Różnice pomiędzy tą i poprzednią perspektywą unijną wciąż dają się beneficjentom we znaki. Według Jerzego Kwiecińskiego, wiceministra rozwoju, największym problemem są Zintegrowane Inwestycje Terytorialne. Coraz częściej też pojawia się pytanie: co po 2020 r.?
• Finansowa perspektywa 2014-2020 rozkręcała się powoli, o czym świadczył poziom realizacji poszczególnych programów.
• Zdaniem Ministerstwa Rozwoju, Polsce udało się w ostatnim roku mocno przyspieszyć. Na tyle, że przykład z nas mogą brać np. Czesi.
• Trzeba jednak porządnie nauczyć się korzystać z instrumentów zwrotnych i myśleć o szukaniu innych źródeł finansowania dla projektów.
• Wiele mają do zrobienia tu samorządy - podkreślano podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach. Dużym problem są Zintegrowane Inwestycje Terytorialne.
- Zaawansowanie Polski półtora roku temu w wykorzystaniu środków unijnych było bardzo skromne. Jeśli chodzi o certyfikowanie wydatków w ramach projektów unijnych, było ono zerowe i pod tym względem zajmowaliśmy ostanie miejsce w UE. Ale wiele innych krajów było w podobnej sytuacji – mówi Jerzy Kwieciński, wiceminister rozwoju.
Dlatego na początku 2016 r. został przyjęty przez polski rząd plan na rzecz przyspieszenia wykorzystania środków unijnych.
Efekt? - Na koniec 2016 nasz kraj był liderem w wykorzystaniu unijnej perspektywy 2014-2020, mieliśmy relatywnie dobre wyniki w porównaniu do innych krajów. 34 proc. to wynik wykorzystania i zwrotu z KE, czyli 2,5 raza lepszy niż na tym samym etapie w poprzedniej perspektywie – dodaje Kwieciński, ale też ponagla.
- Jeszcze musimy spełnić warunki wstępne, np. jeśli chodzi o kwestie wodne, bo jeśli ich nie wypełnimy, część pieniędzy może zostać wstrzymana - przypomina wiceminister rozwoju.
KOMENTARZE (1)
Do artykułu: Wcześniej regiony szybciej „obracały” unijnymi funduszami niż rząd. Teraz dynamika jest odwrotna