- Dlaczego stabilność banków jest aż tak krucha, a jednocześnie tak ważna, że wszyscy mamy się o nią troszczyć? – pyta prof. Witold Modzelewski z Instytutu Studiów Podatkowych.
Prof. Witold Modzelewski uważa, że żyjemy w czasie ciągłej licytacji w ogłupianiu innych. Lepszy jego zdaniem jest ten, kto wmówi nam większy nonsens.
- Tu największe zasługi mają niektórzy dyżurni obrońcy interesów banków i tzw. instytucji finansowych, straszący nas skutkami nieudolności swoich mocodawców – mówi portalowi Interia.pl prof. Modzelewski.
Czytaj też: Kaczyński zapowiada przewalutowanie kredytów frankowych. Pomóc ma NBP
Jego zdaniem przekaz owych obrońców można wyrazić jednym zdaniem: gdy ktoś zmusi banki do zwrotu tego, na co innych naciągnęły, zagrozi to "stabilności sektora bankowego". Prof. Modzelewski ironicznie zastanawia się, z jakiej racji stan banków jest stabilny, skoro ich „jedynym dochodowym interesem było przekręcanie 700 tys. naiwnych kredytobiorców pseudowalutowych pożyczek”.
Witold Modzelewski konstatuje, że nikogo nie interesowała stabilność wykonawców robót na polskich autostradach czy na przykład firm prowadzących szalety publiczne. - Usługi tych ostatnich - obiektywnie - są dużo ważniejsze, bo służą prawie każdemu obywatelowi, a nie tylko niektórym kredytobiorcom – twierdzi prof. Modzelewski.
Czytaj też: Modzelewski: Zmiana przepisów poprawi dochody z VAT o 18-21 mld zł
Witold Modzelewski zauważa absurd w działaniach Komisji Nadzoru Finansowego i Narodowego Banku Polskiego. KNF bardzo długo liczył straty wynikające z wejścia w życie prezydenckiej ustawy frankowej.
- Potem okazało się, że urząd ten nic nie liczył, lecz wysłał ankietę do tychże banków wierząc, że ich obliczenia będą całkowicie wiarygodne. Banki wpisały tam jakieś dziesiątki miliardów złotych nie oszczędzając na swoich stratach – przypomina.
W tym samym czasie prezes NBP policzył te straty znacznie szybciej, zrobił to bez wysyłania ankiet. - Przypomnę, że między tymi dwoma instytucjami jest zaledwie kilkadziesiąt metrów w linii prostej. Może urzędnicy z jednej czy drugiej strony placu Powstańców Warszawy pofatygowaliby się z odwiedzinami i ustalili, dlaczego bank centralny wie bez ankiet, ile wynoszą owe straty, a KNF musi pytać się o to banków?
Prof. Modzelewski zauważa ponadto, że prezydencki projekt ustawy dla frankowiczów opracował oddelegowany przez ministra finansów szef jego gabinetu politycznego, czyli resortu, który interesy kredytobiorców wspiera w stopniu umiarkowanym.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Prof. Modzelewski: dlaczego tak troszczymy się o stabilność banków?