Eksplozja miała miejsce w głowie eksperta używającego parówek i puszek po napojach chłodzących.
Mówiąc poważnie, jest jeden argument nie do obalenia. Pilot a później pasażerowie zaczęli krzyczeć na sekundę przed upadkiem samolotu czyli długo po domniemanej eksplozji termobarycznej. Dlaczego tak długo czekali? Czyżby eksplozja nic im nie zrobiła i w ogóle ich nie wystraszyła? Czy może raczej jest to następna próba po trotylu, sztucznej mgle i broni elektromagnetycznej, znalezienia na siłę wybielenia kogoś kto kazał lądować mimo skrajnie niekorzystnych warunków?