Przewidywane wydatki na modernizację sił zbrojnych są szansą dla polskiego przemysłu obronnego, ale skomplikowane procedury i często zbyt wygórowane oczekiwania są jednymi z głównych powodów opóźnień modernizacji armii - uznali uczestnicy sesji „Przemysł obronny w Polsce”.
Krzysztof Krystowski, wiceprezes Leonardo Helicopters (właściciela PZL-Świdnik SA) zauważył, że jeszcze nigdy w historii wydatki na modernizację armii nie były tak wysokie i jest to ogromna szansa dla polskiego przemysłu obronnego.
- Jestem zadowolony z tego, że urealniono kwoty. Kiedy w roku 2013 powstawał plan wydania 130 mld złotych w 10 lat, od razu wyglądał na propagandową bajkę. Dziś wracamy do realistycznych założeń – powiedział Krystowski i dodał, że cywilny nadzór powinien hamować zapędy wojska.
- To, że cena Caracali była tak wysoka (dwa razy większa od średniej) nie wynikało z pazerności Airbusa, co muszę przyznać, choć to moja konkurencja, tylko z wymagań postawionych przez armię – powiedział Krystowski.
John P. Baird, wiceprezes ds. zintegrowanych systemów obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej na Polskę Raytheon Defense System także zwracał uwagę, na potrzebę balansu między potrzebami a możliwościami. - Rząd polski zauważył, że nie można mieć wszystkiego naraz. Trzeba wyznaczać cele krótko i długoterminowe, a także skoncentrować się na strategicznych potrzebach armii – powiedział John Baird.
Z zadowoleniem odnotowano także zmianę filozofii Ministerstwa Obrony Narodowej, które we wcześniejszych latach opierało modernizację na imporcie technologii, a obecnie stara się wykorzystywać potencjał krajowego przemysłu.
Więcej przeczytasz tutaj.