoby chęci ogrania drugiej strony, to w dalszej perspektywie można by myśleć o ewentualnej koalicji rządowej.
Co dalej z górnictwem? To już, z utworzeniem Nowej Kompanii Węglowej, zadanie dla nowego rządu?
- Uważam, że porozumienie z 17 stycznia tego roku nie będzie zrealizowane w stopniu większym niż jest. A zatem przekazanie dwóch kopalń do Spółki Restrukturyzacji Kopalń, wprowadzenie osłon socjalnych dla pracowników tych zakładów.
Będzie podrzucone kukułcze jajo nowej ekipie rządowej. Pewnie jakimś cudem do końca roku to jeszcze przetrwa, może poprzez jakiś system dopłat z energetyki.
Natomiast nowy rząd będzie musiał szybko zrealizować to, co było intencją porozumienia z 17 stycznia tego roku, czyli wrócić do koncepcji powiązania kapitałowego górnictwa z energetyką. Im dłużej będzie się z tym zwlekać, tym gorzej dla całego sektora.
Powinna nastąpić konsolidacja producentów węgla?
- Postulowaliśmy to, jako Solidarność, już dawno temu. I w dalszym ciągu jestem tego zwolennikiem. Nowa władza będzie musiała ostro negocjować z Komisją Europejską. Chodzi o przedłużenie decyzji Rady UE numer 787 z 2010 roku przynajmniej o dziesięć lat.
Poza tym trzeba będzie maksymalnie zastopować pakiet klimatyczny oraz w możliwie jak największym stopniu umożliwić realizację inwestycji ze środków unijnych w nowoczesne technologie węglowe.
Należy również obniżyć VAT na węgiel oraz negocjować na pewien czas obniżenie obciążeń podatkowych górnictwa.
Trzeba także ograniczyć koszty bazując na zmianie ustawy prawo górniczo-geologiczne.
Mnóstwo razy dawano przykład śrubki, która kosztuje w sklepie 1,20 zł, ale ta sama śrubka dostarczona przez trzech pośredników do kopalni, mająca dopuszczenia i certyfikaty, kosztuje już 6 zł. W kosztach zakupów można wiele zaoszczędzić, ale trzeba znowelizować prawo górniczo-geologiczne.
Należy też jak najszybciej zanalizować, komu dało się koncesje badawcze w kontekście przyszłej budowy nowych kopalń w Polsce.
Porozumienie z 17 stycznia tego roku stanowiło, że do końca września jego zapisy zostaną wykonane, w tym powstanie tzw. Nowa Kompania Węglowa. Wiadomo, że to porozumienie nie zostanie zrealizowane. Czy zatem dojdzie do strajków i protestów w górnictwie?
- Myślę, że przede wszystkim będziemy informować mieszkańców regionu i całej Polski o tym, jak PO nie dotrzymuje słowa. Podtrzymuję to, że z oszustami się nie rozmawia. Mam nadzieję, że ich rządy już niebawem się zakończą.
Liczę na to, że nowa władza - już bez PO - będzie chciała do końca tego roku zamknąć projekt wynikający z porozumienia zawartego 17 stycznia tego roku. A jeśli będzie się ociągać, to może dojść do sytuacji, w której ta nowa władza doczeka się protestów w górnictwie. Po czynach ich poznamy.
Model finansowania obecnie przyjęty dla projektu tzw. Nowej Kompanii Węglowej może skutkować tym, że Komisja Europejska postanowi wszcząć postępowanie o niedozwolonej pomocy publicznej.
Zatem trzeba się postarać o przedłużenie decyzji 787 z 2010 roku. Ale to już będzie zadanie dla nowego rządu.
W trakcie ostatnich lat Polska, szczególnie w sprawach gospodarczych, była na forum Unii Europejskiej na kolanach. To musi się zmienić.
Najbardziej napięta sytuacja jest w kopalniach Brzeszcze i Makoszowy. Tam może dojść do protestów.
Jeżeli natomiast w spółkach węglowych będą środki na wypłaty wynagrodzeń, na utrzymanie produkcji i inne niezbędne kwestie, to nie będziemy w najbliższym czasie strajkować. Trudno jest teraz cokolwiek negocjować i uzgadniać, nie mając po drugiej stronie wiarygodnego partnera do rozmów.
Sprawami górnictwa będzie się już musiał zająć nowy rząd. A sama PO zostanie przez nas oceniona. Także po to, żeby ludzie mieli świadomość na kogo nie należy głosować. Na szczęście naród się budzi, a młode pokolenie Polaków nie ufa Platformie.
Rozmawiał: Jerzy Dudała
KOMENTARZE (28)
Do artykułu: Dominik Kolorz, Solidarność: bardzo często idę pod prąd