- Położymy nacisk na to, by ok. 0,5 bln zł funduszy unijnych w nowej perspektywie finansowej intensyfikowało inwestycyjne wydatki firm prywatnych - deklaruje Jerzy Kwieciński, członek Rady Ministrów, I wiceminister rozwoju w rozmowie z Nowym Przemysłem.
Panie ministrze, ile pieniędzy z perspektywy 2007-13 możemy nie rozliczyć w terminie, tzn. stracić?
- W ostatnim z raportów, przygotowanych pod szyldem BCC, szacowałem, że zagrożone zwrotem do Brukseli jest od 12 do 20 mld zł. Zdaje się, że nikt specjalnie tym się nie przejmował, a już szczególnie efektywnością i wpływem, jaki fundusze wywierają na gospodarkę, zwłaszcza w ujęciu jakościowym. Ostatnie dostępne dane rządowe w tym zakresie pochodziły ze stycznia 2014 r.
Kiedy przyszedłem do resortu, okazało się, że aż 30 mld zł było nierozliczonych, niepokrytych wydatkami, a ok. 10 mld euro pozostawało do certyfikacji w Komisji Europejskiej.
Dużo to czy mało na tle innych państw? Bo pod koniec września taka tabela nie wyglądała dla nas źle.
- W Brukseli Polska jest dobrze postrzegana w wykorzystaniu środków z polityki spójności. Zazwyczaj znajdujemy się między 6. a 8. miejscem wśród państw członkowskich. Kiedy ma się do spożytkowania 68 mld euro w mijającej perspektywie unijnej, można rzec: niezła lokata.
A druga strona medalu? Zagrożone 30 mld zł to poziom porównywalny z naszym deficytem budżetowym! Czy te 10 proc. z całości unijnych środków pomocowych na politykę spójności możemy sobie „odpuścić”? W perspektywie 2004-06 (części tej unijnej z lat 2000-06) wykorzystaliśmy całą pulę!
Można odnieść wrażenie, że polityka rozwoju i wydawanie pieniędzy z Unii w ostatnich latach nie należały do rządowych priorytetów. Od 2012 r. tempo ich wydatkowania powoli, systematycznie spadało. Efekty gospodarcze też nie były rewelacyjne, bo obniżały się m.in. mierniki najważniejszego impulsu postępu - innowacyjności.
Czytaj całość wywiadu na portalu wnp.pl
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Kwieciński o metodach realizacji prorozwojowej polityki rządu