- Jeżeli w ostatnich wyborach 80 procent prezydentów, burmistrzów, wójtów zostało wybranych z lokalnych komitetów, które mają oczywiście polityczny, ale właśnie lokalny wymiar, to uważam, że jeśli doszłoby nawet do przedterminowych wyborów, to w skali globalnej niczego one nie zmienią – mówi były prezydencki minister Olgierd Dziekoński.
Był pan jednym z autorów tzw. ustawy krajobrazowej – jest pan zadowolony z tego, jak samorządy wykorzystują ją do walki z nieładem i chaosem reklamowym?
Olgierd Dziekoński, były minister w Kancelarii Prezydenta Bronisława Komorowskiego:
– Śledzę to, co się dzieje, a nawet jestem zapraszany na spotkania czy konferencje w tej sprawie, które się w różnych miejscach odbywają i muszę powiedzieć, że to napawa dużym optymizmem. Na razie w tych procesach uczestniczą głównie miasta dużej i średniej wielkości, ale włączają się już powoli i mniejsze gminy.
Jako pierwszy uchwałę przyjął Ciechanów, bliski zwieńczenia prac jest Kraków, proceduje w tej sprawie kilka innych miast. Biorąc pod uwagę, że ta ustawa weszła w życie relatywnie niedawno, tworząc zupełnie nowe instrumentarium prawne, można tylko wyrazić szacunek dla samorządów, które już te możliwości wykorzystują do zbudowania ładu przestrzennego, na razie w sferze reklamowej.
A na poziomie wyższym, wojewódzkim jak to wygląda?
– Tak, ustawa ma ten drugi wymiar – audytów krajobrazowych wojewódzkich i tutaj, choć urzędy marszałkowskie są aktywne, pojawiają się problemy, bo nie do końca są wydane rozporządzenia wykonawcze. Te rozporządzenia są bardzo potrzebne, by działania samorządów wojewódzkich doprowadziły do korzystnych i widocznych zmian w skali całego kraju.
Pozostaje nam jeszcze problem przestrzeni publicznej w skali mikro – bo audyty krajobrazowe to ten makroład. Chodzi o to, co sprawia, że mamy poczucie, że coś, co nas dotyczy, dzieje się poza naszym wpływem. To, że coś się zmienia za moimi oknami, a ja nie mam ma to wpływu, jest dyskomfortem, wpływa bowiem nie tylko na krajobraz, ale i na stan wartości mojej nieruchomości.
Trzeba pamiętać, że ponad 13,5 mln lokali mieszkalnych w Polsce jest własnością obywateli i nie jest obojętne, kto i co za tym oknem nam stawia.
Jak to zmienić?
– Poprzez wprowadzenie realnych możliwości wpływu obywateli na wygląd krajobrazu. To wymaga oczywiście zmian, niewielkich w gruncie rzeczy, w ustawie o zagospodarowaniu i planowaniu przestrzennym. Wprowadzenia rozwiązań, które w wielu krajach istnieją, tak by niekonieczne musiał być od razu przyjmowany plan miejscowy, a istniały pewne reguły powszechnie obowiązujące, które sprawiają, że konkretne inwestycje podlegałyby ocenie społecznej i jakiejś akceptacji radnych.
Zatem konieczne jest wzmocnienie i upodmiotowienie samorządów w zakresie prawa miejscowego i upodmiotowienie obywateli, tak by mogli mieć realny wpływ na to, co się dzieje w ich otoczeniu. To jest jakby drugi etap rozwoju tej ustawy.