Opus gay
Czarne, żarłoczne larwy i brunatne czerwie
bezmyślnie pełzające w zgnuśniałym półcieniu
widzące dwa kolory: żółć i białą czerwień
przestańcie nam urządzać życie po swojemu
wasi żałośni święci i błogosławieni
walczyli tylko o to, byście się rozsiedli
spece od molestowań, embrionów, orgazmów
nic tu po was – spadajcie, a choćby na księżyc
mistrzowie bezczelnego przekrętu wszechczasów
bileterzy z plikami wejściówek do nieba
wy i wasi macherzy z sercami po prawej
chcecie świat chwycić w łapy i żywcem pogrzebać
klęczcie otumanieni w sanktuariach śmierci
pełnych krwawiących krzyży i wiary daremnej
wznoście krypty, pomniki, budujcie cmentarze
róbcie je z waszym bogiem, róbcie lecz beze mnie
ja idę w roztańczonej, szalonej paradzie
z tymi, co mają dumnie podniesione głowy
będziemy wielbić kwiaty, czcić chmury i słońce
dziś – jutro – zawsze wolni, i zawsze tęczowi.
Jerzy Andrzej Masłowski