• Witold Waszczykowski skomentował poniedziałkowe (3 września) protesty wobec zakazu aborcji. Uznał tę formę sprzeciwu za błąd i nieodpowiedni sposób rozmowy o "życiu i śmierci".
• Oskarżył protestujących o pobudki polityczne.
• 17 tysięcy osób w Warszawie nie zrobiło też na nim wrażenia.
• Waszczykowskiego za te słowa spotkała krytyka w Internecie.
Szef MSZ kontrowersyjnie wypowiedział się o poniedziałkowych protestach w całym kraju. Kobiety i środowiska lewicowe wyrażały protest wobec zakazu aborcji, który jest w Sejmie.
Waszczykowski ocenił kategorycznie przeprowadzone spotkania w placach i centrach większych polskich miast. Podkreślił, że oburzyły go demonstracje i zwrócił uwagę, że na transparentach trzymanych przez demonstrantów były wulgaryzmy. - To nie jest sposób rozmowy na temat życia i śmierci - podkreślił. Protesty nazwał "kpiną". Słowa padły na antenie TVN 24.
Podobnie jak Mariusz Błaszczak (szef MSWiA) Waszczykowski ocenił, że podtekst polityczny manifestu kobiet jest ewidentny. Mówił, że protest skierowano wobec rządu, gdy rząd nie miał nic wspólnego z projektem zakazu aborcji.
Czytaj: Polki zdecydowały się zastrajkować w ramach czarnego protestu
Ministra nie ruszyła też liczebność manifestujących w stolicy. Określił ją mianem "marginalnej". Policja szacuje, że w Warszawie protestowało około 17 tysięcy ludzi. Populacja Warszawy w 2015 roku liczyła ponad 1,7 mln osób.
Internet krytykuje szefa MSZ
Słowa ministra spraw zagranicznych bardzo nie spodobały się popierającym czarny protest. Krytyka wobec ministra była widoczna.
- Ministrze Waszczykowski! Dziękujemy! Tak, właśnie "o to tym paniom chodzi, żeby tak demonstrować". Właśnie o to! Mobilizuje Pan! - kpiło na Twitterze SLD.
Jarosław Kurski, zastępca redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej" skwitował słowa ministra spraw zagranicznych nawiązując do jego pracy jako szefa dyplomacji.
Waszczykowski miał jednak i obrońców wśród internautów.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Czarny protest: Waszczykowski nazwał marsze "kpiną"