Morska energetyka wiatrowa (offshore) rozwija się dynamicznie w Europie, ale tylko w kilku krajach, leżących głównie nad Morzem Północnym. Jest jednak szansa, że rozwój ten dotrze wkrótce także nad Morze Bałtyckie. W Polsce też mogą powstać wkrótce dwie pierwsze instalacje, na przełomie dekady.
Energetyka offshore znajduje się obecnie w krajach zachodnich na takim stadium rozwoju, jak lądowa energetyka wiatrowa przed ok. 10-15 laty.
Jak wynika z danych Europejskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (EWEA), w końcu 2015 roku łączna moc zainstalowana w morskiej energetyce wiatrowej w Europie przekroczyła 11 GW. To prawie 12 razy mniej, niż wydajność energetyczna instalacji lądowych – wynoszących 131 GW.
Instalacje offshore’owe natomiast wykazują większą dynamikę wzrostu. W 2015 r. podłączono do sieci 3 MW nowych mocy energii wiatrowej, tj. o 108 proc. więcej rok/roku. Zainstalowano 412 turbin netto (po wycofaniu siedmiu w Wielkiej Brytanii i Szwecji), w 14 nowych farmach.
Niestety, niemal wszystkie one powstają w krajach Morza Północnego – głównie w Niemczech, Holandii i Wielkiej Brytanii.
EWEA prognozuje, że w 2020 roku zainstalowana moc morskich farm wiatrowych w Europie wyniesie 40 GW (szacunki Komisji Europejskiej – 43 GW), a w 2030 roku – nawet 150 GW.
Jeżeli prognozy te spełnią się, to w 2020 roku „morska” energia elektryczna będzie miała ok. 3 proc. udział w łącznym zużyciu tej energii w UE.
Czytaj też:Nowela ustawy o OZE; rząd chwali zmiany, opozycja bardzo krytyczna
Morze Bałtyckie jest dopiero miejscem planowania instalacji energetyki offshorowej.
Według rozbieżnych ocen, w 2030 roku może ona tu jednak wytwarzać nawet 104 GW energii elektrycznej. W debacie padły szacunki (przedstawicielka Estonii), że w Estonii, na Łotwie i Litwie może być zainstalowanych do 2030 roku 40 GW mocy energetyki morskiej, natomiast według przedstawiciela PGE – w Polsce realne będzie osiągnięcie 6 GW.
Cały artykuł czytaj na wnp.pl
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Wiatr od morza, czyli wiatraki na Bałtyku. Przyszłość czy mrzonka?