Pracownicy handlu nie mogą polegać na politykach, bo żadne z ugrupowań startujących w wyborach nie przedstawiło na razie jasnej strategii dla handlu - uważają związkowcy.
Zdaniem związków zawodowych, unormowanie relacji między wielkimi sieciami handlowymi i pracownikami na szczeblu ogólnopolskim, spowodowałoby poprawę sytuacji pracowników w całym handlu. Tymczasem na taki dialog nie ma co liczyć, bo pracodawcom obecna sytuacja odpowiada.
Zatrudnionym w handlu trudno też polegać na politykach, bo żadna z partii w przedwyborczych zapowiedziach nie przedstawiła tymczasem klarownej i kompleksowej strategii dla handlu. W sukurs może im jednak przyjść spadające bezrobocie.
Rzesza wyborców
Z pragmatycznego punktu widzenia - z punktu widzenia partii czy koalicji - jest się o co bić. Zatrudnieni w handlu (plus ich rodziny) stanowią bowiem w Polsce pokaźną rzeszę wyborców.
Jak wynika z raportu Banku DNB i firmy Deloitte, handel zatrudnia w Polsce prawie 2 mln osób. Z czego, jak obliczył portal dlahandlu.pl, w największych zagranicznych sieciach handlowych (m.in. Biedronka, Lidl, Tesco, Carrefour, Auchan, Kaufland) pracuje łącznie 184 tys. osób - czyli mniej niż 10 proc. zatrudnionych w handlu ogółem. W sektorach powiązanych z handlem znalazło zatrudnienie kolejne 1,6 mln osób, co łącznie stanowi 3,6 mln zatrudnionych (czyli 26 proc. ogółu pracujących). Według raportu DNB i Deloitte handel - wraz z sektorami powiązanymi wytwarza w Polsce 29 proc. wartości dodanej w gospodarce.
Wyliczenia portalu dla handlu.pl wskazują, że przytłaczająca większość miejsc pracy w handlu tworzą polskie sieci detaliczne oraz małe niezależne placówki (ich udział sięga ponad 90 proc. i odpowiada za ponad 1,8 mln osób zatrudnionych w handlu).
Co boli?
Jako główne bolączki pracowników handlu wielkopowierzchniowego Alfred Bujara, przewodniczący NSZZ Solidarność wylicza przeciążenie pracowników pracą, niskie płace i brak możliwości wypracowania rozwiązań ogólnopolskich, które objęłyby wszystkich zatrudnionych w handlu (zbliżone opinie głoszą i inne związki).
Według niego, wiele błędów popełnili rządzący.
- Można nawet mówić o braku polityki rządu, gdyż tak naprawdę nikt się handlem nie zajmował. Wszystko regulował wolny rynek. Nawet samorządy gminne nie miały i nie mają uprawnień w kwestii regulacji budowy sklepów - mówi w wywiadzie dla portalspozywczy.pl.
Żeby zmienić sytuację, trzeba unormować rynek pracy, w tym relacje między pracodawcami i pracownikami.
- Potrzebne są rozwiązania na szczeblu ogólnopolskim. To główny postulat zgłaszany przez związki. Bez pomocy polityków może kiedyś dojść do sytuacji, że pracownicy nie wytrzymają i wyjdą na ulice, albo nie przyjdą do pracy. Będzie to jednak ostateczność - zastrzega Alfred Bujara.
Zdaniem związkowców, kwestie zarobków powinien regulować ogólnopolski układ zbiorowy pracy - tak, jak w innych krajach. - Tam negocjuje się stawki wynagrodzeń dla pracowników na poszczególnych stanowiskach. Nam się mówi, że jesteśmy ciągle na dorobku… Obecnie najniższe (minimum) wynagrodzenie w handlu powinno wynosić 2,5 tys. brutto - przekonuje Alfred Bujara w rozmowie z portalspozywczy.pl.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Handel na marginesie programów wyborczych