Czyżby wytrawni dziennikarze dali się nabrać na tę prymitywną socjotechnikę czy też się dogadali albo przestraszyli możliwości "polonizacji" mediów.
Artur podpisuje dalej wszystko jak leci a że czasem nastroszy grzywkę w porozumieniu ze swoim naczelnikiem, to naprawdę nic nie oznacza.